czwartek, 27 grudnia 2012

,,Pomóż mi... zapomnieć'', część XII (minipartówka)



Cześć, Pysiaki.

Przybywam z BARDZO mini rozdziałem. Ale! (kiedy pojawia się 'ale!' - wiedz, że coś za chwilę się stanie) ...Ale! Opowiadanie wydłuży się o dwa rozdzialiki. Tak przewiduję.
I nie bijcie za początek. Dobry trolling nie jest zły, hehe C:

Jak na razie miłego czytania życzę i w ogóle~ ♥

_____________________________________________________________



- Takanori! Taka...!
Złapałem chłopaka za ramię, odwracając go przodem do siebie. Już chciałem go do siebie przytulić, kiedy mój wzrok napotkał przed sobą... kobiecą, a raczej nastoletnią twarz.
Łzy momentalnie napłynęły mi do oczu, a moje myśli wyrażały w tamtym momencie jedno wielkie ,,kurwa mać''.
- Aoi?! Aoi z the GazettE?! Aaa~! - po otaksowaniu nastolatki wzrokiem od-stóp-do-głów, stwierdziłem, że to cosplayerka (dodam, że bardzo udana cosplayerka) Rukiego. Dziewczyna zaczęła piszczeć, kierując całą okoliczną uwagę na siebie, a co gorsza – również na mnie.
- Rany! Jestem waszą fanką! Mogę prosić o autograf?! - doprawdy, nie ma nic bardziej żenującego, niż złożenie podpisu na dekolcie napalonej fanki.
Podpisałem się jej na karteczce, którą znalazłem w kieszeni, uśmiechnąłem się łagodnie i poczochrałem dziewczynę po włosach.
- Dziękuję... - rzekła spokojnie, najwyraźniej nieco speszona swoim zachowaniem i zdziwiona moją postawą wobec niej.
Odszedłem w swoją stronę. Postanowiłem zadzwonić do blondyna. Tylko on mógł mi pomóc...
Po kilku sygnałach łączenia odebrał.
- No, co jest? - usłyszałem po drugiej stronie. - Złapałeś go?
- Nie... Nie ma go... Straciłem wszystko, rozumiesz...?
- Czekaj na mnie, zaraz będę.
Rozłączyłem się, odchodząc w ustronne miejsce, usiadłem na kamiennej ławeczce i bezceremonialnie zacząłem płakać...


[Ruki]

        Byłem w drodze do ,,niewiadomokąd''. Tak nazwałem swój cel, bo tak naprawdę nadal nie miałem zielonego pojęcia, czy idę na północ, czy może na południe. Powłóczyłem nogami, idąc wzdłuż torów. Przy okazji podziwiałem piękne widoki i łudziłem się ( a może była to nadzieja?), że do godziny 24 dokądś dojdę, a miły mieszkaniec przypadkowej dzielnicy uraczy mnie chociażby kubkiem ciepłej herbaty i schronieniem na jedną noc...


[Aoi]

        Spędziłem tak jakieś kilkanaście minut, dopóki nie zauważyłem biegnącego w moją stronę blondyna.
- Ty weź zdejmij tę szmatę... - burknąłem, patrząc na niego ,,spod byka''.
- A co ci przeszkadza, co?
- Ano choćby w akcji poszukiwawczej! Lepiej, aby na ciebie nie napadły jakieś nastoletnie wariatki.
- Masz na myśli fanki?
- Domagające się podpisu lekko poniżej szyi...
- Ou, stary... Dobra, wracamy do domu MOIM samochodem – blondyn położył nacisk na słowo 'moim'. Nie wiem, co chciał przez to powiedzieć. Chciał pochwalić się, że w końcu kupił sobie samochód, czy może martwił się, że nie powinienem siadać za kółkiem w takim stanie?
- Akira, muszę go znaleźć! Rozumiesz? Muszę!
Blondyn podumał chwilkę, tupiąc przy tym w denerwujący sposób nogą.
- Ale z niego spryciarz! - wykrzyknął nagle, a ja aż podskoczyłem.
- O co chodzi...?
- No o Takanoriego! Specjalnie powiedział mi, że jedzie do Nagano, bo wiedział, że ci powiem...!
- Że jak...? - moja półkula mózgowa, odpowiadająca za szybkie docieranie faktów wyłączyła się już przy spotkaniu z cosplayerką. Wzdrygnąłem się na to wspomnienie.
- Aoi, tumanie jeden! Okłamał mnie! Nie pojechał do Nagano!
- Ale... To... Gdzie on teraz jest...?
- Może być wszędzie... - takiej odpowiedzi się spodziewałem.
- Przeszukamy dworzec. Ty biegniesz tam, a ja tam. Spotykamy się tu za kilka minut. Ach, przeszukuj też toalety i zakamarki.
- Jasne... - wstałem i poszedłem w swoją stronę, co jakiś czas nawołując wokalistę.
Przeszukałem każdy metr kwadratowy dworca.
Nigdzie. NIGDZIE go nie było.
Po kilkunastu minutach wróciłem zrezygnowany w umówione miejsce, gdzie był już blondyn.
- Yuu, nic nie zdziałamy... Wróci, zobaczysz...
- Skąd ta pewność, co?
- Obiecał...
- Nie mogę tak bezczynnie siedzieć!
- Dobra, więc... Jakie pociągi odjechały w ciągu... - basista spojrzał na zegarek. - W ciągu ostatnich dwóch godzin?
- Z tego dworca wiele pociągów nie odjeżdża... Moment... Nagano i Osaka...
- Osaka? Tylko te dwa?
- No, tak jest napisane...
- Więc skoro nie pojechał do Nagano, musiał pojechać...
- Do Osaki... - przerwałem mu. - Reita, geniuszu!
- Biegnij, kupuj bilet, czy co tam!
- Nie wziąłem kasy!
Blondyn zaczął klepać się po kieszeniach spodni, szukając portfela.
- Ja mam! - wyjął kilka banknotów i wręczył mi je.
- Oddam obiecuję!
- Biegnij!
- Dzięki, Akira. Naprawdę...
- Biegnij, mówię! - warknął, a w jego oczach dostrzegłem łzy. Czułem się z tym wszystkim podle, ale... muszę odnaleźć Takanoriego!

