czwartek, 28 marca 2013

Reita x Ruki ,,Zjawiskowo'', część III


Kolejna część. Znów krótka. Jednak uprzedzałam, jak będzie...

Wielkie GOMEN za nieumiejętność nazwania pewnej postaci.
Mam nadzieję, że mimo wszystko part przypadnie Wam do gustu.


Ach, dziękuję za taką ilość komentarzy! W życiu się nie spodziewałam, że dobijecie do tylu. Szczególnie pod TYM projektem. Dziękuję! :3

Zapraszam do czytania~

______________________________________________________________


[DZIEŃ SZÓSTY I SIÓDMY]


        Następny dzień minął mi zwyczajnie. Kartkę z imieniem Takanoriego zawiesiłem sobie na ścianie i kiedy na nią spoglądałem, myślałem tylko o jego uśmiechu...

… który nazajutrz wieczorem znów się zmaterializował.
- Jak to jest, że... że tylko ty mnie widzisz...? - spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Odezwał się! Czyli... umie mówić!
Zastanawiałem się jednak, co mam mu odpowiedzieć. Zdecydowałem się na krótkie...
- Nie mam pojęcia...
Zjawa stała, przystępując z jednej bosej stópki na drugą. Była ubrana jedynie w białą przewiewną tunikę, długości przed kolano. Trochę się zaniepokoiłem... Czy duchy mogą się przeziębić...?
- Usiądź... - poprosiłem go. Zjawa podeszła do mojego łóżka, usadawiając się na nim wygodnie.
- Czy duchy odczuwają ludzkie bodźce...? - zadałem nurtujące pytanie. Takanori lekko się uśmiechnął, kręcąc z politowaniem głową. Uwielbiałem ten uśmiech. Polubiłem go przedwczoraj, gdy uśmiechnął się w ten sposób po raz pierwszy... Był taki uroczy, delikatny... Piękny.
- Zależy jakim rodzajem ducha jesteś.
- Jak jest z tobą? - czułem, że tego wieczora zadam mu mnóstwo pytań. Nie pomyliłem się...
- Odczuwam je – odparł. Noc była chłodna. Natychmiast przykryłem chłopaka kocem. - Odczuwam wszystko: ból, głód. Zmęczenie również...
- Zawsze tak będzie?
- Nie... Tylko do pewnego momentu – odpowiadał na moje pytania ze stoickim spokojem. - W końcu stanę się pełnoprawnym... - zaciął się. Szukał odpowiedniego słowa.
- Aniołem? - pomogłem mu.
- Tak... Coś jakby aniołem...
- Czy tylko ja cię widzę? - kolejne pytania padały z prędkością karabinu maszynowego. Nie mogłem się powstrzymać. Chciałem wiedzieć o nim tyle rzeczy...!
- Tak... - odparł bez namysłu. - I nie mam pojęcia, dlaczego... Widocznie to moja misja.
- Misja? - znów zapytałem. Takanori kiwnął głową.
- Co chcesz jeszcze wiedzieć? - zapytał wymijająco. Jeszcze dowiem się o co chodzi.
-  Jak wygląda twój ''świat''?
- Dopiero co tam trafiłem... Mamy tam swojego władcę – lekko spochmurniał po tych słowach. - Jest czymś na wzór Anioła Ciemności... Nie wiem, jak to nazwać. Jako jedyny nosi czarną szatę, podczas gdy inni są ubrani tak, jak ja.
- Anioł Ciemności? Jesteście jakimś złym gatunkiem...? - duch przytaknął.
- Jednak... Ja nie chcę być zły...
- Więc dlaczego tam trafiłeś?
- Popełniłem samobójstwo. Każdy, kto odebrał sobie życie trafia do tego świata... Nasz Pan żywi się ludzkimi duszami, wysysa z nich energię. Misje pozwalają nam tę energię uzupełniać, jednocześnie w ten sposób Pan zyskuje nowe dusze...
- Niczego nie rozumiem... Strasznie to skomplikowane... - przyznałem nieco zakłopotany, drapiąc się w tył głowy.
- Pan zadecydował, że mnie potrzebujesz, stąd moja misja...
- Ja? Potrzebuję...?
- Straciłeś rodziców, jesteś samotny, boisz się przyszłości... - zaczął wyliczać, a mi zrobiło się słabo.
- Skąd... Skąd ty to wszystko...
- Pan Ciemności wie wszystko o nieszczęśliwych ludziach. Czeka tylko na moment załamania się. Czeka na kolejne dusze, by móc  i s t n i e ć. By tamten świat mógł  i s t n i e ć. Bym ja mógł  i s t n i e ć...
- Czeka też na moją duszę...?
- Zobaczysz, Akira. Wszystko zrozumiesz w swoim czasie...

