- O piętnastej, pod Hachikō - rozbrzmiał niski głos po drugiej stronie telefonu. Nie na tyle niski, by porównywać go z głosem Rukiego, który aktualnie kończył palić papierosa. Nikotynowa używka zmieniła jego barwę nie do poznania.
- Znów chcesz? - sarknął młodszy, przeglądając się krytycznie w lustrze. Rozczochrane włosy i zmęczona twarz z pewnością nie było tym, co chciał ujrzeć. - Przecież wczoraj 'to' robiliśmy - Nie nazywając rzeczy po imieniu stwierdził, że dziś mu się nie chce, że nie ma ochoty, że wygląda źle. Zupełnie nie tak, jakim powinien oglądać go Akira.
- Nie, nie o to chodzi. Przyjedziesz? - niemal błagalny ton rozmówcy sprawił, że Ruki uległ blondynowi. Cóż takiego mogło sprawić, że Akira nie miał ochoty na seks? A raczej szybki numerek gdzieś w miejscu publicznym, czy też - znacznie dłuższy (i znacznie rzadszy) - w jego sypialni.
- Zastanowię się - odrzekł Takanori, od razu się rozłączając. Nie podobało mu się to, że był dla Akiry na każde jego skinienie. Z drugiej strony tak cholernie tego pragnął, że sam paradoksalnie zamieniał się w chūken Hachikō - wiernego pieska. Nie potrafił odmawiać, więc postanowił, że zadzwoni do niego tuż po czternastej, ażeby samemu zdążyć na jakiekolwiek metro, zmierzające w stronę umówionego miejsca.
Ruki już od dawna był zauroczony w Akirze. Uwielbiał, gdy ten pieścił jego drobne ciało - nawet jeśli chodziło jedynie o nic nie znaczący akt w ciasnej kabinie toalety. Wspólnie postanowili, że będą parą niezwykłą, nietypową, bo opierającą się jedynie na seksie. W dodatku takim na zawołanie.
,,Jeden telefon, a gdzieś się spotkamy'' - brzmiało zwyczajowe pożegnanie ze strony Rukiego, który tuż po odejściu w swoją stronę tęsknił za ciepłymi dłońmi kochanka, muskającymi wcześniej jego rozgrzane uda. Trwali w takiej relacji już długi czas, którego Ruki nawet nie liczył i nic nie zapowiadało się na to, by sytuacja miała ulec zmianie.
Kończąc rozprowadzać fluid, Takanori zajął się subtelnym podkreślaniem swoich atutów i kryciem niedoskonałości. Po skończonej robocie obejrzał się w lustrze, sprawdzając, czy czarne, mocno obcisłe rurki odpowiednio opinają się tu i ówdzie. Kiedy stwierdził, że wygląda w miarę dobrze, wyjął z rozsuwanej szafy, znajdującej się w korytarzu, wełniany płaszcz, za którym wypadł karminowy szal. Zeszłoroczny prezent bożonarodzeniowy od Akiry. Zapomniał o nim, a raczej chciał zapomnieć, gdyż uważał, że takie części garderoby - dodatkowo spryskane ładnymi perfumami - są czymś prywatnym. Takie rzeczy w prezencie dostawał kiedyś od kochającej mamy, gdy był małym dzieciakiem.
Nostalgicznie wspomniał swoje niezbyt beztroskie dzieciństwo, wpatrując się w szal o głębokim, bordowym odcieniu. Postanowił, że założy go dziś na spotkanie z blondynem. Po chwili jednak powrócił do wykonania zamierzonej czynności. Chwycił małą, obrotową rolkę z samoprzylepnym papierem i dokładnie oczyścił swój czarny płaszcz. Dochodziła trzynasta, miał jeszcze dużo czasu.
Po jakimś czasie iPhone Rukiego obwieścił wesołą, głośną melodyjką czyjąś chęć połączenia się z właścicielem telefonu. Takanori w zamyśleniu podniósł urządzenie z komody, przestając czyścić płaszcz.