Biegłem w kierunku kasy, kiedy nagle doznałem olśnienia.
Po ostatnim zderzeniu pociągów, o którym mówili w telewizji, Taka stwierdził, że nigdy do żadnego nie wsiądzie. Boże...! Mam szansę, by go złapać! Tylko... tylko gdzie go szukać...?
- Akira! Akira...! - zawróciłem, biegnąc w stronę basisty. Ten szybko się odwrócił.
- Co ty wyprawiasz? Kupiłeś bilet?
- Nie! Ruki nie jeździ pociągami! Nieważne... Wiesz, gdzie mogę go znaleźć? Jakieś ulubione miejsca...? Cokolwiek!
- Nie... Nie miał takich...
- Kurwa – przekląłem i pobiegłem do swojego samochodu, by po raz kolejny przeczesać miasto.


________________________________________________________________


Komentarze:


Sanoi:

Nie, to tylko satysfakcja, że potrafię kogoś wzruszyć ;3;

Kira Sakamoto:
Aoś dzielny! Aoś nie odpuści, choćby miał zgi... zagalopowałam się? XD

TsumetaiAoi
Witaj, kochana. Dawno Cię tu u mnie widziałam <3
Njeee gryyyź~! ;3;

Tynka:
Ojeju, co się stało, słońce? :c Nie dołuj się. Czekają kolejne party ,,Pomóż mi'' :3

Midziak:
Rejda bohater <3 XD
*daje chusteczki* Mam ich dużo ;u; Nie płakaj, może się ułoży~ ♥

Ina:
Spokojnie ^^ Och, mam nadzieję, że dobrze Ci idzie, skarbie <3
Może, może, może... Wszystko jest możliwe c:
Ja Cię przytulę! *huuuuuuuuuug* <3

Chizuru:
Ja Cię... Twoje komentarze czasem mnie przerastają... XD
Tak, kochanie, pobiłaś Asu XD
NIE, NIE RÓB ARMAGEDONU, BAKO. JA CHCĘ TROCHĘ POŻYĆ. MAM TYLE POMYSŁÓW NA FANFICKI ;_;
Khehe, a kto powiedział, że chcę się Ciebie pozbywać, co? >D
Twoje komentarze wywołują u mnie salwę nieopanowanego śmiechu XDD
Taaak, miłość skłania do różnych dziwactw... Szczególnie Uruhę ^^
*DAJE DUŻO TĘCZY I SŁOŃCE I KWIATKI I WSZYSTKO CO KOLOROWE*
*wyciąga z grobu, czy czegotam* Nje umjeraaaaj ;-;
Tak, miałam okazję użyć tekstu z tym garażem i z tymi bananami też... XD
HA, TAKIE ROZCZAROWANKO c: Reituki jest nieśmiertelne. To chyba jasne, co? <3
Nie zginiesz od słoików. AOI SUPERHERO I DZIELNY REJTA DETEKTYF CIE OBRONIĄĄĄ~
Jezus. Taki amator jak ja YaoiGenius. TYLE WYGRAĆ *tula Chizu-chan* ;w;
Też się utożsamiam z Ruksem. To nic, Ruks ma stalową dupę (jakkolwiek to brzmi), wszystko zniesie. Mam nadzieję.
Ojtam, nie marudź. Pocałunek był przyjacielski. Ruki wie, co robi.
NIE BIJ. AI KOCHA CHIZU XD
Niczego nie obiecuję, słonko~
Buziaki <3