        Chciałem zadać mu kolejne pytanie. Już otwierałem usta, kiedy Takanori rozpłynął się...
-Czekam na ciebie jutro... - szepnąłem, spoglądając na kartkę z jego imieniem, przyczepioną do ściany, tuż nad łóżkiem.

        Usnąłem z ogromem niepewności i dozą strachu oraz przygnębienia. Bałem się, co przyniesie mi kolejny dzień.
W dodatku tej nocy śnili mi się rodzice...





niedziela, 24 marca 2013

Reita x Ruki ,,Zjawiskowo'', część II

Ahoy~

No i kolejny rozdział ,,Zjawiskowo''.
Naprawdę, jestem pod wielkim wrażeniem, że zainteresowałam opkiem tyle osób :3

Jednak... mam wyjątkowe zdolności do psucia fabuły i sprawiania, że niekiedy czytelnicy są rozczarowani, jak było w niektórych przypadkach ,,Pomóż mi... zapomnieć''...
Z góry przepraszam za pisanie Nie-Po-Czyjejś-Myśli i ewentualne zjebanie akcji ;_;/

Na chwilę obecną zapraszam do czytania!

______________________________________________________


[DZIEŃ DRUGI I TRZECI]


        Wczoraj już nie zasnąłem. Spotkanie ze zjawą totalnie zachwiało mój emocjonalny spokój... Do pracy poszedłem niewyspany, co nie umknęło uwadze szefa. Gdy zobaczył mój – delikatnie mówiąc – opłakany stan, kazał mi wrócić do domu, porządnie się wyspać i wpisał mi dwa tygodnie płatnego urlopu. To jest... do końca wakacji. W dodatku dowiedziałem się, że Ryuu (inny pracownik sklepu) zrezygnował ze swojego urlopu, więc z moim nie powinno być problemu.

        Wróciłem do domu, kompletnie nie mając pomysłu na to, co mógłbym robić. Byłem padnięty, więc położyłem się na łóżku i w dość dziwnej pozycji zasnąłem.

        Obudziłem się trochę przed zachodem słońca. Zrzuciłem z siebie koc, udając się do kuchni. Normalnie nigdy nie uciekłbym się do takich środków, lecz tym razem chyba musiałem. Choćbym nie wiem iloma bezsennymi nocami ryzykował – zaparzyłem sobie kawę. Jedną, drugą, a potem i trzecią. Po czwartej rozbolał mnie brzuch, więc postanowiłem dać sobie spokój.
Aby móc ponownie go ujrzeć gotów byłem zrobić wszystko. Nawet wyniszczyłbym resztki swojego organizmu przerażającą kofeiną...

Gdy zrobiło się już wystarczająco ciemno, a telewizyjny zegar wskazał godzinę dwudziestą trzecią, poszedłem z powrotem do sypialni, gdzie położyłem się i zawinąłem w puchaty koc.
Czekałem, uważnie obserwując to drzwi, to okno... Nigdy nie wiadomo którędy mógłby wpaść tym razem...

