Podniosłem się do siadu, przecierając zaspane oczy. Zerknąłem na postać leżącą obok mnie. Zarysowałem palcem kształt lekko umięśnionego ramienia, a po chwili bardzo delikatnie pocałowałem to miejsce. Było jeszcze wcześnie. Nie chciałem go budzić.
Postanowiłem wstać. Nasunąłem na siebie jedynie cienką podomkę i podszedłem do okna, obserwując niebo. Wyglądało tak, jakby świat miał się zaraz skończyć. Jakby wszystko miało umrzeć. Zupełnie jak ja.
Czerwonopomarańczowe sklepienie potęgowało uczucie wewnętrznej pustki, gnębiącej mnie od dłuższego czasu. Miałem nadzieję, że wszystko w końcu ulegnie destrukcji. Nic już nie miało swojego pierwotnego sensu i nie chciałem tego zmieniać. Wiedziałem, że sytuacja nie uległaby jakiejkolwiek zmianie.
Odwróciłem się jeszcze na chwilę, by przelotnie zerknąć na śpiącego blondyna. Na boso opuściłem sypialnię w celu zaparzenia filiżanki gorącej czekolady.
Po dłuższym czasie siedzenia w samotności usłyszałem szmer, wyrywający mnie z natłoku myśli. Podniosłem głowę, popijając letni już, słodki napój. Do kuchni wszedł jeszcze zaspany Akira, szurając nieznośnie swoimi kapciami. Nie odezwał się, tylko wiedziony zapachem kofeinowego napoju, który przyrządziłem specjalnie dla niego, podszedł do kuchennego blatu, nalewając sobie trochę kawy z podgrzewanego ceramicznego dzbanka.
Blondyn usiadł naprzeciwko mnie, przy stole, patrząc w moje oczy. Jego twarz nie wyrażała żadnego uczucia. Jeszcze nie tak dawno bałem się tego braku jakiejkolwiek mimiki. Bałem się, lecz teraz także i ja nauczyłem się taki być. Ta pustka przeszła też na mnie do tego stopnia, że nawet nie potrafiłem sobie wyobrazić, co Akira mógłby w tej chwili czuć, czy myśleć.
- Jak spałeś? - mruknął między kolejnymi łykami kawy. W duchu ucieszyłem się, że przerwał nieznośną ciszę.
- Dobrze, dziękuję - odparłem, siląc się na uśmiech. Dla niego, by też się uśmiechnął. Jednak nie nastąpiła żadna reakcja. Moje kąciki ust natychmiastowo opadły. Mocno się rozczarowałem. - A ty? - zapytałem po chwili.
- Też. Powiedzmy.
I na tym się skończyło.
*
- Muszę wyjść - usłyszałem głos Akiry dochodzący z korytarza. Chwilę później do moich uszu dobiegł też dźwięk zapinanej kurtki.
- Po co? - zapytałem, przechodząc do przedpokoju.
- Załatwić pewną sprawę. Niedługo wrócę.
- Ubierz się cieplej... - poprosiłem, jako że na zewnątrz było mnóstwo śniegu. Chwyciłem z komody swój czarny, wełniany szalik i zacząłem oplatać nim szyję Akiry. Kiedy skończyłem, pochwyciłem oba końce szalu, przyciągając blondyna do czułego pocałunku. Zaskoczyłem tym samego siebie. Mając go tak blisko, nie miałem go wcale. Zdałem sobie sprawę, że cholernie za nim tęskniłem.
- Niedługo wrócę - powtórzył, kiedy już odsunąłem się od niego. Chwycił tylko futerał ze swoją ulubioną gitarą basową i wyszedł, wciskając nos w mój pachnący szalik.
Podczas nieobecności Akiry rozrzuciłem na łóżku kilka naszych fotografii sprzed lat, wyciągając kolejne z niewielkiego, tekturowego pudełka. Ze słuchawkami na uszach wpatrywałem się w nie, wspominając czasy, kiedy między nami nie było żadnego dystansu.
Przez głośną muzykę docierającą wprost do moich uszu nawet nie zauważyłem blondyna opierającego się bokiem o białą futrynę. Wyczuwając coś dziwnego uniosłem głowę i nieco się przestraszyłem. Szybko zdjąłem słuchawki. Akira bacznie wpatrywał się w fotografie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zauważyłem jakąkolwiek emocję na jego twarzy. Było to zmieszanie połączone z pewnego rodzaju smutkiem, żalem.