Asu:
OJ TY. CICHO XD
Ej, ja też go lubię, więc cichaj XDD POSTAWA GODNA REIREIA <3
Jak wcześniej wspominano, Taka oddający Aosia, poświęcający się, czysty, brudny, nieuczesany (...) to Taka SŁODKI XDD
*Reita wypina dumnie cycki (XD) i z zacieszem idzie opić sukces, że ktoś go kocha*
Tak, Rei, idź, idź.
TAK, ASÓ, JESTEŚ ZAJEBISTA. PRZYZNAJĘ <3
ODPISAŁAM DIJFRAGJNKIDSN NARA CI XD
Ai kocha spam Asó ;w;
Mruuuuuuu *łasi się* XD <333

Misha:
Uratowałam Reitę! Uratowałam Reitę! *zaciesz* XD
Ruksa nie zastraszysz. Uparty jest :C
Też jestem rozczarowana Kaiem. Naprawdę ;_;
(nie, ja wcale go nie wykreowałam XD)

Chinatsu Yuuriko:
Ach, nadzieję zawsze można mieć, nu ^^
NIE! NIE DAM! *Chowa się z ReiReiem pod stół, a Kaia wypycha* Tylko nie Reitę :<












sobota, 15 grudnia 2012

,,Pomóż mi... zapomnieć'', część XI (minipartówka)


Witaaajcie, Pyszczki.
Ciocia Ai z małym dołkiem przybywa z jedenastą częścią~
Nie, ja nic nie powiem. Przeczytacie - dowiecie się o co chodzi. I nie hejtujcie Akisia! Akiś nie spieprzy niczego! Sami zobaczycie, co zrobi ;u;

Chcę baaaaardzo mocno podziękować ASÓ za wsparcie podczas pisania ♥

Miłego czytania! ;w;

__________________________________________________________________



[Ruki]

        Kierowałem się właśnie w stronę starego mieszkania. Trochę się bałem, gdyż... nie wiedziałem, czego mógł ode mnie chcieć Reita i jak zareaguje na moją prośbę...

        Stałem już przed drzwiami mieszkania. Zapukałem. Nie musiałem długo czekać. Blondyn otworzył mi niemal, że od razu. Aż tak bardzo na mnie czekał...?
- Cześć – przywitał się z uśmiechem, wpuszczając mnie do środka.
- Hej... - odwzajemniłem gest, przekraczając próg.
- Czemu ty... Wyprowadziłeś się...? - wskazał dłonią na walizki, które ze sobą przywlokłem.
- To... To długa historia, Akira. Nie mam wiele czasu. Niedługo mam pociąg...
- Pociąg...? Ruki, co zamierzasz...? - zapytał lekko przerażony.
- Kiedy się... Kiedy się rozstaliśmy, jak już wiesz, byłem z... z Aoim... - krępowało mnie to, że mówię o Yuu przy kimś, kogo kiedyś kochałem... - Gdy Uruha przestał pojawiać się na próbach, postanowiłem sprawdzić, co u niego. Ten wyznał mi, że kocha Aoiego... Dziś też u niego byłem... Pokrótce: ćpa, bo zakochał się w Yuu. Dodatkowo zapytał mnie, jak ma go poderwać. A, że Aoi kochał kiedyś Kou, poczułem się... jak intruz, rozumiesz...? Postanowiłem wyjechać. Tylko w ten sposób nie zatruję nikomu życia...
Gdy zakończyłem swój monolog, zerknąłem na Reitę. Miał łzy w oczach!
- Ruki... - zaczął. - Nie... Nie wyjeżdżaj, proszę...
- Muszę... - odwróciłem głowę, spoglądając gdzieś w bok, by nie musieć patrzeć w te zaszklone, czekoladowe tęczówki.
- A zespół...? - zapytał z nutką nadziei w głosie.
- Zawiesiliście działalność, prawda? A ja wrócę... Wrócę, gdy tylko sprawy między Kouyou i Yuu się wyklarują...
- Kiedy to nastąpi...?
- Nie mam pojęcia, Akira... Może za miesiąc... a może za kilkanaście...
- Zamieszkaj tu, Ruki... Ja naprawdę nigdy nie kochałem Kaia... to... To był durny zakład. Przegrałem, a on mnie wykorzystywał... Wiesz, jak się teraz czuję? Po tym wszystkim, kiedy cię straciłem? Jak... Jak jakaś dziwka! Szmata! Jak najgorsza na świecie kur...
- Akira... Dość... - podszedłem do niego, kładąc mu palec na ustach. Objąłem go ramionami w pasie, przytulając się do niego. Reita także mnie objął, opierając się policzkiem o moją głowę.
- Przepraszam, Takanori... Wiem, że to nie wystarczy... Ale... Naprawdę żałuję wszystkiego... - szepnął. Znów się popłakałem.
Po chwili takiego stania oderwałem się od basisty.
- Mam do ciebie prośbę, Akira... - spojrzałem mu w oczy. - Jeśli Aoi będzie mnie szukał i zapyta, czy coś wiesz... Powiedz, ze nie masz pojęcia o niczym. Że mnie nie widziałeś...
- Taka... - łzy spływały mu po policzkach, podczas gdy on ścierał moje.
- I jeszcze jedno... Dopilnuj, by zeszli się z Takashimą – rozryczałem się na dobre, wtulając się w niego.
- Zrobię, co w mojej mocy... - tulił mnie do siebie, głaszcząc mnie po głowie i całując we włosy.
- Dziękuję... - zapłakany pociągnąłem nosem, całując blondyna w policzek, po czym uwiesiłem się na jego szyi. Tak bardzo potrzebowałem teraz jakiegoś wsparcia...
- Taka...
- Hm...? - mruknąłem, ponownie pociągając nosem.
- Nie kłóćmy się już nigdy więcej... Wiem, że zrobiłem coś, czego być może nie jesteś w stanie mi wybaczyć, ale... Zostańmy chociaż przyjaciółmi. Naprawdę, bardzo mi na tobie zależy...
- Zgadzam się na wszystko, Reita... Wybaczam ci to, co zrobiłeś, ale...
- Wiem, Ruki... Wiem... Nie możemy być razem...
- Mam jeden warunek... Zawieź mnie teraz na dworzec...
- Musisz wyjeżdżać...? - zapytał. W odpowiedzi pokiwałem lekko głową.
- Pamiętaj o mojej prośbie...
- Dobrze, Ruki. Wezmę twoje walizki... I pamiętaj. Jeśli postanowisz wrócić, możesz tu...
- Wiem, Aki... Jedźmy już...
Blondyn bez słowa chwycił moje bagaże, po czym opuściliśmy mieszkanie, blok i pojechaliśmy na dworzec. Przed sobą mieliśmy ładne kilkanaście kilometrów drogi. Założyłem nogi na fotel, jak miałem w zwyczaju i bez słowa spędziliśmy całą podróż.


