Poprzedni post jest chyba mało ważny...
Soł... Witam Was pierwszą-drugą notką. Ta będzie trochę porządniejsza, gdyż jest to... nic innego, jak kolejna część ,,Pomóż mi zapomnieć''!
Jeny, to już dziewiąta! A planowałam jakieś 5 rozdziałów (^^)
Nieważne...
Miłego czytania~
A komentarze, jak zwykle - mile widziane! ♥
_______________________________________________________________
[Aoi]
Kiedy się obudziłem, Ruki jeszcze spał, słodko wtulony w swoją poduszkę. Nie mogłem się powstrzymać i ucałowałem go delikatnie w rozchylone usteczka. Szatynek oblizał się, odwracając się na drugi bok. Rozkoszny widok...
Wygramoliłem się z łóżka, nakrywając Rukiego kołdrą po samą szyję. Sam udałem się do kuchni, by zrobić sobie poranną kawę.
Kiedy ciemnobrązowy proszek zetknął się z gorącą wodą, pomieszczenie otulił cudowny, aromatyczny zapach. Wziąłem kubek ze sobą, wyszedłem na balkon, uprzednio narzucając na siebie jakąś bluzę. Przymknąłem balkonowe drzwi, by chłód nie wdarł się do mieszkania.
Usiadłem w wielkim, wiklinowym fotelu wysłanym poduchą. Popijałem gorącą kawę małymi łyczkami, przyglądając się wschodowi słońca. Uwielbiałem je oglądać. Z pozorów każdy był taki sam, lecz... często czułem co innego, obserwując to zjawisko. W tej chwili była to cisza i spokój...
Oparłem głowę o oparcie fotela, przymykając oczy. Bladożółte słońce delikatnie ogrzewało moją twarz, a rześkie, poranne powietrze sprawiało, że czułem się niesamowicie.
Po dłuższym momencie rozkoszowania się chwilą poczułem drobne dłonie, oplatające moją szyję i ciepłe wargi na swoich. Włosy drugiej osoby lekko łaskotały mnie po twarzy.
- Dzień dobry... - usłyszałem cichy szept tuż przy swoim uchu.
- Dzień dobry, kochanie – odparłem, otwierając oczy i zerkając na rozpromienioną twarzyczkę nade mną.
- Nie zimno ci? - zapytał, obchodząc fotel dookoła, by po chwili stanąć tuż przede mną.
- Może troszeczkę... - nie kłamałem. Bo po co?
W tym momencie Ruki zabrał pusty już kubek z moich rąk, odstawiając go na stolik obok. Wpakował mi się na kolana, przodem do mnie, przytulając się mocno. Objąłem go, by przypadkiem nie spadł.
- Lepiej? - zapytał po kilku minutach.
- O wiele lepiej... - mruknąłem, na co Takanori zareagował, wtulając się we mnie mocniej. Myślałem, że mi żebra połamie, skubaniec. Że też tyle w nim siły!
- Aoi...
- Tak? - odsunąłem go lekko od siebie, bym mógł spojrzeć mu w oczy. Szatynek jednak spuścił wzrok, bawiąc się swoimi palcami.
- Muszę dziś wyjść – zadeklarował.
- Wyjść?
- Załatwić parę ważnych spraw na mieście...
- Nie ma sprawy, podwiozę cię.
- Nie, nie! Dam sobie radę. Nie fatyguj się, zamówię taksówkę.
- Ale, Taka... To może weźmiesz samochód...?
- Aoi, proszę... - uśmiechnął się do mnie. Mimo że w duchu nadal stawiałem opór, język kazał mówić co innego.
- Jak wolisz... - odwzajemniłem uśmiech.
- Jesteś smutny, prawda? - zapytał, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.
- Nieee... - pogłaskałem go po głowie.
- Na pewno? - spojrzał mi w oczy.
- Na dwieście procent – cmoknąłem go w usta.
- Cieszę się... Chodź stąd. Tu naprawdę jest zimno... - Takanori wstał z moich kolan, zabrał kubek ze stolika i pociągnął mnie za rękę do mieszkania.
Zamknąłem balkon. Gdy wszedłem do kuchni, Ruki wstawiał właśnie mój kubek do zmywarki.
- Lecę się wybrać – musnął mój policzek ustami.
- To ja zrobię śniadanko. Specjalne zamówienia?
- Kanapki – uśmiechnął się. - Dawno nie jadłem takich... smacznych... - doprawdy, wiele mi to mówiło. Jednak postanowiłem włożyć w posiłek całe swoje serce. Nie dosłownie, oczywiście...
- Zobaczymy, co da się zrobić – zaśmiałem się. - Leć, mój aniele.
- Lecę już, lecę.
Przyrządziłem śniadanie, do tego zaparzyłem malinowej herbaty, za którą Taka bardzo przepadał. Postawiłem wszystko w jadalni na niskim stole i czekałem, napawając się słodkim zapachem gorącego napoju.
Po kilkunastu minutach przybył mój anioł. Wyglądał... nieziemsko, jak na anioła przystało. Ślicznie mu było w tym delikatnym makijażu i pofalowanych włosach.
- Piękny... jak zawsze – mruknąłem.
- Ja? Piękny? Oj, Yuu... Musimy pójść z tobą do okulisty. Może wtedy zauważysz, że nie jestem nikim nadzwyczajnym... - uśmiechnął się lekko.
- Nikim nadzwyczajnym? - podszedłem do niego, obejmując w pasie. - Powtórz to, a pożałujesz...
- Nikim nadzwy... - nie dałem mu dokończyć, całując go stanowczo, lecz z nutką czułości.
- Tak to ja mogę żałować częściej... - zaśmiał się, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Żałowanie, całowaniem... To znaczy... Żałowaniem... - poprawiłem się, na co Ruki się zaśmiał. - A herbata stygnie!
- Już, już... - odparł, podchodząc do stołu. - Ładne te kanapeczki... - usiadł na poduszce*, sięgając po jedną z kanapek. Ugryzł ją, mrucząc przeciągle. - Mmm... Rób je częściej, proszę! - młodszy zajadał kanapki jedną po drugiej.
- Co za apetyt... - zachichotałem, nalewając wokaliście herbaty do jego ulubionego kubka z logo zespołu Luna Sea. Już zanim tu mieszkał, upatrzył sobie naczynie za ulubione.
- No co? - zapytał oburzony. - Zgłodniałem! A te kanapki są takie pyszne...
- I bardzo dobrze! Przynajmniej wiem, ze smakowało.
- Bardzo... - odparł, popijając herbatę.
- Cieszę się...
- Będę uciekał. Mam naprawdę sporo spraw... - wstał od stołu. Ja też podniosłem się z ziemi. Młodszy zaczął zbierać talerze.
- Zostaw, posprzątam.
- Naprawdę? Kochany jesteś. Muszę iść, pa! - pomachał mi, chwycił swój plecak i już kierował się w stronę wyjścia, kiedy w porę do niego podbiegłem. Jednym ruchem odwróciłem go przodem do siebie, wpijając się w jego usta. Ruki zarzucił ręce na moją szyję, poddając się słodkiej, namiętnej pieszczocie.
Niechętnie rozłączyliśmy nasze usta.
- Nie pożegnałem się. Przepraszam... - zachichotał, a ja oparłem swoje czoło o jego. Taka musnął jeszcze lekko moje usta.
- Teraz możesz iść.... Do zobaczenia, kochanie – otworzyłem mu drzwi.
- Tak... Do zobaczenia... - na jego twarzy pojawił się pół-uśmiech, pół-grymas.
Takanori wyszedł z mieszkania, a ja zacząłem zastanawiać się, czy jego mina miała jakiś związek ze mną? Podszedłem do lustra, przeglądając się w nim. Niczego na twarzy nie miałem...
Wróciłem do jadalni, sprzątając ze stołu.
Zaczęła mi doskwierać samotność. Naprawdę uzależniłem się od jego obecności?
[Ruki]
Poszedłem na postój taksówek. Wsiadłem do jednej z nich, podając adres zamieszkania Kouyou. Tym razem nakazałem jechać kierowcy nieco szybciej. W ten oto sposób dotarłem na miejsce w 15 minut. Jak chcą, to potrafią!
Zapłaciłem odpowiednią kwotę i wysiadłem.
Miałem dziś dobry humor. Oczywiście dzięki Aoiemu...
Znów stałem przed obdrapanymi drzwiami. I tylko dobry nastrój dawał mi złudne nadzieje, że to jedynie zwykłe spotkanie z kolegą z zespołu. Pogadamy, pocieszę go i wyjdę. Proste i banalne.
Odetchnąłem głęboko, pukając trzykrotnie do drzwi. Kou otworzył mi chwilę później. Był bledszy niż wczoraj, oczy miał podkrążone jeszcze mocniej, do tego miał drgawki.
- Kou...?
- W-wejdź... - wpuścił mnie do środka.
- Kouyou, masz gorączkę? Zimno ci?
- N-nie... Raczej n-nie... - odparł. Zdjąłem płaszcz. Nie wydawało mi się, by w domu było zimno...
- Więc co ci jest...?
- T-to chyba tylko.... tylko głód...
- Głód?
- Od k-kilku dni n-nie brałem... Za-araz oszaleję! - wrzasnął, upadając na kolana. Aż się przeraziłem. Kucnąłem obok łkającego chłopaka, tuląc go do siebie. Głaskałem go po głowie.
- Ćśś... Spokojnie... Teraz wstań i się połóż – jak nakazałem, tak też zrobił. Nakryłem starszego kocem.
- M-metadon.** W sza-afce... - przez chwilę zastanawiałem się, o czym mówi. Skierowałem się więc do kuchni, otwierając wszystkie szafki. W jednej z nich znalazłem masę leków. Odnalazłem pastylki o nazwie, którą podał rudowłosy i zaniosłem mu je razem ze szklanką wody. Chłopak wypił wszystko łapczywie, chwilę potem dziękując.
Po piętnastu minutach drgawki ustąpiły. Przez cały ten czas głaskałem gitarzystę po włosach, odgarniając spocone kosmyki z jego czoła.
- Dziękuję jeszcze raz... - Kou obdarzył mnie ciepłym uśmiechem.
- Daj spokój... Jesteś w strasznym stanie...
- Dzięki – zaśmiał się, wtulając się w poduszkę.
- Zawsze do usług – uśmiechnąłem się.
- Jesteś dla mnie taki dobry...
- Nie mam w zwyczaju odmawiania pomocy, wiesz?
- Wiem, Taka... Jednak nie po to cię tu dziś ściągałem... Może napijesz się herbaty?
- Nie, dzięki... Więc o czym chciałeś pogadać?
- O... O Aoim...
- Aha... Więc? - zacisnąłem dłonie spoczywające na kolanach w pięści, odreagowując tę idiotyczną presję w swój własny sposób.
- Wiem, że może trochę późno o tym pomyślałem... - Uruha podniósł się do siadu, opatulając kocem. - Ale... Chciałem cię prosić o radę... - speszony opuścił głowę.
- Tak...? - już bałem się tego, o co mnie zapyta...
- Poradź mi, proszę, jak mam do niego zagadać? Co mam zrobić...? Męczy mnie to od tylu miesięcy... Błagam, Ruki... Tylko ty możesz mi pomóc...
Siedziałem z otwartą buzią, nie wierząc w to, co usłyszałem. Że... Że ja miałem powiedzieć mu, jak ma poderwać mojego chłopaka?! Ja?!
- Kouyou... Nie wiem, jak mam ci pomóc... Przepraszam...
- Ruki, o co chodzi...? Dlaczego jesteś zdenerwowany...?
- Spieszy mi się. Przepraszam... - znów spławiłem chłopaka.
- Takanori!
Wstałem, bez słowa zabrałem swój płaszcz i wybiegłem z mieszkania, następnie z budynku. Zaczerpnąłem świeżego powietrza, aż zakręciło mi się w głowie i musiałem się o coś oprzeć.
Zacząłem rozmyślać...
Czy to ja byłem najważniejszy? Czy zawsze wszystko musi kręcić się wokół mnie...?
Aoi pragnął Uruhy już od dawna... Uruha odwzajemnia to uczucie. Czyli... Wychodzi na to, że to ja jestem przeszkodą na drodze do ich wspólnego szczęścia...
Zawróciłem. Musiałem pomóc Kou. Powiem mu, co ma zrobić. Wyjadę z Tokio. Tak, przecież dam sobie radę... Muszę dać.
Po raz kolejny wspiąłem się na czwarte piętro, bez pukania wchodząc do mieszkania młodszego gitarzysty.
- Ruki? - zapytał zaskoczony.
- Słuchaj mnie uważnie, bo drugi raz nie będziesz miał tej okazji. Po prostu do niego jedź i wszystko mu wyznaj. Aoi nie znosi owijania w bawełnę. Potem zrób mu kolację. Najlepiej zamów sushi, jego ulubione. Do tego czerwone wino, dobry film, a potem... - poczułem, jak w moim gardle narasta wielka gula. Z trudem powstrzymywałem łzy. Kou patrzył na mnie z otwartą buzią. - Potem jak najczęściej powtarzaj mu, że kochasz go jak nikogo innego. Zasługuje na to, rozumiesz? Nie ma drugiej takiej osoby jak on. Nie ma!
Wybiegłem z jego mieszkania, pozwalając łzom wypłynąć na moje policzki. Nie zwracałem uwagi na rozmazany makijaż. Na nic...
Zresztą... dlaczego płaczę? Przecież sam chciałem, by Aoi w końcu odzyskał Kouyou... Nic nie liczy się bardziej niż szczęście ukochanej osoby. Prawda...?
* Chodziło mi o taki niski stół, przy którym siedzi się na ziemi. W tym wypadku - na poduszkach ^^
** Metadon, to taki śmieszny lek, który zastępuje heroinę. Ma takie składniki, dzięki którym ,,oduzależnia'' od brania, czy coś takiego ._.
愛子~
___________________________________________________________________
Ja tego czegoś wyżej komentować chyba nie muszę ._.