- Nie słyszałem jak wchodzisz... - odezwałem się cicho, na co blondyn zareagował jedynie zerknięciem na mnie. Nie wiedząc co zrobić, zacząłem dłonią zgarniać zdjęcia, chowając je do pudełka. Akira opuścił sypialnię, zostawiając mnie samego. Miałem wrażenie, że temperatura w pomieszczeniu spadła o kilka stopni. Na co liczyłem?
Kiedy nadszedł wieczór, jak zwykle wzięliśmy osobne kąpiele. Na początku naszego związku wciąż powtarzał mi, że mam piękne ciało. Lubił się ze mną kąpać, uprawiać seks. Lubił mnie dotykać, głaskać, przytulać, całować. Lubił mieć mnie blisko siebie. Teraz nie lubi ze mną nawet rozmawiać. Czyżby traktował to jak obowiązek? Może jest ze mną tylko z litości, zdradzając gdzieś na boku?
Próbowałem wysnuć wszystkie możliwe teorie, jednak było ich zbyt wiele. Owinięty ulubionym szlafrokiem udałem się do salonu, gdzie Akira oglądał mecz europejskich drużyn. Popijał przy tym piwo, odstawiając je co chwilę na małą deseczkę, przymocowaną do podłokietnika skórzanej sofy.
- Co za idioci... - skomentował cicho, najprawdopodobniej z powodu straconej pozycji ulubionego teamu.
- Kto wygrywa, Aki? - zapytałem głupio, specjalnie skracając jego imię. Kiedyś lubił, gdy to robiłem. Tylko ja mówiłem na niego w ten sposób. W tym momencie nawet nie zwrócił na to uwagi.
- Ci w czerwonych - odpowiedział, nie komentując mojej głupoty. Po chwili przystawił zgrabny kufel do ust.
- Ach... - udałem zainteresowanie. Tak naprawdę nigdy nie lubiłem oglądać sportu. - Co z twoim bassem? Zdaje mi się, że wróciłeś bez niego - kontynuowałem rozmowę. Blondyn spojrzał na mnie podejrzliwie. A może tylko mi się wydawało?
- Pękła struna. Oddałem do wymiany - odparł zdawkowo. Pęknięta struna? Albo była zużyta, albo Akira wyładowywał na niej swoją złość w czasie mojej nieobecności. Bynajmniej nie grał na bassie, kiedy przebywałem w domu.
Oglądałem mecz z zawzięciem, chcąc pokazać podzielenie zainteresowań blondyna.
- Tak! - ucieszyłem się, wyrzucając ręce w górę, kiedy piłkarze ulubionej drużyny Akiry strzelili bramkę przeciwnikom. Ten nawet na mnie nie zerknął, ani tym bardziej nie podzielił mojego entuzjazmu. Nie pomyliłem drużyn. To Akira przestał cieszyć się już z czegokolwiek i nawet ja nie potrafiłem tego zmienić.
Gdy nadszedł czas snu, położyłem się do łóżka i postanowiłem poczekać na Akirę. Jednak telewizor w salonie wciąż był włączony, a ja byłem zbyt śpiący, by być w stanie czekać dłużej.
Zasnąłem sam.
*
Obudziłem się wczesnym rankiem, kiedy słońce jeszcze nie wzeszło. Przewróciłem się na drugi bok, a mój mózg odnotował brak Akiry. Zaniepokojony wstałem z łóżka i zauważyłem, że blondyn śpi na kanapie w salonie. Podszedłem do niego i szturchnąłem delikatnie w ramię, jednak ten tylko mruknął coś niezrozumiałego i odwrócił się tyłem do mnie. Westchnąłem cicho i udałem się do kuchni wiedząc, że i tak nie uda mi się nic zrobić. Zwyczajowo przyrządziłem sobie czekoladę i dodatkowo kawę, w oddzielnym naczyniu. Odstawiłem dzbanek na podgrzewacz i usiadłem do stołu.
Kiedy filiżanka była już pusta, odstawiłem ją na bok. Świeczki podgrzewacza dogasały, a zegarek elektroniczny wciąż wskazywał zbyt wczesną godzinę, by zacząć jakoś funkcjonować.
