Szima wita was nową,
świeżą (w sumie odleżaną przez kilka tygodni... NIEWAŻNE),
piętnastą częścią~!
*fanfary*
Dobra, dobra, nie ma co zacieszać, bo patrzę wszyscy mają hejta na Aosia.
No jak tak możecie? ;_;
I WEŹCIE WY SIĘ Z TĄ REITUHĄ, KURDEŁĘ XD
Miłej lektury~ C:
______________________________________________________________
[Ruki]
Otworzyłem oczy z samego rana. Wszystko mnie bolało, więc nie dałem rady się ruszyć...
- Widzę, że się obudziłeś – usłyszałem głos, po którym przeszły mnie ciarki. Wcale nie były miłe...
Mruknąłem tylko coś niezrozumiale, aby stąd odszedł i zostawił mnie w spokoju.
- Głodny?
- Nie... - wychrypiałem. Miałem ochotę umrzeć, a nie jeść.
Aoi nadal się nie zjawił. Zerknąłem na stojący nieopodal zegarek – była siódma rano. Obiecał, że przyjedzie wczoraj... Może i jemu coś się stało...?
Z moich oczu zaczęły płynąć łzy, co nie umknęło uwadze Sakiego.
- Hej, co jest...? - zapytał, gładząc mnie po ręku. Lekko się szarpnąłem, nie pozwalając mu. - Okej, już nie dotykam... - westchnął.
Serio? Poważnie? Nie będzie mnie obmacywał?
Podniosłem na niego swój zdezorientowany wzrok.
- Nie zerżniesz mnie...?
- Może później. Jakoś na razie nie mam ochoty – zaśmiał się wrednie i opuścił sypialnię. Ja znów się popłakałem, dając upust przytłaczającym mnie emocjom.
[Aoi]
Leniwie przeciągnąłem się, po chwili czując jakiś ciężar na swojej klatce piersiowej.
- Takanori... - mruknąłem
- