czwartek, 4 października 2012
,,Pomóż mi... zapomnieć'', część II (minipartówka)
Fajnie, że pierwsza część spotkała się z tak miłymi komentarzami. Dziękuję.
________________________________________________________________
[Aoi]
Gdy odwiozłem Rukiego pod apartamentowiec, ten wysiadł z mojego auta i oddał moją kurtkę. Podziękował za podwiezienie i udał się w kierunku wejścia do budynku.
Patrzyłem na odchodzącego szatyna jakby... z obawami. Przecież Takanori szedł prosto w ogień! Jeszcze po tej kłótni?
Nie wiem, czego oczekiwał, lecz sądzę, że to, co spotka go po zajściu do domu nie będzie przyjemne...
Kiedy Ruki zniknął w budynku, ja ocknąłem się. Zawróciłem samochód, by w końcu dowiedzieć się, co się dzieje z Uruhą. To z nim powinienem spędzać więcej czasu... A ja? Nawet nie domyśliłem się, żeby do niego pojechać...! Czy tak postępuje przyjaciel...? Nie, nie... Czy tak postępuje osoba, która jest w kimś zakochana po uszy?
Ostatnio cały wolny czas poświęcałem Takanoriemu... Lecz co miałem zrobić? Ruki wypłakiwał mi się na ramieniu, prawie wpadł w depresję! Pomogłem mu... Bo co innego miałem zrobić? Nie umiem odtrącać ludzi w potrzebie...
Po dziesięciu minutach dojechałem na miejsce.
Wysiadłem z samochodu, uprzednio parkując go na parkingu przed budynkiem.
Kou mieszkał w dziwnej dzielnicy... Trochę strasznej. Wszędzie chodziły jakieś mafie, a ja zakrywałem się tylko, by nie spostrzegli mojego makijażu. Zaraz zostałbym zwyzywany, albo - co gorsza - pobity. A tej sytuacji chciałem uniknąć. Kto opiekowałby się wtedy tymi dziećmi?
Kai? Nie, nie! Nie ma mowy! Nasz lider jest zbyt leniwy i ma zbyt wiele ,,swoich ważnych spraw''.
Co do reszty - wiadome. Reita - nie, ze względu... na względy. A Ruki i Uruha nie ogarnęli by całej sytuacji, zważając na ich charakter i usposobienie.
No tak, Uruha...
Doszedłem do klatki obdrapanego, brzydkiego budynku. Nie zawiadomiłem młodszego, że wchodzę. Domofon był zepsuty, tak samo jak zamek drzwi wejściowych, więc po prostu pociągnąłem je do siebie i wszedłem.
Udałem się na czwarte piętro. Schodami, bo winda w tym wieżowcu również nie działała.
Stanąłem przed... O zgrozo! Podrapanymi drzwiami, naciskając... zepsuty dzwonek. Sanepid tu w ogóle bywa? Przecież taki ,,zepsuty świat'' to istny raj dla złodziei!
Zapukałem do drzwi, nie widząc innego wyjścia z tejże sytuacji.
Zapukałem drugi, trzeci raz, aż w końcu nacisnąłem klamkę. Drzwi puściły... No czy ten facet naprawdę chce, żeby mu się włamali?!
-Kou? - wkroczyłem do mieszkania. W przeciwieństwie do reszty budynku - dom Kouyou był urządzony nowocześnie i ze smakiem. - Kou! - powtórzyłem, martwiąc się faktem, że nikt mi nie odpowiada. Zdjąłem buty, idąc wgłąb mieszkania. Prowadzony instynktem, od razu zajrzałem do sypialni. Był tam. Spał ze słuchawkami na uszach. Strasznie wychudł i stał się jeszcze bledszy niż dawniej... Co jest grane?
Podszedłem do śpiącego chłopaka, okrywając go pledem. Nie dość, że był tak lekko ubrany i miał nieszczelne okna, to jeszcze się nie nakrył. Niech no tylko się obudzi...
Odgarnąłem z jego porcelanowej twarzyczki kilka rudych kosmyków. Kouyou wzdrygnął się i otworzył oczy. Spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja tylko się do niego uśmiechnąłem.
-Aoi! Jak ty tu...?! - od razu na mnie naskoczył, zdejmując słuchawki.
-Następnym razem nauczysz się zamykać drzwi... - westchnąłem. Uruha podniósł się do pozycji siedzącej, spuszczając głowę.
-Po co przyszedłeś...? - wybełkotał. Pachniało od niego alkoholem... Nie podobało mi się to.
Gdzie ta bezinteresowna radość z życia? Gdzie ją zgubiłeś, Kouyou...?
-Przyszedłem do ciebie, żeby sprawdzić, co się z tobą dzieje...
-Nie musiałeś. Świetnie dawałem sobie radę.
-Kouyou, martwiłem się... Nie odbierałeś telefonów...
-Jasne. Fajnie, że dopiero teraz tu przyjeżdżasz. A nie odbierałem, bo miałem swoje powody - burknął.
-Kou... - faktycznie, nie miałem usprawiedliwienia na swoje postępowanie. Ale to, co powiedział... jakoś mnie zabolało.
-Idź już.
-C-co?
-To, co usłyszałeś. Idź...
-Ale Kouyou...!
-Wypierdalaj stąd, mówię! I nie pojawiaj się tu! Dajcie mi wszyscy święty spokój! - wykrzyczał mi to w twarz ze łzami w oczach, które chwilę później powoli spływały po jego policzkach.
-Nie wypierdolę stąd! Martwiłem się i nie po to tu przyjechałem, żeby cię teraz zostawiać!
-A co? Może noc tu spędzisz?! - docinał mi. W tym samym momencie łzy poleciały także z moich oczu. Wybiegłem z jego mieszkania prędzej, niż tam przyszedłem.
Co w niego wstąpiło?! Dlaczego tak diametralnie zmienił się przez ten niecały tydzień...?!
Pobiegłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem z parkingu. Wróciłem do siebie.
[Ruki]
Stałem tak ładne kilkanaście minut na klatce schodowej, zanim ułożyłem jakiś składny monolog w głowie. Zrobiło mi się zimno, gdyż kurtkę oddałem Aoiemu.
Niepewnie wchodziłem po schodach, zbliżając się do mieszkania. Nie chciałem kłócić się z Akirą... Był dla mnie wszystkim... A teraz? Teraz już nie wiem, kim on jest dla mnie, a kim jestem ja dla niego...
Wyciągnąłem klucze z tylnej kieszeni spodni, wkładając je do zamka. Otworzyłem drzwi, wchodząc do mieszkania.
Akira wpatrywał się we mnie. Jakby... przerażony? Podbiegł do mnie, przytulając mnie mocno.
-Przepraszam, Takanori... Ja naprawdę przepraszam... Kocham cię najbardziej na świecie... Przepraszam... - zdezorientowany nadal stałem, patrząc przed siebie. Nie wiedziałem, jak mam na to zareagować. Przecież jeszcze niedawno powiedział, że mu się znudziłem... A teraz?
Milion sprzecznych myśli chodziło mi po głowie.
Pogłaskałem lekko chłopaka po głowie. Ten jeszcze mocniej mnie przytulił i zaczął... płakać?
Niebywałe, Reita płacze!
-Reita... - odsunąłem chłopaka od siebie. - Dlaczego mi to wtedy powiedziałeś? Że ci się znudziłem... Ty kogoś...
-Nie! Przysięgam...! Mam tylko ciebie...
-Proszę, nie oszukuj mnie... Jeśli się okaże, że kogoś masz... Nie chcę być dla ciebie utrapieniem...
-Ruki... Nie mów tak... Jesteś dla mnie najważniejszy...
Patrzyłem w jego ciemnobrązowe oczy i dostrzegłem w nich kłamstwo. Reita bił się z samym sobą. Byłem pewien, że nie mówi mi prawdy...
-Więc powiedz mi, gdzie znikasz na noc...? I dlaczego dziś pojechałeś sam?
-Ja... Ja nie mogę... Nie, Ruki, nie mogę ci tego powiedzieć...
-Wiedziałem! Boże, jaki ja byłem ślepy i głupi! - zacząłem krzyczeć na cały dom. Odepchnąłem blondyna od siebie, nakładając swój płaszcz wiszący w korytarzu. - Wiedziałem, że kogoś masz! I jeszcze łżesz mi w żywe oczy! Jak śmiesz, kurwa?! Jak śmiesz mnie tak okłamywać?!
-Przepraszam...! Zacznijmy od nowa...!
-Och, zamknij się już! Mam dość tego pojebanego życia i twoich nic nie znaczących przeprosin! Mam już dość, rozumiesz?! - rozpłakałem się, wybiegając z domu.
Zbiegając po schodach, usłyszałem nawoływania Reity, rozchodzące się echem po klatce schodowej. Biegłem co sił w nogach.
Jednak Reita nie dawał za wygraną. Pobiegłem w stronę najbliższego przystanku, wsiadając do stojącego autobusu, który zamknął się przed nosem blondyna.
-Proszę nie otwierać drzwi... - rzekłem do kierowcy, na co ten kiwnął głową i pojechał w dalszą drogę. W międzyczasie kupiłem u niego bilet. Nie wiedziałem, dokąd mam pójść. Nie wiedziałem, co z sobą zrobić.
Jedynym wyjściem w tej chwili wydawał mi się... Aoi.
Zerknąłem na numer autobusu. Miałem farta, ten jechał właśnie w stronę osiedla czarnowłosego.
Zająłem jedno z miejsc siedzących i zakryłem twarz włosami, by nikt niepowołany nie zauważył moich zapłakanych oczu.
Wysiadłem dopiero na przystanku nieopodal apartamentowca Yuu. Przeszedłem kawałek piechotą, docierając do luksusowego budynku.
Wszedłem do windy, wjeżdżając na 9 piętro.
Gdy wyszedłem z dźwigu, skierowałem się przed drzwi prowadzące do mieszkania Aoiego.
Uniosłem dłoń, by zapukać...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Seryjnie mnie to zaczyna niepokoić, to ich zachowanie. Uruhy chyba najbardziej.
OdpowiedzUsuńI znów to przerwanie w takim momencie.
Coś nie jestem w stanie niczego sensownego napisać. Się wypaliłam nawet w pisaniu komentarzy.
Brak weny jest taki irytujący, że nawet sensownego komentarza nie potrafię napisać, wybacz. Powiem tyle, że były świetnie. Zresztą, każde twoje opowiadanie mi się podoba.
OdpowiedzUsuńDlaczego takie krótkie? xD
OdpowiedzUsuńTeraz to jestem pewna na jakieś 80%, że będzie coś między Rukim a Aoim! I jeszcze zastanawiam się nad Reitą i Kai'em, no i Uruhą. .O.
Czekam na next'a i weny życzę! x3
aaaaaaaa więcej! chcę więcej!
OdpowiedzUsuńCudowne <3 jak wszystkie twoje opowiadania, ktore przeczytałam w jakieś dwa dni ^^ ten blog uzależnia XD
OdpowiedzUsuńChcę następną część *.*
-Przyznam, iż to zabrzmiało ciekawie Kai, lider - leniwy >.<
OdpowiedzUsuń-uhh,, ja chcę się już dowiedzieć coś więcej o Kouyou, co się wydarzyło (*,*_)
-moja pierwsza reakcja na Akirę O_O
-omomom...krótkie, treściwe i pozostawiające niedosyt i nutę niepewności...czekam na kolejną część
Jak najwięcej pomysłów, i radości z pisania =***
Ah! Dlaczego Kyou jest taki nieczuły? Nie widzi, że kochany Aoś się martwi? Niech lepiej to zobaczy zanim Ruki się do niego przylepi >D
OdpowiedzUsuńReita, zawiodłam się! D< Marsz do swojego pokoju, młodzieńcze i zastanów się nad swoim zachowaniem!
Urocze opowiadanko! <3 Przypadł mi do gusty Aoś i Ruki.. Tak, czyli dwaj pozytywni bohaterowie xD
Czekam na dalszą część i życzę duuużo weny! <3
Buziaki, Kotek <3
Kochanie, umarłaś? D: Czekam i czekam na ciąg dalszy i się doczekać nie mogę T^T
UsuńOżyj(jeśli umarłaś)!
Kochu <3