Gdy zapalałem nowe tea-light'y, usłyszałem znajome szuranie dobiegające z salonu. Już chwilę później w progu kuchni stanął Akira. Podszedł w moją stronę, zabrał dzbanek, jeden z kubków i bez słowa opuścił pomieszczenie.
Powoli zaczynało brakować mi sił.
Późnym popołudniem postanowiłem wyjść na spacer. Było już ciemno, lecz właśnie taką porę na spacery preferowałem. Kiedy skończyłem zapinać płaszcz, Akira przechodził z salonu do sypialni. Zatrzymał się jednak w połowie drogi, zerkając na mnie i mój kompletny ubiór.
- Gdzieś się wybierasz? - zapytał.
- Idę się przejść - odparłem wymijająco. - Przy okazji może zrobię jakieś zakupy...
- Pójdę z tobą. Pomogę ci wszystko przynieść - rzekł i zaczął nakładać buty.
- Nie! Nie trzeba... - zaprotestowałem desperacko. - Pójdę sam - dodałem.
- Wszystko w porządku? - kolejne pytanie. Tak, Aki, wszystko w porządku! Z tą różnicą, że ostatnio w ogóle nie rozmawiamy, jesteś całkowicie obojętny na wszystko i nie patrzysz na mnie tak samo, jak parę miesięcy temu. Poza tym - wszystko jest okej, doprawdy...
-Trochę źle się czuję. To wszystko... - złapałem się za skronie i nie widząc sensu dalszego trwania w niezręcznej ciszy - nacisnąłem na klamkę drzwi, uprzednio zabierając klucze z zamka. Wyszedłem z domu, wciskając dłonie w kieszenie futrzanego płaszcza. Zapomniałem rękawiczek. Nie chciałem po nie wracać.
Gdy wyszedłem na zewnątrz, mroźne powietrze uderzyło w moje policzki. Był to mój pierwszy spacer odkąd spadł śnieg. Od zawsze kochałem zimę. Czułem się wtedy wolny od wszystkiego. Mogłem godzinami chodzić po mieście, byleby tylko móc poczuć przyjemne pieczenie policzków, spowodowane silnym wiatrem. Chwilę później zaczęło padać. Duże, spokojnie opadające płatki śniegu osiadały na moim płaszczu, czapce i topiły się na rozgrzanych policzkach. Zamknąłem na chwilę oczy i moment później ruszyłem przed siebie, powolnym krokiem udając się do parku.
Gdy byłem na miejscu, odgarnąłem cienką warstwę śniegu z jednej z ławek, zaraz potem na niej siadając. Pobliska latarnia oświetlała szeroką aleję przyjemnym, ciepłym światłem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułem się naprawdę dobrze. Pozwoliłem umysłowi odpocząć od myślenia. O Akirze. O zmianach. O mojej bezsilności w stosunku do zaistniałej sytuacji.
Kiedy tak siedziałem i siedziałem, straciłem rachubę czasu. Z kieszeni płaszcza wyjąłem komórkę, sprawdzając godzinę. Spędziłem ponad trzy godziny na świeżym powietrzu. Było po dwudziestej pierwszej. Nawet nie zauważyłem kiedy wieczór przeobraził się w noc. Podniosłem się z ławeczki, prostując odrętwiałe nogi, a w oddali dostrzegłem znajomą sylwetkę.
- Takanori, wszędzie cię szukałem! - usłyszałem po upływie krótkiej chwili. Zdziwiłem się. To pierwszy taki instynktowny impuls z jego strony, odkąd przestaliśmy spędzać ze sobą tyle czasu.
- Niepotrzebnie... - odparłem cicho, nawet nie racząc blondyna spojrzeniem. Wcisnąłem ręce do kieszeni.
- A zakupy? - rozejrzał się, próbując dostrzec reklamówki z prowiantem.
- Nie miałem ich w planach. Chciałem pobyć sam - przyznałem się, powoli kierując się w stronę domu. Przez resztę drogi powrotnej nie zamieniliśmy nawet słowa.
Będąc w domu odwiesiłem mokry płaszcz na wieszak i chuchnąłem na ręce w celu minimalnego rozgrzania się. Akira wszedł tuż za mną, zdjął okrycie wierzchnie, odrzucił je gdzieś na szafkę i zniknął w salonie. Ja zaś udałem się do kuchni, by zaparzyć gorącą czekoladę. Uwielbiałem jej kojące i rozgrzewające właściwości. Nie gardziłem też walorami smakowymi.
Kiedy napój był gotowy, jak zwykle usiadłem przy stole, pedantycznie poprawiając niechlujnie zsunięty srebrny bieżnik z motywem płatków śniegu. Zapach czekolady przyprószonej świeżo zmielonym cynamonem sprawiał, że miałem ochotę się uśmiechnąć.
Chwilę później w progu kuchni pojawił się Akira. Upiłem łyk ciepłego napoju.
- Co się z nami dzieje, Takanori? - zapytał, a mnie niemal natychmiast zeszkliły się oczy. Spuściłem głowę, a intensywny zapach czekolady zaczął mnie drażnić.
- Ty mi to powiedz... - podniosłem głowę, patrząc mu hardo w oczy, mimo że w duchu wyłem z bólu, jaki zadawała mi mająca miejsce rozmowa. Wstałem, a śliski obrusik znów nieznacznie się zsunął - Kiedy zaczynam rozmowę, ty nie odpowiadasz, albo jesteś czymś zajęty. Zbywasz mnie, nie okazujesz najmniejszego uczucia. Jesteś obojętny... - wyrzuciłem z siebie wszystko, co siedziało w mojej głowie. Słone łzy spływały mi powoli po policzkach. - Zasypiasz w salonie, ciągle przebywasz sam - wciąż patrzyłem mu w oczy, aż blondyn odwrócił wzrok. - Już nawet nie pamiętam, kiedy przytuliłeś mnie z własnej, nieprzymuszonej woli! - podniosłem głos, a moja frustracja zamiast maleć - wciąż rosła.
- Takanori...
- Czy ty mnie w ogóle kochasz...? - zapytałem, podchodząc do niego. Złapałem go za podbródek, zmuszając do spojrzenia mi w oczy. Oczekiwałem odpowiedzi, ale cisza nas otaczająca nie chciała przestać trwać. Puściłem blondyna, podszedłem do stołu i zsunąłem z niego srebrny obrus. Razem z bieżnikiem runęła porcelanowa filiżanka, tłukąc się w drobny mak.
- Taka!
- Wyjdź stąd, do cholery! Nie chcę cię widzieć! - krzyczałem w obłędzie. Wypchnąłem blondyna z kuchni i usiadłem w kącie na podłodze, w pomieszczeniu, w którym wciąż pachniało czekoladą.
Od naszego rozstania znienawidziłem jej zapach i smak, który przywraca wszystkie wspomnienia tamtego wieczoru. Szerokim łukiem mijam sklepy z czekoladowymi wyrobami, nie patrząc na wesołych ludzi, pijących brązowy napój.
To wszystko bolało za mocno, by móc spokojnie zerkać na szczęście innych.
Żegnaj, Akira. Mam nadzieję, że masz się dobrze.
Kiedy filiżanka była już pusta, odstawiłem ją na bok. Świeczki podgrzewacza dogasały, a zegarek elektroniczny wciąż wskazywał zbyt wczesną godzinę, by zacząć jakoś funkcjonować.
Gdy zapalałem nowe tea-light'y, usłyszałem znajome szuranie dobiegające z salonu. Już chwilę później w progu kuchni stanął Akira. Podszedł w moją stronę, zabrał dzbanek, jeden z kubków i bez słowa opuścił pomieszczenie.
Powoli zaczynało brakować mi sił.
Późnym popołudniem postanowiłem wyjść na spacer. Było już ciemno, lecz właśnie taką porę na spacery preferowałem. Kiedy skończyłem zapinać płaszcz, Akira przechodził z salonu do sypialni. Zatrzymał się jednak w połowie drogi, zerkając na mnie i mój kompletny ubiór.
- Gdzieś się wybierasz? - zapytał.
- Idę się przejść - odparłem wymijająco. - Przy okazji może zrobię jakieś zakupy...
- Pójdę z tobą. Pomogę ci wszystko przynieść - rzekł i zaczął nakładać buty.
- Nie! Nie trzeba... - zaprotestowałem desperacko. - Pójdę sam - dodałem.