- Moshimo...
- To jak, przyjedziesz? - zniecierpliwiony głos nie dał skończyć blondynkowi formułki grzecznościowej, więc jedynie westchnął.
- Tak, przyjadę. Daj mi się przygotować w spokoju... - rzucił Ruki oschle, głosem niewyrażającym żadnych emocji. Nie chciał pokazywać, że zależy mu na Akirze trochę bardziej, niż na dzieleniu z nim jednego łóżka.
- Ubierz się jakoś... ładnie - dodał Akira w typowy dla siebie sposób - nieskomplikowanie i niezbyt konkretnie.
- Ładnie...? - mruknął pod nosem Takanori, gdyż nie rozumiał definicji tegoż słowa. Miał wyglądać seksownie? Elegancko? A może po prostu kawaii? Postanowił nie zmieniać w swoim wyglądzie niczego.
- No... Ładnie. Słuchaj, muszę kończyć, bo zostawiłem żelazko... Kurwa! - usłyszał Ruki, gdyż Akira nie zakończył rozmowy. Takanori uśmiechnął się tylko pod nosem i pokręcił głową z politowaniem, udając się do kuchni, by zaparzyć sobie zielonej herbaty. Wsłuchiwał się przy tym w ciszę, jaka wypełniała jego puste i niemiłosiernie akustyczne mieszkanie.
Gdy było po czternastej, Ruki zaczął szykować się do wyjścia. Założył czarny, uprzednio dokładnie wyczyszczony płaszcz, na nogi wsunął czarne botki, a szyję oplótł karminowym szalem, skrapiając go delikatnie ulubionym zapachem unisex. Na nos wcisnął jeszcze ciemne okulary, które co jakiś czas musiał nasuwać z powrotem.
Jego tlenione włosy idealnie kontrastowały ze szkarłatem szalika i czernią reszty stroju. Takanori poprawił jeszcze swoje spodnie, które zsunęły mu się nieco z chudych bioder. Chwycił modną, czarną torbę i stwierdził, że jest gotowy na spotkanie z Akirą.
Na pobliską stację Ruki dotarł przed czasem; na właściwe metro czekał dziesięć minut. Jego maniery nie pozwalały mu nawet na najdrobniejsze spóźnienie, szczególnie gdy miał spotkać się z Reitą. Nie pozwalał na siebie długo czekać, gdyż sam też nie lubił czekać na innych.
Takanori przez całą drogę słuchał muzyki na swoim najnowszym modelu iPod'a, co nieco poprawiło jego humor. Zastanawiał się też, co mieliby robić w tej dzielnicy, w Shibuya. Wprawdzie mieszkał trzy stacje stąd, jednak ich spotkania zwykle odbywały się bardziej na miejscu (choć tak naprawdę wcale 'na miejscu' nie były). Ruki nie chciał zbyt wiele o tym rozmyślać, dlatego przez tę niedługą podróż oddał się kojącym właściwościom muzyki, wciskając nos w pachnący szal.
Kiedy blondynek wysiadł z metra, wyszedł tuż przy Hachikō-guchi. Sprawdził godzinę na swoim iPhonie. Było przed piętnastą, nie spóźnił się. Ruki zaczął rozglądać się wokół, jednak po chwili skierował się pod pomnik uroczego pieska, poprzecieranego głównie na łebku. Stojąc tam, chuchał sobie na zmarznięte dłonie, gdyż nigdy nie nosił rękawic. Zaczynało się ściemniać, tłum wcale nie malał, a mróz - przeciwnie - stawał się większy z każdą kolejną minutą stania w bezruchu.
Takanori co jakiś czas nerwowo zerkał na godzinę w telefonie, który wskazywał kilkanaście minut po piętnastej. Był zły, zmarznięty, a jego czerwone policzki kolorystycznie zaczynały przypominać jego szalik. Kiedy miał zamiar zadzwonić do spóźniającego się Reity, nagle niczym spod ziemi wyrosła przed nim wysoka, szczupła sylwetka. Uniósł wzrok w górę, upewniając się, czy to aby na pewno odpowiednia osoba.