Za to chętnie poczytam Wasze opinie ( i obiecany, dwustronowy komentarz Asu)
Nał komentarze:
Seiki:
Cieszę się, że Ci się podoba <3
Sanoi:
Woohoo, super, że tło się podoba c: No, części jeszcze kilka będzie... Dwie, trzy? Nie wiem. To zależy, czy będzie wen na jakieś sensowne rozbudowanie wszystkiego. Może wplotę jakąś kolejną intrygę, to części więcej będzie ^^ Też nie wiem, czemu na uruki się uwzięłaś. Rukens hejci Uruhę przecież XD
Yuriko Shiro:
Ojej <3 super, że się nie gniewasz. Jeszcze trochę czasu minie, póki jakiś trójkąt napiszę ^^
Ina:
Mój kotek <3 To nic, każdy ma gorsze i lepsze dni... Nie musisz się mocno wykazywać w komentarzu. Wiem, że to czytasz i właśnie ten fakt się dla mnie liczy ♥
Sądzę, że było w tym troszkę smutku...
Kocham Twoje opowiadania, wiesz? Czytam je cały czas. I te pamiętnikowe wpisy. Kocham je, po prostu.
Super, że tło się podoba <3
Weny i poprawy humorku, kochanie ♥
Midziak:
Mrau, róż, plush XD To nic <3 Ważne, że w ogóle komentujesz. To się dla mnie liczy! :3 Lubię mieszać, jeszcze o tym nie wiesz? ^^ Nie, Uru raczej nic sobie nie zrobi... To znaczy... Okaże się w następnych częściach. Jasne, że możesz dodać. Ja również Cię dodam! *tula*
Asu:
Moooooooje kochane kochanie ♥
Borze, ty znasz ludzkie reakcje .O. ,,nudne = słodkie''. Lubię to XD
W VIII Rei nie wskoczył. W IX też nie... Więc czy w ogóle wyskoczy? :3
Uruha namieszał, jak widać wyżej. Głupia kaczka, c'nie? ._.
No... wiesz... Nie piszę o sobie. Ogólnie krępujące jest pisanie TYCH scen. To tak, jakby ktoś wlazł Ci do mózgu i widział, jak Ty to sobie wyobrażasz D: Pogmatwane, ale o to mi chodziło XD Prościej nie umiem tego opisać. Ojej, wyszło romantycznieeee *jejejejjj~*. O to mi chodziło! Tylko nie wiedziałam, czy mi się uda ;^;
Tak sądzę, że Ruks ma perva zawsze. W końcu to... Ruks, nie?
SCENA W WANNIE. CZEGO TY ODE MNIE OCZEKUJESZ .O. nienie, miało być słodko. I słodko wyszło, amen XD
Ten rozdział w sumie miał nic nie wnosić, a pokazać WAM, DRODZY CZYTELNICY, że Ruks naprawdę kocha Aoiego i odwrotnie. Bo widziałam masę komentarzy typu ,,Ruks chyba nie kocha Aoiego''. własnie nie. Oni naprawdę się kochają. No spójrz, jak Ruks się poświęcił w tym parcie! ;^; Czyż to nie kochane?!
Może i tak... Może każde jest inne na swój sposób, ale... No patrz, jak wiele ludzi gada o Twoim SWI! Na Twitterze, no po prostu WSZĘDZIE. A ja kocham SWI. I czasem jak je czytam, to mam wrażenie, że moje opka są jakieś... niespójne. Wiem, teraz pewnie oberwę *chowa się*. Ale to prawda! Taki syndrom niższości. Mam tak zawsze XD
Mrau, kocham i czekam na Twój wypasiony komentarz! <33
Tynka:
Ojeju c: Nie no, błagam. Uru? Przeszkodzić im? On tam się u siebie w chacie kisi XD
Mru <3
Chizuru:
Wiem, że nie mogę, ale czasem tak wychodzi... .-.Ajno, zapraszam! XD Tylko nie wcześniej, niż przed 5 rano, błagam XD Jak już wspominałam w odpowiedzi dla Asu - taki syndrom niższości. Bywa XD
Lubię, gdy seme jest dzielnym superhero, a uke słodkim, knującym diabełkiem ♥
Ano, czuł się dziwnie... Raczej... Uruha to zuo .-. Pacz, co się wyżej narobiło ;^;
Też nie miałam ochoty na uruki. Napisałam jedno opo z uruki (które kiedyś i tak pewnie usunę z tego bloga --> poprawię --> zamieszczę ponownie) i jednego oneshota z częściowym uruki (ktore swoja drogą wyszło mi nawet, nawet, jak na kogoś, kto uruki nie lubi XD).
Jestem speszona, bo nie lubię tego pisać. Brr *wzdryga się*. Dlaczego? -> patrz odpowiedź do Asu XD
Dziękuję za opinię na temat wyglądu bloga <3 I cieszę się, że w jakiś sposób wpływam na Twój humor!
Kocham, mru <3