- Wszystko w porządku? - kolejne pytanie. Tak, Aki, wszystko w porządku! Z tą różnicą, że ostatnio w ogóle nie rozmawiamy, jesteś całkowicie obojętny na wszystko i nie patrzysz na mnie tak samo, jak parę miesięcy temu. Poza tym - wszystko jest okej, doprawdy...
-Trochę źle się czuję. To wszystko... - złapałem się za skronie i nie widząc sensu dalszego trwania w niezręcznej ciszy - nacisnąłem na klamkę drzwi, uprzednio zabierając klucze z zamka. Wyszedłem z domu, wciskając dłonie w kieszenie futrzanego płaszcza. Zapomniałem rękawiczek. Nie chciałem po nie wracać.
Gdy wyszedłem na zewnątrz, mroźne powietrze uderzyło w moje policzki. Był to mój pierwszy spacer odkąd spadł śnieg. Od zawsze kochałem zimę. Czułem się wtedy wolny od wszystkiego. Mogłem godzinami chodzić po mieście, byleby tylko móc poczuć przyjemne pieczenie policzków, spowodowane silnym wiatrem. Chwilę później zaczęło padać. Duże, spokojnie opadające płatki śniegu osiadały na moim płaszczu, czapce i topiły się na rozgrzanych policzkach. Zamknąłem na chwilę oczy i moment później ruszyłem przed siebie, powolnym krokiem udając się do parku.
Gdy byłem na miejscu, odgarnąłem cienką warstwę śniegu z jednej z ławek, zaraz potem na niej siadając. Pobliska latarnia oświetlała szeroką aleję przyjemnym, ciepłym światłem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułem się naprawdę dobrze. Pozwoliłem umysłowi odpocząć od myślenia. O Akirze. O zmianach. O mojej bezsilności w stosunku do zaistniałej sytuacji.
Kiedy tak siedziałem i siedziałem, straciłem rachubę czasu. Z kieszeni płaszcza wyjąłem komórkę, sprawdzając godzinę. Spędziłem ponad trzy godziny na świeżym powietrzu. Było po dwudziestej pierwszej. Nawet nie zauważyłem kiedy wieczór przeobraził się w noc. Podniosłem się z ławeczki, prostując odrętwiałe nogi, a w oddali dostrzegłem znajomą sylwetkę.
- Takanori, wszędzie cię szukałem! - usłyszałem po upływie krótkiej chwili. Zdziwiłem się. To pierwszy taki instynktowny impuls z jego strony, odkąd przestaliśmy spędzać ze sobą tyle czasu.
- Niepotrzebnie... - odparłem cicho, nawet nie racząc blondyna spojrzeniem. Wcisnąłem ręce do kieszeni.
- A zakupy? - rozejrzał się, próbując dostrzec reklamówki z prowiantem.
- Nie miałem ich w planach. Chciałem pobyć sam - przyznałem się, powoli kierując się w stronę domu. Przez resztę drogi powrotnej nie zamieniliśmy nawet słowa.
Będąc w domu odwiesiłem mokry płaszcz na wieszak i chuchnąłem na ręce w celu minimalnego rozgrzania się. Akira wszedł tuż za mną, zdjął okrycie wierzchnie, odrzucił je gdzieś na szafkę i zniknął w salonie. Ja zaś udałem się do kuchni, by zaparzyć gorącą czekoladę. Uwielbiałem jej kojące i rozgrzewające właściwości. Nie gardziłem też walorami smakowymi.
Kiedy napój był gotowy, jak zwykle usiadłem przy stole, pedantycznie poprawiając niechlujnie zsunięty srebrny bieżnik z motywem płatków śniegu. Zapach czekolady przyprószonej świeżo zmielonym cynamonem sprawiał, że miałem ochotę się uśmiechnąć.
Chwilę później w progu kuchni pojawił się Akira. Upiłem łyk ciepłego napoju.
- Co się z nami dzieje, Takanori? - zapytał, a mnie niemal natychmiast zeszkliły się oczy. Spuściłem głowę, a intensywny zapach czekolady zaczął mnie drażnić.