- Dziewiętnaście minut spóźnienia! - krzyknął niższy, podsuwając rozmówcy wyświetlacz telefonu pod sam nos tak, że Akira musiał zezować, by cokolwiek ujrzeć.
- Przepraszam, samochód nie chciał odpalić i musiałem jechać metrem, na które przy okazji się spóźniłem... Ruki, naprawdę nie chciałem, byś tyle czekał! - kiedy Takanori usłyszał te przeprosiny, miał ochotę pogniewać się również za to, że Reita nawet nie zaproponował mu podwózki, podczas gdy sam musiał ciągnąć się zatłoczonym metrem. Mimo wszystko postanowił mu odpuścić.
- Nie szkodzi, rozumiem - westchnął, a Akira w tym momencie zdjął jego przyciemniane okulary. - Co robisz...?
- Bez nich wyglądasz lepiej. Tak przy okazji... Ładny szalik. Nowy? - zapytał wyższy blondyn, czym wzbudził w Rukim niemałą frustrację.
- To przecież... Od ciebie. Nie pamiętasz...?
- Wiem, króliczku. Tylko żartowałem. Rzadko go nosisz - skwitował po chwili. - Do twarzy ci w nim - dodał, przygarniając niższego ramieniem do siebie, całkowicie ignorując otaczający ich zewsząd tłum. Ruki miał ochotę wtulić się w Akirę jeszcze bardziej, lecz jedynie nogi się pod nim ugięły. Nie był w stanie wykonać żadnego ruchu.
Chwilę później przypomniał sobie o celu spotkania. A raczej jego braku.
- Akira, po co mnie tu zaciągnąłeś? Mogliśmy się spotkać gdzieś bliżej.
- Powinniśmy się zbierać - mruknął Akira, zerkając na swój zegarek. - Chodź, to niespodzianka - dodał zdawkowo, co wcale nie zadowoliło Rukiego. Wręcz przeciwnie - tylko zwiększyło jego ciekawość.
Szli ramię w ramię. Nic nie wskazywało na to, że są kochankami. W pewnym momencie Ruki niepewnie chwycił Akirę pod rękę. Niemal niewidocznie, nieśmiało, co do Takanoriego wcale podobne nie było. Miał dość stwarzania pozorów, co do swojego chłodnego wizerunku. Chciał wyznać Reicie, co do niego czuje i dać sobie święty spokój z całym tym udawaniem. Jednak nie mógł. Zostało mu czekać, zadowalając się wspólnymi, upojnymi nocami.
Po chwili Akira skręcił w jedną z uliczek. Potem w kolejną i jeszcze jedną. Shibuya było jednym, wielkim labiryntem, którego Takanori nie znał aż tak dobrze.
- To tutaj - mruknął Akira, uśmiechając się do Rukiego. Blondynek podniósł głowę, odczytując z ładnie podświetlonego szyldu nazwę restauracji, która wyglądała na bardzo drogą.
Po wejściu do środka Takanori rozejrzał się po personach, cicho rozmawiających z partnerami przy swoich schludnie nakrytych stolikach. Kobiety były ubrane elegancko, mężczyźni przeważnie mieli na sobie garnitury lub marynarki. - Stolik na nazwisko Suzuki - rzekł Reita z szarmanckim uśmiechem do jednej z pań z personelu. Od obojgu odebrano okrycia wierzchnie, a Takanori w jednej chwili pożałował, że nie założył na siebie czegoś odpowiedniejszego, niż ćwiekowana ramoneska.
- Nie wiedziałem, że tutaj będzie tak... - zawstydzony blondynek próbował zakryć się kusą kurteczką, patrząc na elegancko ubranego kochanka.
- Nie szkodzi, to moja wina... Mogłem cię jakoś bardziej nakierować. Mimo wszystko wyglądasz cudownie, jak zawsze - starszy szepnął na ucho Takanoriemu, podczas gdy prowadzono ich do zamówionego stolika, umiejscowionego niemal w kącie ogromnej sali.
Kiedy Ruki razem z Akirą zajęli swoje miejsca, podano im karty dań.
- Poproszę łososia. A ty, co wybierasz, Takanori? - blondynek dłuższą chwilę wpatrywał się w obszerne menu.
- To samo.
- I butelkę dobrego wina.
Niezręczna cisza dokuczała Takanoriemu niemal tak samo, jak nieodpowiedni do sytuacji ubiór. Miał ochotę zbesztać Akirę za to, że nie określił celu wyjścia trochę wcześniej, wystawiając go tym samym na pośmiewisko.
- Więc... - zaczął młodszy. - Gdzie chcesz 'to' zrobić? W toalecie? Pod stolikiem...? - nawet ta najdziksza i najbardziej zboczona natura Rukiego kazała mu przystopować ze zbereźnymi pomysłami. Poza tym obrusy były za krótkie. Nie potrafiłby tak przy wszystkich...
Z drugiej strony nie wierzył w żadną kolację-niespodziankę. Był przekonany, że eleganckie spotkanie miało jakiś wyższy, nieznany jemu cel.
- Nie, Takanori... - Suzuki zaśmiał się pod nosem, patrząc na niczym niewzruszoną minę Rukiego. - Mówiłem ci przez telefon, że nie o to mi chodzi. Zaprosiłem cię na kolację. Dziś mija rok, odkąd... - nieokreślony ruch dłońmi w powietrzu oznaczał jedno. To ich ,,rocznica''. Blondynek nieco się speszył.
- Od pierwszego pożycia... - żachnął, próbując się rozluźnić.
- Mógłbyś być czasem mniej dobitny... - stwierdził starszy, po chwili sięgając do swojej aktówki. - Mam coś dla ciebie - mruknął, wyciągając na stolik średnich rozmiarów prostokątne pudełko, przewiązane czerwoną wstążeczką.
- Nie trzeba było... - Ruki, speszony do granic jego osobistych możliwości, poczuł się naprawdę nieswojo, podnosząc wieczko pudełka. W środku znajdowała się para skórzanych rękawic ekskluzywnej marki. Karminowych, idealnie pasujących do szalika.
- Wolałbym usłyszeć coś innego - uśmiechnął się starszy blondyn, patrząc na Takanoriego.
- Dziękuję... Są naprawdę piękne - dodał Ruki, z łagodnym uśmiechem zerkając na kochanka.
- W końcu nie będziesz marzł w dłonie - stwierdził Akira, jednak Takanori w duchu wcale nie cieszył się z prezentu. Wolał być trzymany za rękę przez Reitę. Wolał czuć jego ciepło, niż to sztuczne, wytwarzane przez rękawice.
- Tak... Ale ja nie mam nic dla ciebie. Nie podejrzewałem, że liczysz czas, odkąd... no wiesz... - Ruki nie chciał popełnić błędu, określając ich relacji przedmiotowo. Choć nie wiedział, jak inaczej ma to nazwać. Nie wkładali w tę znajomość jakichś głębszych uczuć. Przynajmniej tak myślał Takanori o Akirze.
- Nie szkodzi. Twój uśmiech mi wystarcza.
Po chwili luźnej rozmowy kelner przyniósł zamówione dania. Ruki czuł się bardzo dobrze w towarzystwie Akiry podczas tego czarującego wieczoru. Z każdą kolejną lampką białego, półsłodkiego wina, blondynek był coraz bardziej rozluźniony. Miał słabą głowę. Kilka kieliszków wystarczyło mu do wkroczenia w stan alkoholowego upojenia.
- Zbierajmy się już - stwierdził Akira, zauważając, że w lokalu zostało niewiele osób, a czas upływał bardzo szybko.
- Masz rację - przyznał Takanori, wstając z krzesełka nieco chwiejnie.
- Wrócimy do mnie, mieszkam bliżej niż ty - fakt, że starszy mieszkał dwie stacje stąd, wcale niczego nie zmieniał. Jednak Ruki zgodnie przystał na tę propozycję. Każda minuta pobycia z Akirą sam na sam wydawała mu się genialnym pomysłem.
Im robiło się później, tym mróz bardziej dawał się we znaki. Takanori szedł z Akirą pod rękę, podziwiając szkarłatne rękawiczki - prezent od swojego partnera.
- Dlaczego akurat ten kolor...? - zapytał ukradkiem, z czystej ciekawości.
- Kojarzy mi się z tobą - stwierdził Akira po chwili namysłu. - Pasuje do ciebie. Poza tym, uwielbiasz szkarłatne róże, nieprawdaż? Ten kolor w zupełności cię odzwierciedla. Seksowny, tajemniczy i po prostu... piękny - dodał, a Takanori nieco się zarumienił, od razu chowając nos w pachnącym jeszcze szalu.
- Dziękuję... - odparł. Resztę drogi odbyli bez słowa, docierając na stację, gdzie wcale nie musieli czekać na metro.
W skromnie urządzonym mieszkaniu Akiry znaleźli się kilkanaście minut później. Reita odwiesił ich płaszcze na wieszak, zapraszając Rukiego do salonu.
- Herbaty? Alkoholu chyba mamy dość - mruknął, rozluźniając krawat.
- Nie, dziękuję. Ale chętnie łyknę coś na ból głowy.
- Źle się czujesz?
- Chyba za dużo wypiłem... - odparł półszeptem, kładąc się na skórzanej sofie. Po chwili połknął dwie pigułki, oczekując upragnionego efektu.
- Może wolisz położyć się w sypialni?
- Z tobą...? Czemu nie - uśmiechnął się zawadiacko młodszy, z małą pomocą kochanka podnosząc się z kanapy. Akira chwycił partnera za biodra, kiedy ten, kusząco nimi poruszając, skierował się do przytulnej sypialni.
Takanori pociągnął Akirę za krawat tak, że starszy wylądował na nim. A właściwie nad nim, gdyż ich twarze dzieliła niewielka odległość. Ruki od razu odchylił głowę na bok, gdyż usta Reity niebezpiecznie zbliżały się do jego.
- Bez całowania... - blondynek zacisnął usta w wąską kreskę. Już na samym początku umawiali się, że seks pozostanie jedynie seksem. Zwykłą cielesną przyjemnością, niczym więcej.
Plany młodszego zostały jednak pokrzyżowane, kiedy to blondyn z powrotem odwrócił jego głowę, delikatnie smakując pełnych warg Takanoriego. Był to ich pierwszy pocałunek. Ruki nie sądził, że w jednej chwili można czuć tyle sprzecznych emocji.
- Dlaczego to zrobiłeś...? - zapytał blondynek, patrząc prosto w oczy kochanka. - Coś do mnie czujesz? - dodał głupio, jakby fakt, że Reita go pocałował, nie był czymś wystarczającym na rozwianie wszelkich wątpliwości.
- Kocham cię, Takanori. Kocham cię nieprzerwanie od bardzo dawna. Zdecydowałem, że dzisiejszy dzień będzie najlepszą okazją do wyznania tego... - Akira nie czekając dłużej, ponownie pocałował Rukiego, a jego dłonie zaczęły błądzić po drobnym ciele. Takanori cieszył się, że to on postawił ten pierwszy krok. Nie podejrzewał, że starszy go kochał...
Blondynek oplótł ramionami szyję ukochanego, pozwalając mu na wszelkie pieszczoty. Był rozentuzjazmowany, dodatkowo wypity alkohol szumiał przyjemnie w głowie, potęgując doznania. Akira zapamiętale całował szyję Rukiego, na co ten mruczał z aprobatą, próbując zdjąć z kochanka zbędną koszulę.