[Aoi]

        Jeździłem po całej okolicy jak wariat. Wydzwaniałem do chłopaków, ale nic nie wiedzieli. Jedynie Reita nie odbierał. Mógł coś wiedzieć. W końcu kiedyś byli dla siebie z Rukim naprawdę bliscy...
Takanori nadal miał wyłączony telefon.
Co jest grane...?! Gdzie on chce uciec...?


[Ruki]

- Skręć tutaj... - poleciłem blondynowi. Tak też zrobił. Zatrzymał samochód na uboczu, zgasił silnik i wysiadł z auta.
Również wysiadłem. Reita wyjmował walizki z bagażnika. Wziąłem je od niego.
Zauważyłem, że Akira wciąż odwracał wzrok, by na mnie nie patrzeć. Zabolało, ale... Sam sobie na to zasłużyłem.
- Reita... - szturchnąłem chłopaka. Nie reagował. Nadal stał sztywno, patrząc gdzieś przed siebie nieobecnym wzrokiem. - Reita, spójrz na mnie...
- Co... - po chwili odwrócił głowę, patrząc mi w oczy.
- Gniewasz się...?
- Oczywiście, że nie...! Ruki... Po prostu... Martwię się, rozumiesz...?
- Aki...
- I gdzie ty chcesz wyjeżdżać, co...?
- Do... Do mojej ciotki... do Nagano...
- Daleko...
- Wrócę...
- Przecież wiem. Obiecałeś... Odezwij się czasem...
- Dobrze... Ty też dzwoń i mów, jak się sprawy mają. I... i co u ciebie...
- Okej... - zaśmialiśmy się głupkowato, chcąc rozluźnić atmosferę. Po chwili jednak Reita spuścił głowę, wpatrując się w chodnik.
- Nie smuć się...
- Ruki, ja naprawdę...
- Ćśś... - ująłem jego twarz w lekko roztrzęsione dłonie, patrząc mu głęboko w oczy. Po chwili przymknąłem powieki, całując zdezorientowanego chłopaka czule w usta.
- Tak przyjaciele chyba  nie robią...
- Chciałem się tylko pożegnać, Rei...
- Będę tęsknił, Taka...
- Ja też, uwierz mi... - oczy mi się zeszkliły i zacząłem płakać. Reita mocno mnie do siebie przytulił.
- Nie wyjeżdżaj... Masz jeszcze czas na rozmyślenie się...
- Nie mogę... Naprawdę nie mogę... muszę już iść, Aki...
- Odprowa...
- Nie. Pójdę sam... - uśmiechnąłem się przez łzy, chwytając walizki.
- Do zobaczenia...
- Do zobaczenia, Akira...
Odszedłem w stronę starego, mało zatłoczonego dworca, znajdującego się po drugiej stronie ulicy.
Skłamałem z tą ciotką. I z Nagano. Dobrze wiedziałem, że Reita wygada się Aoiemu... Miałem zamiar po prostu pójść przed siebie. Nigdy w życiu nie wsiądę w pociąg. Za bardzo się boję.
Musiałem ochłonąć. Usiadłem gdzieś na uboczu, na walizkach, rozmyślając o tym, jak idzie Aoiemu i Kou...