- Ty mi to powiedz... - podniosłem głowę, patrząc mu hardo w oczy, mimo że w duchu wyłem z bólu, jaki zadawała mi mająca miejsce rozmowa. Wstałem, a śliski obrusik znów nieznacznie się zsunął - Kiedy zaczynam rozmowę, ty nie odpowiadasz, albo jesteś czymś zajęty. Zbywasz mnie, nie okazujesz najmniejszego uczucia. Jesteś obojętny... - wyrzuciłem z siebie wszystko, co siedziało w mojej głowie. Słone łzy spływały mi powoli po policzkach. - Zasypiasz w salonie, ciągle przebywasz sam - wciąż patrzyłem mu w oczy, aż blondyn odwrócił wzrok. - Już nawet nie pamiętam, kiedy przytuliłeś mnie z własnej, nieprzymuszonej woli! - podniosłem głos, a moja frustracja zamiast maleć - wciąż rosła.
- Takanori...
- Czy ty mnie w ogóle kochasz...? - zapytałem, podchodząc do niego. Złapałem go za podbródek, zmuszając do spojrzenia mi w oczy. Oczekiwałem odpowiedzi, ale cisza nas otaczająca nie chciała przestać trwać. Puściłem blondyna, podszedłem do stołu i zsunąłem z niego srebrny obrus. Razem z bieżnikiem runęła porcelanowa filiżanka, tłukąc się w drobny mak.
- Taka!
- Wyjdź stąd, do cholery! Nie chcę cię widzieć! - krzyczałem w obłędzie. Wypchnąłem blondyna z kuchni i usiadłem w kącie na podłodze, w pomieszczeniu, w którym wciąż pachniało czekoladą.
Od naszego rozstania znienawidziłem jej zapach i smak, który przywraca wszystkie wspomnienia tamtego wieczoru. Szerokim łukiem mijam sklepy z czekoladowymi wyrobami, nie patrząc na wesołych ludzi, pijących brązowy napój.
To wszystko bolało za mocno, by móc spokojnie zerkać na szczęście innych.
Żegnaj, Akira. Mam nadzieję, że masz się dobrze.
To było przepiękne.
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać. Po prostu było cudowne. Wzruszyłam się.
Pozdrawiam~
Czemu tu zawsze takie smutne opowiadania wstawiasz e.e cóż, było śliczne...
OdpowiedzUsuń//Yuuko-san
Również na to narzekam. Przykro mi, jednak bardzo mocno postaram się, jeśli chodzi o kolejną serię...
UsuńŚwietne! Bardzo mi się podobało. Szkoda tylko, ze takie smutne ;-;
OdpowiedzUsuń// Yumi
Czytałam przed szkołą, a później cały dzień myślałam o tym opowiadaniu i muszę przyznać, że było mi smutno. ;-;
OdpowiedzUsuńWychodzą ci takie smutne opowiadania, czy oneshorty ale postaraj się pisać częściej, jakiej wesołe opowiadania - bo inaczej zapłacze się na śmierć, tak samo jak przy ostatnim opowiadaniu.
Pozdrawiam :3
Piękne opko tylko czemu takie smutne czekam teraz na jakieś tym razem swiateczne opowiadanie
OdpowiedzUsuńA idź mi z czymś tak pięknym. Nie nastawiałam się, że wszyscy będą szczęśliwi czy coś, ale miałam nadzieję, iż opowiadanie będzie mieć happy end. Nie jestem jakoś smutna przez to zakończenie, ale czuję się jakoś tak pusto... dziwnie po prostu.
OdpowiedzUsuńTwór jak zawsze pięknie napisany, cudo. Oczywiście czekam na więcej. Pozdrawiam i życzę weny~
Ach, Tsu-san. Jako jedyna nie zaznaczasz, że ,,mogłabym przestać wstawiać smutne opowiadania''. Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy. Dziękuję.
UsuńOczywiście napiszę coś weselszego, jednak chyba potrzebuję jakiejś przerwy.
Teraz mi się chcę płakać... Baka Akira :(
OdpowiedzUsuńKocham Twoje opowiadania. Są takie, że da się w nich wyczuć emocje, wszystko można sobie doskonale wyobrazić. Chciałabym kiedyś pisać tak dobrze jak Ty ;u;
OdpowiedzUsuńDobra, dość podlizywania, przejdźmy do ficka. Smutny, ale to dobrze, bo zima idealnie pasuje do takich opowiadań. Podobało mi się tak samo jak wszystkie inne ♡
Jak już mówiłam, świetny prezent świąteczny. ♡