Starszy schodził z pocałunkami coraz niżej, całkowicie pozbawiając Rukiego ubrań. Szarpnął za obcisłe rurki, na dobre się ich pozbywając. Sam również nie chciał wzbudzać w partnerze uczucia dyskomfortu, więc odrzucił swoje wymięte już ciuchy gdzieś na bok.
Takanori czuł, że za chwilę nie zniesie tego uczucia, jakim było pożądanie, dlatego przewrócił Akirę na materac, zajmując się jego boleśnie nabrzmiałą męskością. Chciał sprawić mu jak największą przyjemność, więc bez zbędnych ceregieli wziął ją do ust i poruszał miarowo głową, próbując odnaleźć ulubione tempo Reity. Postękiwanie kochanka było dla blondynka najbardziej satysfakcjonującą rzeczą. Kiedy kątem oka ujrzał dłonie starszego, kurczowo zaciskające się na pościeli, był już przygotowany. Akira doszedł w ustach Rukiego, jednak ten nie czekał, aż blondyn odpocznie. Niemal od razu sięgnął jego ust, całując łapczywie.
Reita chcąc odwdzięczyć się kochankowi, przewrócił Rukiego tak, że ten po chwili przygniatany był rozgrzanym ciałem ukochanego. Akira wylał na palce trochę lubrykantu, wsuwając je w partnera. Przy trzecim Takanori czuł nieprzyjemny ból, towarzyszący mu przy każdym stosunku. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić.
Kiedy starszy uznał, że blondynek jest wystarczająco rozciągnięty, nasmarował swoją męskość lepkim, bezzapachowym żelem. Nie zwlekając dłużej, Akira wszedł w Takanoriego delikatnie, starając się go nie skrzywdzić. Bardzo zależało mu na tym, by młodszy zapamiętał ten raz jako wyjątkowy, nie jako zwykłe zaspokojenie potrzeby.
- Już, dalej... - napomniał Ruki, niecierpliwie wyczekując tego niesamowitego uczucia. Chwycił przy tym Reitę za szyję, przyciągając go do namiętnego pocałunku.
Takanori łaknął tych ciepłych, miękkich warg, jak nigdy dotąd. Wciąż nie mógł uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Podczas gdy łączyli języki w szaleńczym tempie, Akira zaczął poruszać biodrami, niemal od razu przyspieszając. Po jakimś czasie zaczął uderzać w czuły punkt Rukiego, na co ten zaczął głośno pojękiwać, będąc już blisko spełnienia. Takanoriemu wirowało w głowie od nadmiaru doznań. Ciepłe dłonie ukochanego wciąż błądziły po jego ciele, a on sam zaciskał swoje panicznie na jego ramionach.
Po kilku uderzeniach w jego prostatę, Ruki wytrysnął obficie między ich brzuchy, a czując członek Akiry nadal penetrujący jego wnętrze – zacisnął na nim swoje mięśnie, doprowadzając kochanka do obłędu. Po chwili Reita doszedł po raz drugi, w ciasnym wnętrzu Takanoriego.
Regulując oddechy, Akira przygarnął do siebie wymęczone ciało, tuląc mocno. Ruki jeszcze na moment zdołał podnieść się lekko, by złożyć na ustach Reity motyli pocałunek.
- Też cię kocham – wyznał z uśmiechem, przymykając powieki, jak do snu.
- Przypomniałem sobie… Bądź nieco odważniejszy. Karmin pasuje jedynie dla osób o zadziornym charakterku – zaśmiał się Akira, chowając nos w zagłębieniu szyi Takanoriego.
