poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Reita x Ruki ,,Zjawiskowo'', część V


13 komentarzy, a ja dopiero coś dodaję. Masakra...

Dziś króciutko, ale dowiecie się paru faktów ze świata Takanoriego~
Wydaje mi się, że wyszłam z wprawy z pisaniem... Sami oceńcie ,_,

__________________________________________________________________



[DZIEŃ DZIESIĄTY]

        Usilnie próbowałem podnieść się z łóżka, jednak wciąż nie dałem rady. Powieki wydawały się być zrobione z ołowiu. Za nic w świecie nie mogłem otworzyć oczu, więc postanowiłem, że jeszcze trochę pośpię. Na pewno nie mogło być później, niż siódma rano.

        Kiedy obudziłem się po raz drugi, już nie walczyłem z powiekami. Najwyraźniej potrzebowałem dziś więcej snu.
Kiedy zerknąłem na zegarek, wskazywał godzinę trzynastą. No ładnie. To dziś sobie pospałem...
Od razu podniosłem się z łóżka, po czym wykonałem podstawowe poranne czynności, jak poranna toaleta, ogarnięcie mieszkania i najważniejsze: pójście do sklepu po ciastka. Duży zapas ciastek.

        Przygotowałem wszystko na wieczór, by nie musieć biegać po dokładkę ciasteczek. By Takanori znów nie zniknął w momencie mojej nieuwagi...

***

        Podsunąłem szatynowi pojemnik pod nos, na co ten bardzo się ucieszył. Sięgnął po słodycz, a ja chciałem zebrane dotąd informacje złączyć w jedno. Bo nic z tego wszystkiego nie rozumiałem...
- Takanori...
- Hum? - mruknął.
- Ile czasu będzie trwało... to znaczy... nie, żebyś mnie źle zrozumiał!
- Mów wprost...
- Ile czasu będziesz mnie tak odwiedzał?
- Aż zakończę swoją misję...
- Teraz ty powiedz mi wprost, o co z tą misją chodzi... Nie lubię, gdy ktoś tai przede mną rzeczy dotyczące mnie samego.
- Akira, nie mogę. Zrozum, że nie mogę ci tego powiedzieć...
- Takanori...
- A chcesz mnie jeszcze kiedykolwiek zobaczyć? - przerwał, spoglądając mi w oczy z pewnego rodzaju bólem wymalowanym na twarzy.
- Oczywiście, że...
- Więc nigdy więcej nie wypytuj o misję...
- Ale zakładam, że... i tak kiedyś znikniesz. Każda misja ma swój początek i koniec... Prawda?
- Tak, to prawda. W zasadzie jest jeszcze jedna możliwość, przez którą mógłbym... zniknąć. I nie chodzi o misję.
- Jaka to 'możliwość'?
- Tego też nie mogę powiedzieć...
- A wiesz, kiedy to nastąpi...?
- Nie wiem. Jedynie się domyślam... - znów otaksował mnie wzrokiem.
- Co mówią twoje domysły? - próbowałem w końcu to z niego wydusić.
- Aż tak bardzo chcesz się mnie pozbyć?
- Przecież mówiłem ci na początku, że nie chcę, byś źle mnie zrozumiał! Po prostu... Naprawdę, boję się, że cię stracę...
- To będzie trudne... - westchnął.
- Postaram się, by takie nie było – zapewniłem zjawę, posyłając jej szczery uśmiech. Złapałem chłopaka za doń, wiedząc że nie jest iluzją. Gładziłem ją kciukiem. W dotyku przypominała jedwab. Taka z pewnością był aniołem...


- Takanori, ile ty właściwie masz lat?
- Szesnaście, nie mówiłem ci? - mruknął, spoglądając na nasze dłonie, które nadal były ze sobą splecione.
- Nie mówiłeś... Wy się... starzejecie?
- 'Starzenie się', to trochę niezbyt dobrane słowo... My 'dorastamy'. Jednak dorastamy tylko wtedy, gdy czujemy potrzebę kontynuowania życia ziemskiego, tak w pewnym sensie... Jeśli nie możemy przywyknąć do tego, że zgodnie z ziemską regułą z każdą sekundą jesteśmy starsi i... takie tam brednie... Rozumiesz?
- Rozumiem... No a jeśli masz ochotę dorosnąć normalnie?
- Mało kto się na to decyduje... Ale jeśli tego chcemy, to idziemy do naszego Pana i prosimy go o eliksir. Kiedy go wypijesz, nie ma żadnego antidotum. Wciąż dorastasz, jednak nigdy nie przestajesz. Żyjesz wiecznie. To naprawdę trudne, zważając na wszystkie choroby, dotykające ludzi starszych...
- Trochę skomplikowane...
- Nie aż tak, jak cały mechanizm  i s t n i e n i a  naszego świata...
- W to akurat nie wątpię.