Jakież było moje zdziwienie, gdy duch tej nocy się nie pojawił, a ja pomimo tylu filiżanek kawy ocknąłem się dopiero rano.
Wściekły zacząłem rzucać poduszkami i kopać we wszystkie szafki, jakie napotkałem po drodze z sypialni do salonu.

A może tamto spotkanie było tylko moim urojeniem? Może to nie zdarzyło się naprawdę?
Na tę myśl zezłościłem się bardziej, ale też posmutniałem. Pewnie gdybym opowiedział komuś o moim niezwykłym spotkaniu, wziąłby mnie za wariata, albo wyzwał od chorych psychicznie!


[DZIEŃ PIĄTY]

      Jednak dwa dni później, gdy miałem iść spać, pojawił się... Stał tuż przy drzwiach mojej sypialni, patrząc na mnie z lekkim zakłopotaniem. Ja zaś bezczelnie wpatrywałem się w niego, w dodatku z otwartą buzią.
Był... Był jeszcze piękniejszy, niż wtedy!
Zjawa przeszła przez kawałek pokoju, by po chwili usiąść pod ścianą, naprzeciw mojego łóżka.
W moich myślach obecnie krążyło tylko jedno pytanie: czy ja śnię?
Duch patrzył to na mnie, to na podłogę, gładząc dłonią mięciutką wykładzinę.
-Jak masz na imię...? - zapytałem półszeptem, mając nadzieję, że jakoś uda mi się z nim porozumieć. Ten jednak wstał, rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym podszedł do stolika, na którym leżał kawałek białej kartki. Chwycił flamaster leżący obok i na papierze zaczął kreślić duże, kształtne znaczki. Po chwili wręczył mi kartkę, a napis na niej głosił ''タカノリ ''
-Takanori... - szepnąłem do siebie. Duch skinął głową i delikatnie się uśmiechnął.
Spojrzałem ponownie na kartkę trzymaną w dłoniach, a gdy podniosłem głowę...
...Już go nie było...

Lecz tym razem miałem dowód, że był tu. Widziałem go. On naprawdę istnieje...!
Miałem kartkę, na której kształtnymi, precyzyjnymi znaczkami nakreślił swoje imię.
-Miło było cię poznać, Takanori... - powiedziałem w powietrze i przyłożyłem głowę do poduszki.



piątek, 22 marca 2013

Reita x Ruki ,,Zjawiskowo'', część I


Pozwólcie, że zacznę nową serię (zapewne) znienawidzonym do granic REITUKI.
Powiecie, że pospolite, że nudne, że przesłodzone, że obrzydło.
Inny paring mi tu nie pasował.

Pomysł miałam ciut inny, niż wszystkie, więc nie zrażajcie się od razu.

Sęk w tym wszystkim, że poniższe 'zjawisko' opisałam w swój własny sposób, a nie w taki, z jakim zapewne wiele osób miało do czynienia w książkach fantastycznych, czy jakichtam.
Jest tak, jak sobie wyobraziłam, więc... proszę o niehejtowanie, że ''duchów tak naprawdę nie widać'', czy coś takiego...
Moja wyobraźnia podsunęła mi taki obraz, a nie inny.

Mogłam nie dzielić tego na części, lecz uznałam, ze tak będzie mi wygodniej, gdyż opowiadanie nie jest skończone, a chciałabym nadgonić moje opóźnienie.
Tym samym party będą krótkie, gdyż akcję będę się starała opisywać dniami.