Przez to opowiadanie wszystko Ci wybaczam ^_^ Takie lekkie i słodkie. Bardzo mi się poodbało.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Tak, coś lżejszego, dla odmiany~
UsuńSłodziutkie <3
OdpowiedzUsuńNa początku myslałam, że ficek będzie tak smutny ze się rozbeczę i będę beczeć przez dwa dni, a tu sie okazało takie słodziachne <3
Podobało mi się :)
Ogolnie to .. chciałam przeprosić ze ostatnio w ogole nic nie komciam .-. jakoś nie było weny. W sumie tu też miałam koma nie pisać bo nei wiedziałam co napisać, a jedno słowo to za mało... Jakoś się mi udało ^_^
Pisz dalej, weny zycze i dużo wolnego czasu ^^
~xMidziak
PS Wiem, że to może nie jest zbyt odpowiedni moment... Ale no tego...
http://kin-no-sekai.blogspot.com/ jakbyś miała ochotę kiedyś... odwiedzisz mnie :)?
PS 2 Co do notki autorskiej. Ja jedyna na kogo jestem zua to na siebie ._. Bo taki ze mnie nup i pasQd, że siedze sobie marudzę, że nikt nic nie pisze, ale sama nie skomciam, żeby tego kogoś zachęcić ._.
UsuńA za ficka ejstem ci bardzo wdzięczna. poprawiłas mi nim humor :)
Dziekuję ;*
Cóż, postanowiłam ''zaszaleć'', pisząc coś innego, niż do tej pory.
UsuńAleż nic nie szkodzi. Każdy ma swoją wenę (lub jej brak), nawet jeśli chodzi o pisanie komentarzy.
Oczywiście, że odwiedzę. I nie ma za co~
Nie wiem co napisać. Shot jest absolutnie urooczy i starannie napisany :3 Kocham Reituki ^^
OdpowiedzUsuń//Yūko-san
Dziękuję za docenienie moich starań ♥
UsuńPiękne i urocze ^*^ I Reituki, które tak bardzo uwielbiam~
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobało~
UsuńAwww jakie to było fajne
OdpowiedzUsuńWściekła nie jestem i być nie zamierzam~
OdpowiedzUsuńBaaaardzo uroczy szocik, lekki i przyjemny. Oczywiście R&R się zeszli, no ale sztampa musi być~
A tak żeby nie było. Mnie nie przeszkadzają smutne ficzki, wręcz przeciwnie. Kocham je, a zwłaszcza w Twoim wykonaniu. Mają po prostu w sobie to coś, są niepowtarzalne. Moja droga, po prostu pisz co chcesz pisać. Smutne, wesołe, zboczone, ryjące mózgi, rzeczy w stylu 'Godzilla kontratakuje'. Chodzi mi o to, że nie musisz się wysilać na coś, czego nie masz ochoty pisać ( chyba, że praktykujesz sado-maso ).
No ale wróćmy do szota.
Rejczan, czemuś nie powiedział Ruczanowi, że idziecie do restauracji po prostu coś wszamać? On był już gotowy na wszelkie szaleństwa, skoro zastanawiał się, gdzie się bzykać. Bzykać. Co to za słowo jest wgl?? .__.
Efekty uboczne wigilijnego karpia dają się we znaki, wybacz.
Seksekseksekseksekseksekseks!! Taaak *///////* Lubię, kiedy piszesz sceny erotyczne...
Kochana, życzę mnóstwa weny, szampańskiego sylwestra ( chyba, że też nołlajfisz w domu, no ale też miłej zabawy życzę ), wszystkiego dobrego w nowym roku, zero zmartwień, czasu i pomysłów na fanficzki i wszystkiego czo sobie zapragniesz.
Tulam mocniutko i pozdrawiam~
To zbawienna wiadomość, dziękuję!
UsuńSztampa, nienawidzę sztampy. Tego fanficka w ogóle miało nie być w planach, ale... Jakoś wyszło.
Ty, jako moje guru mówisz mi (piszesz, whatever), że lubisz (wait, what? Kochasz? Serio? ;_;) smutne ficzki. Mam nadzieję, że powyższe coś nie wyglądało na pisane od niechcenia. Starałam się mimo wielkiego, wenowego oporu.