- Niedługo muszę wracać... - westchnął, kładąc głowę na moim ramieniu.
- No nie...
- Kończy mi się pyłek... - z kieszonki w swojej białej tunice wyjął małą buteleczkę ze złotym proszkiem, lekko nią potrząsając.
- Pyłek? - wskazałem na pojemniczek.
- Nasz miernik czasu, gdy jesteśmy na ziemi... U nas czas nie upływa. No chyba, że dla tych, którzy wypili eliksir – szatyn schował buteleczkę z powrotem.
- Fajnie macie – zaśmiałem się. - Też chciałbym, żeby wakacje mi nigdy nie minęły.
- Nie wiesz, co mówisz – też się zaśmiał. - Gdyby nie te przepustki tutaj, sfiksowałbym, naprawdę. - Takanori jeszcze raz spojrzał na nasze dłonie. - Muszę iść... - odparł po chwili.
- Ale...
- Wrócę jutro... Trzymaj się, Akira – musnął ustami mój policzek, uśmiechając się do mnie pięknie. Po chwili skierował się w stronę wyjścia z pomieszczenia, rozpływając się w połowie drogi.

Serce biło mi jak szalone.
Usnąłem z uśmiechem na ustach, niecierpliwie wyczekując dnia kolejnego.


środa, 10 kwietnia 2013

Reita x Ruki ,,Zjawiskowo'', część IV


Ohayou minna~!

Przybywam z nowym rozdzialikiem i przeprosinami za zwłokę ;_;
Nie wnikajmy, purisu~

Miłego czytania~!


KOLEJNA CZĘŚĆ PO MINIMUM 11 KOMENTARZACH (ノ´▽`)ノ

_________________________________________________________________



[DZIEŃ ÓSMY I DZIEWIĄTY]


Jechaliśmy samochodem na urlopowy wypad za miasto. Było ciepło. Środek wiosny, wszędzie kwitły wiśnie. W drodze śmialiśmy się, śpiewaliśmy wspólnie ulubione piosenki, gdy nagle na ulicę wybiegło jakieś zwierzę. Tata w efekcie gwałtownie skręcił, z wielką prędkością uderzając w drzewo...

Zbudziłem się zlany potem.

Podniosłem się do siadu i przetarłem mokre od łez oczy. Poszedłem do kuchni, by napić się wody. Przy okazji łyknąłem jakiś środek na uspokojenie.

Rodzice zmarli w wypadku ponad trzy lata temu. Cudem przeżyłem. Byłem w ciężkim stanie, ale mój organizm wyjątkowo dzielnie walczył ze wszystkimi kontuzjami.
Po ich śmierci zajmowała się mną babcia lecz umarła ponad rok temu. Opieka społeczna przestała interesować się moją sytuacją już dwa miesiące po wypadku. Zostałem sam... Choć teraz może niezupełnie...

Po kilku minutach rozmyślań poszedłem pod prysznic. Potraktowałem swoje ciało letnią wodą, po czym przebrałem się w jakiś t-shirt i krótkie spodenki, gdyż dziś znów było upalnie.

***

Po całym dniu obijania się, stwierdziłem, że powinienem iść spać. Nie nastawiałem się zbytnio na dzisiejsze spotkanie z Takanorim. Właściwie byłem w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach pewny, że nie przybędzie.

Nie myliłem się.
Takanori pojawił się dopiero następnego dnia i tylko czekał, aż ponownie zaproszę go pod koc.