[Aoi]

        Po kilkunastu minutach krążenia po mieście, postanowiłem pojechać do Reity. Nie odbierał, ale... może jest u siebie?
Akurat byłem w okolicy, więc postanowiłem wypytać blondyna, czy coś wie...
Zaparkowałem przed blokiem i skierowałem się w stronę budynku.
- Yuu?! - odwróciłem się. Zauważyłem biegnącego w moją stronę Akirę. - Czekaj!
- Co się stało...? - zapytałem zdezorientowany.
- I ty jeszcze pytasz?! Jedź na ten cholerny dworzec i łap najbliższy pociąg do Nagano!
- D-dlaczego to robisz...? - doskonale wiedziałem, że go kochał.
- Kiedyś ktoś ciągle mi powtarzał, że... Że nic nie liczy się bardziej, niż szczęście ukochanej osoby... - w tych słowach rozpoznałem Takanoriego. - Ruki cię kocha. Złap go, póki ci nie uciekł...
- Dziękuję... -odparłem, biegnąc do swojego auta.
Muszę zdążyć. Muszę...

        Dojechałem na dworzec, wysiadłem z auta i przebiegłem się wzdłuż torów. Uważnie się rozglądałem wypatrując dwóch pstrokatych walizek. Nigdzie nie mogłem go dojrzeć!
- Uwaga! Pociąg do Nagano odjeżdża za 3 minuty! - usłyszałem z dworcowej rozgłośni. Puściłem się biegiem w przeciwną stronę, gdzie właśnie zatrzymał się pociąg. Nagle stanąłem. Z odległości 30 metrów dojrzałem dwie turkusowe walizki.
To... To walizki Rukiego!
Podbiegłem bliżej uradowany, że go znalazłem. Kamień spadł mi z serca!
- Takanori! Taka...!


_____________________________________________________________________


Soł... Mniej więcej tak to się prezentuje...
Osobiście ryczałam, pisząc to ;A;


Komentarze:

Asu:
Tak, wszyscy wiedzą, że jesteś ślepa, skarbie <3 I wiesz, to samo mogłabym zapytać Ciebie w odniesieniu do SWI! CO TY ROBISZ BIEDNEMU MALEŃSTWU?!

Reila:
Hm... No... Tak patrząc na całe opko... Tak, porobiło się. I to dużo. D-do przewidzenia...? QnQ Oj...

Sanoi:
Jak czytałam Twój komentarz, to w głowie powstało mi takie: ,,HELL YEAH DOPROWADZIŁAM KOGOŚ DO PŁACZU'' XD Wszystko się wyjaśni... Nie płacz, kotek. Ciocia Ai kocha *hugu* ;^;

Yuriko:
Widzisz, Ruks obiera taktykę: ,,mniej gadać, więcej działać'' XD

Murasaki:
Och, uwierz mi, nawet jeśli chciałam - to nieświadomie D: Nie umjeraj, trafię do więzienia! ;_; Tak, to opko, a przynajmniej rozdział 10, to taki... no, burdel XD Wszyscy wszystko wszędzie jkldhsjkhas. Sama ledwo ogarnęłam o-o' NIE UMIERAAAAAAAAAJ [2] *podnosi z podłogi i trzęsie* No, no, masz kolejny rozdzialik ;-;

Midziak:
Bez wyjścia? Czyżby? Ha! To się okaże! Och, mam jeszcze kilka chusteczek. Chcesz? </3 *podaje*

Tynka:
Było, ale... co dobre, szybko się kończy .-. Dziękuję skarbie <3 Tak, staram się w każde opko wkładać uczucia. ;3;

Chizuru:
...I jej supermegadługie komentarze. Nawet tym razem Asu pobiłaś! @_@
Widocznie... widocznie da się umrzeć kilka razy. Właśnie tego dowiodłaś. Ale nienie, nie przestawaj komentować! ;_;
Onieonie, ja winna, onie ;_;
Huh... Czasem musi być gorzej, żeby potem było lepiej, prawda? Po burzy zawsze wychodzi słońce~ A czy tym razem tak będzie? Nie wiem, nie powiem (mój ulubiony tekst ever XD)
TEKST Z URUHĄ EPICKI, ZAWITAŁ W MOIM ZYCIU NA DOBRE XD
Rei się napatoczył, jes... Ale.. Ale czy to źle? No patrz wyżej... W następnym rozdziale też będzie ReiRei. Ale o tym cicho sza~
NIE UMIERAAAJ! *cuci* Nienienienie, chcesz, żebym miała wyrzuty sumienia do końca życia? ;_;
Ojezu... To... To było TAKIE MIŁE! *^* Genialne... Moje opki są... genialne? ;w;Dziękuję! To dla mnie takie ważne, naprawdę! <3
*WSKRZESZA NOWYM ROZDZIALIKIEM*
Koche! <3