Wszamać i dać rękawiczki. To przecież takie romantyczne. Reita pamiętający o rocznicy! Coś nowego, czyż nie?
No popatrz, a ja myślałam, że scena zepsuje cały efekt (lub też jego brak). Serio, pisałam ten fragment dłużej niż resztę opowiadania. I zmieniałam kilkanaście razy. Taka ulga, że coś mi wychodzi pomimo niemal całkowitej rezygnacji ;;
Nah, spędzam w domu, ale dziękuję ♥
Tobie również życzę szczęśliwego nowego roku. I również weny, bo piszesz tak cudownie, że asdfghj.
♥
Skromnie powiem, że podobało mi się bardzo. Przyjemnie się czytało. /Diga.
OdpowiedzUsuńNa początek: Jaka piękna czcionka! Idealna do czytania! *o* - jestem trochę dziwna i zwracam uwagę na takie pierdoły.
OdpowiedzUsuńFick zapowiadał się nawet ciekawie, a potem...
Spodziewałam się zobaczyć zupełnie innego Reitę, a on tu wyskoczył z taką romantyczną niespodzianką, prezentem, aż zgłupiałam. Wszystko zakończyło się łatwo i mało interesująco (jestem uczulona na "kocham cię" w ostatnim wersie). Fick był taki... nierównomierny? Mógłby kończyć się happy endem, ale tu się prosi o jakieś skomplikowanie ich relacji, rzucenie jakichś kłód pod nogi, cokolwiek!
I chyba nigdy się nie przekonam do nazywania Rukiego "blondynkiem" - nawet w takich "sztampach". ;)
Nie widzę sensu w zmuszaniu się do pisania czegoś, co po prostu ci nie leży. Bo niestety to widać po drugiej części fanficka. Takie jest przynajmniej moje zdanie.
Pozdrawiam i dużo weny życzę!
Jesteś pierwszą osobą, która doceniła mój wybór czcionki! Calibri, moja ukochana~
UsuńTak, wiem, spieprzyłam fabułę. Miało wyjść coś innego, poszło całkowicie nie po myśli. Jednak w notce zaznaczyłam, że będzie sztampowo i tak dalej... Końcówkę wymyśliłam na poczekaniu, bo... W sumie nawet nie mam nic na swoją obronę.
Co do tego ''blondynka''... Cóż, miał być szatynem, jednak jest nim w k a ż d y m moim ficku. Chciałam odmiany. Najwyraźniej nie wyszła na lepsze.
I Twoje zdanie celnie trafiło w setkę, w sedno, jakim jest nieumiejętność pisania właśnie takich ficków.
Cóż... Spróbowałam, doświadczyłam i raczej więcej za coś podobnego się nie zabiorę.
Dziękuję bardzo za opinię. Również pozdrawiam~
Witam.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się ten shot. Uśmiechnęłam się na myśl o tym jak wyglądał Ruki, gdy go sobie takiego wyobraziłam. Na botkach? xd Na stole? :DDDD << jebłam. To wyznanie, że go kocha mogłoby być, jednak tuż po tym jak on to powiedział, bo po seksie, to tak trochę nie bardzo mi pod pasowało, choć czytałam takich mnóstwo, gdzie takowe wyznanie dobrze odbierałam na końcu opowiadania. Niemniej jednak świetnie napisane opko. Jestem uzależniona od tego pairingu, to mój drugi pairing obok Kaiuki - którego niemal nikt nie pisze - który uwielbiam.
Jednak mam sprzeczne uczucia. Bo chociaż fick bardzo mi się spodobał, to po części zgadzam się z wypowiedzią osoby nade mną. Także myślałam, że to się o wiele bardziej skomplikuje, nawet powiem, że baaa...! Myślałam, że ta niespodzianka będzie czymś brutalnym,smutnym... choć sama nie wiem czym. Że go bardzo skrzywdzi. I że na końcu będzie przygnębiający sad ending. Ale takie zakończenie też jest zadowalające. :)