A teraz zapraszam do czytania ♥

__________________________________________________________


[DZIEŃ PIERWSZY]

       Jak na siedemnastolatka, dzielnie pokonałem kolejny dzień ciężkiej harówy. Pracowałem w pobliskim sklepie już od dość dawna, jednak mimo mojego ,,stażu'' praca nie stała się ani lżejsza, ani lepiej płatna...
Po powrocie do domu, zmęczony ległem na łóżku. Po chwili jednak postanowiłem wziąć zimny, orzeźwiający prysznic.
        Dzisiejszy dzień należał do tych, kiedy to termometr wskazywał ponad trzydzieści stopni Celsjusza. Klimatyzacji w sklepie nie mamy. Jest to bowiem niewielki, miejscowy sklepik (co wcale nie oznacza, że nie jest odwiedzany. Wręcz przeciwnie). Sezon letni jest jedną wielką męczarnią... Nie dziwię się że większość pracujących bierze w tym czasie urlop...

Będąc już w swoim pokoju, rozebrałem się do naga i spokojnym krokiem przeszedłem przez korytarz do łazienki. Wszedłem pod prysznic, oblewając się strumieniem lodowatej wody. Miałem wrażenie jakby miliony maleńkich igiełek wbijało mi się w skórę. Zacząłem głośno syczeć, czując, jak wszystko wręcz boli mnie od temperatury wody.
Po upływie krótkiej chwili opuściłem kabinę i osuszyłem ciało szorstkim ręcznikiem. Ubrałem się w luźne krótkie spodenki i koszulkę z krótkim rękawem, po czym przeszedłem do mojej prowizorycznej sypialni.
Położyłem się na łóżku, wsłuchując się w kojącą ciszę. Zamknąłem oczy...

...A kiedy otworzyłem je ponownie, w pokoju panował mrok. Jednak nie wstawałem. Leżałem, tępo wpatrując się w ścianę, znajdującą się kilka centymetrów przed moją twarzą.

Od ciągłego tkwienia w bezruchu, moje ciało drażnił chłód wieczoru. Naciągnąłem na siebie miękki koc i odwróciłem się na drugi bok.
Wtem zobaczyłem, że nie jestem w tym pokoju sam...
Na parapecie mojego okna siedział... siedziało  c o ś... Wymachiwało przy tym nogami i... patrzyło. Patrzyło wciąż przed siebie, jakby na ścianie naprzeciwko znajdowało się coś fascynującego.
Postać była śliczna. Gdybym porównał jej urodę do lalki – mało bym się pomylił. Miała lekko falowane włosy, profesjonalnie ułożone, dość długie. Zasłaniały jej twarz, jednak dało się zauważyć jej cudowny profil.
Lecz jedno mi się nie zgadzało... Dziewczynę otaczała jakby delikatna poświata...
Patrzyłem na nią z ogromnym skupieniem. Leżąc, nie wykonywałem najmniejszych ruchów. Nie chciałem jej spłoszyć...
Choćbym nie wiem jak starał się dociekać którędy dostała się do mojego mieszkania, żadna z odpowiedzi nie brzmiałaby prawdopodobnie i racjonalnie. Ręczę moją głową, że zamykałem drzwi po wejściu do domu!
Niestety, po chwili traf chciał, że kichnąłem. Zdezorientowana postać odwróciła głowę w moją stronę i patrzyła na mnie z przerażeniem. Wpatrywała się we mnie, jakby dopiero zauważyła, że tu jestem...
Im dłużej otaksowywałem zjawę wzrokiem, tym coraz bardziej uświadamiałem sobie, że... to chłopak.
Faktycznie, w jego twarzy było coś chłopięcego... Mimo wszystko, to i tak nie zmieniało faktu, że... był intrygujący. I piękny.
Zjawa powoli zeskoczyła z parapetu, robiąc to tak delikatnie i płynnie, że bałem się, że za chwilę wsiąknie w ziemię. Zaczęła cofać się w stronę drzwi. Powolutku podniosłem się do siadu.
-Nie bój się... - szepnąłem, mącąc ciszę. Wyciągnąłem w jego stronę dłoń, lecz... uciekł, zniknął, rozpłynął się...
Serce łomotało mi jak szalone.

Co to w ogóle było...?
Nie ważne, czy był to sen. We śnie, czy na jawie, chciałbym ujrzeć go jeszcze raz...