Misha:
Witam serdecznie mocno bardzo i w ogóle (zawsze mi się palce plączą z radości na nowych czytelników >3<) na moim blogu! Mam nadzieję, że moje skromne, niedoskonałe opki przypadły/przypadną do gustu! <3 I ten, masz moje błogosławieństwo! XD
Duch walki Ruksa uciekł razem z nim .3.
Nie hejtuj ReiReia! ReiRei cacy ;-;
Jeszcze raz witam serdecznie <3

Toshi-chan:
Aoś dobry, nie zostawi Ruksa, choćby nie wiem czo! ;3; Mam nadzieję...
No i kolejna! Nie hejtuj ReiReia! ReiRei kochany! :c



KOMENTOWAAAAAAAAĆ.
Borze, nawet nie wiecie, ile radochy mam z Waszych komentarzy! Naprawdę! >w<
Kocham Was! <3





środa, 12 grudnia 2012

,,Pomóż mi... zapomnieć'', część X (minipartówka)


Dżem dobry~

Nie wiem, co się dzieje z moja psychiką, że nakazałam Takanoriemu zrobić to, co zrobił poniżej, ale...
Ale mam nadzieję, że przebolejecie </3
Oczekujcie kolejnego rozdziału!
I jeszcze jednego, już ostatniego! Chyba... XD

Soł... opko zapowiada się na 12 rozdziałów i aby nie było potem zażaleń, rozczarowań i ,,tak szybko kończysz?'' - informuję teraz C:

MIŁEGO CZYTANIAAA~

Ach, remember, komentować, Pysie <3


_________________________________________________________________


[Ruki]


        Kiedy znalazłem się na podwórku, wyjąłem z kieszeni telefon. Aoi dzwonił kilka razy... Zignorowałem ten fakt, zamawiając taksówkę, która przyjechała po niedługiej chwili.

        Zajechałem pod apartamentowiec od drugiej strony, by Yuu nie zauważył, że wróciłem. Schowałem się nieopodal wejścia do budynku, za średniej wielkości krzakami. W tym momencie dziękowałem za swój wzrost...
Wybrałem numer do Aoiego, w głowie mając pewien plan...


[Aoi]

        Prawie przysypiałem, oglądając kolejny nudny serial, nadawany aktualnie w telewizji. Nagle zadzwonił mój telefon. Zerwałem się z sofy, pobiegłem do przedpokoju, przy okazji zaliczając epicką glebę. Dotarłem do korytarzowej szafeczki, sięgając po telefon. Ruki!
- Tak?
- Cześć... - odezwał się tak dobrze mi znany głos w słuchawce.
- Cześć, kochanie – uśmiechnąłem się pod nosem.
- Mógłbyś przyjechać do tego parku nieopodal domu Kouyou?
- Ale... po co? Przecież to drugi koniec miasta...
- Przyjedź, proszę...
- No... Dobrze. Gdzie będziesz czekał?
W odpowiedzi usłyszałem drażniący sygnał zakończonego połączenia. Zmartwiłem się.
Szybko zabrałem swoje dokumenty i klucze od samochodu. Narzuciłem na siebie kurtkę, na nogi wsunąłem buty i wybiegłem z domu. Pospiesznie skierowałem się w stronę samochodu.
Ruki był strasznie stanowczy przez telefon. W dodatku nie odbierał moich... Napadli go? Przetrzymują gdzieś? W głowie układałem wszystkie możliwe scenariusze z przewagą tych gorszych.
Próbowałem o tym nie myśleć.
Jeśli uda mi się ominąć korki, dojadę tam w jakieś 15 minut...


[Ruki]

        Obserwowałem uważnie Yuu. Biegł do samochodu. Widocznie się o mnie martwił... Zbyt oschle mówiłem do niego przez telefon... Zaś z drugiej strony musiałem go jakoś przygotować na dalszy ciąg wydarzeń...

        Kiedy czarne auto zniknęło z pola mojego widzenia, wyjąłem z plecaka klucze i szybko wbiegłem do budynku, wjeżdżając windą. Zacząłem nerwowo wciskać guziczek z cyfrą 9 z nadzieją, że winda pojedzie trochę szybciej.
Wysiadłem z tej cholernej puszki, podchodząc do drzwi z kluczami w ręku. Nie mogłem trafić do zamka. Przekląłem siarczyście pod nosem i z nerwów rozpłakałem się.
Gdy udało mi się dostać do mieszkania, w nagłym przypływie paniki, że mogę nie zdążyć przed powrotem czarnowłosego – zacząłem biegać w tę i z powrotem. W pośpiechu zacząłem wrzucać ubrania do walizek, które przytaszczyłem z garderoby.
Po co się w to wszystko wplątałem?
Czy teraz dane mi jest za to cierpieć...?