Pod ręką miałem akurat słój z ciasteczkami, które uwielbiałem. Miałem nadzieję, że Takanori je polubi.
Podsunąłem pojemnik duchowi, a ten, po chwili namysłu poczęstował się.
- Pyszne... - zamruczał, zjadając ciasteczko.
W ciszy pałaszowaliśmy ciastka, dopóki słój nie zrobił się pusty...


- Mogę coś zrobić? - zapytałem.
- Co takiego?
- Chciałbym... Chciałbym cię dotknąć... - speszyłem się nieco, uświadamiając sobie dwuznaczność mojej wypowiedzi. Jednak Takanori odważnie, jak gdyby nigdy nic, wyciągnął rękę przed siebie.
- Proszę - odparł. Pogładziłem jego dłoń.
- Ja cię... - powiedziałem do siebie, będąc w niemałym szoku.
- Hm...?
- Mimo tego, że jesteś duchem, jesteś jednocześnie... materią?
- To dość skomplikowane... - zabrał dłoń, opatulając się kocem. - Tylko ty mnie widzisz, toteż tylko ty możesz mnie... - znów nie mógł znaleźć słowa.
- Rozumiem, rozumiem... - przerwałem niezręczny moment. Mimo to i tak na jakiś czas między nami zapadła cisza.


- Jesteś niesamowity, Akira.
- Ja? Dlaczego...? - zdziwiłem się bezpośredniością zjawy.
- Jak ty sobie radzisz sam z tym wszystkim...? Bo przecież chodzisz jeszcze do szkoły. Masz 17 lat.
- Znalazłem... a raczej zaproponowano mi pracę w pobliskim sklepie. To mieszkanie wynajmuję od mojego szefa. Dzięki temu, że mnie zatrudnił, pracuję na czynsz, dodatkowo wypłaca mi niewielka sumkę na zaopatrzenie i tak dalej...
- A teraz? Czemu nie jesteś w pracy?
- Dostałem dwa tygodnie płatnego urlopu – uśmiechnąłem się pod nosem.
- Rozumiem... A masz jakichś przyjaciół? Znajomych...?
- Teoretycznie... no mam... - podrapałem się w tył głowy.
- Jacy są? I kim są?
- A co? Teraz im chcesz się objawić?
- Nie... - zachichotał dźwięcznie. Mówiłem już, że ma piękny uśmiech...?
- Więc... Jeden ma na imię Yuu, a drugi Kouyou. Są... są parą.
- Parą?
- No... Razem. W związku. Rozumiesz...
- Nie brzydzisz się? - zdziwił się. Ja również zdziwiłem się jego reakcją...
- Mam się brzydzić kumpli tylko dlatego, że są innej orientacji? Nie tolerujesz tego?
- N-nie...! Skąd! Zdziwiłem się, bo... jeszcze nigdy nie spotkałem tak tolerancyjnego hetero...
- I tu mamy problem.
- Też jesteś...
- Jestem.
- Ja też... byłem – zaśmiał się. Zawtórowałem mu.
- W waszym świecie nie możecie zawierać żadnych związków...?
- Nie... To zły świat. Tam nie ma czegoś takiego, jak... miłość. A przynajmniej jest to niedopuszczalne... To trochę pogmatwane, nawet jak dla mnie.
- Ja też tego nie rozumiem...
- Jeżeli z kimś się zwiążemy, staniemy się najgorszymi z możliwych. Niżej spaść nie chcę...
- A-aha... - mruknąłem.
- Akira, masz jeszcze trochę tych pysznych ciasteczek...? - zapytał. Uroczo się przy tym uśmiechnął, całkowicie zmieniając swój nastrój.
- Um... Zaraz... Zaraz pójdę sprawdzić – wstałem, udając się do kuchni.
- Aki, czekaj! - zawołał za mną, zatrzymując mnie w progu sypialni.
- Tak...?
- Mógłbym tu przybywać... tak codziennie...?
- Czekałem, kiedy w końcu o to zapytasz – uśmiechnąłem się, po chwili twierdząco kiwając głową. Zjawa wyraźnie się ucieszyła.
Poszedłem sprawdzić, czy mam jeszcze ciasteczka. Okazało się, że zjedliśmy wszystkie...
Wróciłem do sypialni.
- Niestety nie... - zacząłem, lecz jedno mi nie pasowało. - Takanori?! Taka! - wołałem. Chłopaka już nie było...