        Zapiąłem ostatnią walizkę. Idealna połowa szafy znów była pusta.
Teraz będą w niej jego ciuchy. To on będzie spał wtulony w ciebie. Tu, w tej sypialni, w tym łóżku, w pościeli...
Dlaczego...?
Dlaczego tak łatwo odpuściłem...?
Czy nie mogłem zachować się jak egoista i ostatni cham, wygarniając mu, ze jesteś mój? Że jesteś szczęśliwy, bo pomogłem ci... zapomnieć...?
Jestem słaby. I uważam, że narzucałem się swoją miłością... I nie chcę, by ktokolwiek teraz stwierdził, ze obdarzam Yuu fałszywym uczuciem.
Naprawdę go kochałem...
Nie.
Naprawdę go kocham.... I nigdy, przenigdy nie przestanę...

        Znalazłem w szufladce nocnej szafeczki kartkę. Chwyciłem też długopis i poszedłem z wszystkim do salonu. Usiadłem na sofie, powoli zapełniając kawałek papieru swoim pochyłym, dość chaotycznym, jak na mnie, pismem.

        Gdy skończyłem, położyłem liścik w widocznym miejscu, jakim był stół w salonie. Po tym chwyciłem dwie walizki z sypialni i  wyszedłem z mieszkania.
Opuściłem budynek, po czym od razu usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu wyświetliło się ''Yuu ❤''. Odebrałem drżącą dłonią.
- Takanori...? - usłyszałem zdyszany głos w słuchawce. - Taka, gdzie jesteś...? Wszędzie cię szukam!
- Ja... Aoi, wracaj do domu. Przygotowałem ci... niespodziankę.... - uśmiechnąłem się pod nosem, a z oczu zaczęły lecieć mi łzy.
Ledwie zdążyłem schować komórkę do kieszeni płaszcza, a ta znów zaczęła grać denerwującą melodię. Byłem pewien, że to Aoi. I już chciałem się rozłączyć, kiedy wyświetlacz wskazał... Akirę.
Akirę...?
Spodziewałbym się każdego, ale... jego? Czego mógł ode mnie chcieć?
Niepewnie odebrałem.
- Takanori... Chciałbym się z tobą zobaczyć... Proszę... - wypalił od razu, nie dając mi powiedzieć nawet głupiego ,,cześć''.
- Ale...
- Zależy mi. I nalegam... Taka, zgódź się.
- No... No dobrze... Niedługo u ciebie będę... - rozłączyłem się, sam nie wierząc w to, co przed chwilą powiedziałem. Nie wiem, czy żałowałem tej decyzji, jednak wiedziałem to, że wpadłem na kolejny świetny pomysł.
Wsiadłem w taksówkę i pojechałem do Reity.


[Aoi]

       Zdziwiłem się, a nawet bardzo się zdziwiłem, słysząc sygnał rozłączenia po raz kolejny dzisiaj. Ruki zachowywał się naprawdę podejrzanie... I o jakiej niespodziance mówił...?
Mam nadzieję, że to coś miłego...


[Ruki]

        Wysiadając z taksówki tuż nieopodal mojego dawnego miejsca zamieszkania uznałem, że już czas. Wyjąłem komórkę z kieszeni płaszcza i wystukałem pospiesznego SMS-a do Kouyou.
,,Działaj, póki możesz...''


[Aoi]

        Nie zwracając uwagi na sygnalizację świetlną, przejechałem miasto w ekspresowym tempie.
Wbiegłem do mieszkania, uprzednio mocując się dłuższą chwilę z zamkiem.
- Takanori?! Taka, co się dzieje...?! - nawoływałem.
Nic. Cisza. Pustka.
Wystraszyłem się.
Nigdzie go nie było, a otwarta w sypialni szafa była pusta! Walizki z garderoby też zniknęły!
Zostawił mnie?!
W histerii zacząłem płakać, rozwalając różne rzeczy, jakie napatoczyły mi się pod rękę, aż dotarłem do salonu. Na stole leżała mała karteczka.
Wziąłem kawałek papieru w dłoń. To na pewno jego pismo...
Usiadłem na sofie, szykując się na sporą dawkę szoku...

Yuu...
Przepraszam, że znów Cię zawiodłem... Zastanawiasz się pewnie, co ja najlepszego wyczyniam i gdzie jestem... Nie martw się, jestem bezpieczny. Nie szukaj mnie. A to wszystko dlatego, bo... chciałem tylko Twojego szczęścia. W ciągu ostatnich dni byłem dwa razy u Kouyou. Nie spieprz tego wszystkiego. Kou Cię kocha. Kiedy mi to powiedział, uświadomiłem sobie, że niepotrzebnie właziłem do twojego życia z butami... Wszystko pozwoliło mi podjąć ostateczną decyzję. Wyjeżdżam.
Chcę, byś był szczęśliwy. Wiem, że nadal go kochasz.
Jednak... Aby nie było niejasności... Zawsze byłeś i będziesz dla mnie najważniejszy.
Życzę wam szczęścia, Yuu.
Takanori.

        Kolejne łzy spływały po moich policzkach. Siedziałem tak, otumaniony treścią liściku.
Kouyou mnie kocha, ale... Czy ja nadal kocham jego? To przecież Takanori jest moją miłością! To jego kocham i z nim chcę być...! Przecież tyle razy mu to mówiłem!
Kouyou już dla mnie nie istnieje. Doceniam jego intencje, ale... nie mogę. Zakochałem się w Rukim na zabój...
Mimo, że próbowałem dodzwonić się do Rukiego kilkanaście razy – ten nie odbierał, a potem wyłączył telefon. Muszę go odnaleźć...! Nie chcę go stracić!
Zgarnąłem ze stołu karteczkę i kiedy już chciałem wybiec z domu, zatrzymał mnie dźwięk dzwonka.
Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że to...
Nie, to nie Takanori... On nie używa dzwonka...
Więc kto jest takim idiotą i w takiej chwili mnie nachodzi?
Otworzyłem drzwi, a przed sobą ujrzałem rudowłosego... Na początku uśmiechał się do mnie, lecz gdy zauważył w jakim jestem stanie – uśmiech jak szybko się pojawił, tak też szybko zniknął.
- Aoi...? - zaczął nieśmiało. - Przyszedłem...
- Wiem – przerwałem mu, kiedy zobaczyłem, że w jednej dłoni trzyma butelkę wina, a w drugiej... no nie... Ja po prostu nie wierzę!
- Przyniosłem twoje ulubione sushi, film i wi...
- Wiem! Wiem, cholera! - rozpłakałem się, a młodszy patrzył na mnie tępo.
- Aoi... Co się stało...? - ten podszedł do mnie, przytulając delikatnie. Wyszarpałem się z jego uścisku.
- Zostaw mnie... Proszę, zostaw!
- Yuu, co się z tobą dzieje?! - krzyknął na mnie.
Naprawdę, nie wierzyłem, że Takanori może posunąć się aż do takiego czegoś! Naprawdę musiał mnie kochać...
- Co się ze mną dzieje?! To! To się dzieje! - wcisnąłem mu w dłoń pomiętą, zamoczoną łzami kartkę.
Zostawiłem zdezorientowanego gitarzystę w moim mieszkaniu, sam wybiegając z domu w celu poszukiwań ukochanego...


__________________________________________________________________


Ai ma dziś lenia. Nie odpisuję na komentarze. 
Oprócz megadługiegodwustronowegocuteiwogóle komentarza Asó.

ASÓ:
Paraliż twarzy lowe XD SŁODKI RUKS TO TO, CO LUBIMY NAJBARDZIEJ <3
Wysoki Ruki, dobry żart! XDDD Wiesz, gdyby wiedział, jak fani go widzą, z pewnością gdzieś tam, w Japonii ogłosiliby jego samobójstwo. Może nawet kilkakrotnie XD"
Kaczki przyciągają Ruksów. W Twoim opowiadaniu też XDDD
Uru jest psujem :C Oskubiemy go z piórek i sobie pójdzie... gdzieś. Ekhm >D
,,Takashima Uruha Kouyou, lat 31, brutalnie pogryziony przez psa rasy Chiuaua, należącego do jego dobrego przyjaciela - Takanoriego Rukiego Matsumoto''. Jakoś tego nie widzę XD
Podryw według Yuu - NA KANAPKI! XD
Wszystko na przekór Asó. Ups? .-.
Uruha jest spaczylem. I niczego się nie domyśla. Nigdy. Bo nie umie. Kaczki mają mózg? .3.
Nieeee, Aoi nie chciał, żeby Ruks kogoś mu zastępował. NO TYM BARDZIEJ URUHĘ. Aoś po prostu zakochał się w Ruksie C:
Oks, mogę słuchać Twoich wyżaleń do końca świata, naprawdę <3 Tylko licz się z tym, że i Ty bedziesz słuchała moich na temat SWI XD
kldfhdshadsj TYLE KOMPLEMENTÓW ;w; Jejejeju, ciesze się. Tak straszliwie się cieszę, że podoba się Wam to, co tutaj tworzę >w< *huuuuuuuuuug*
KOCHAM <3


Kocham Was, dzióbki <3
Komentować, komentować~!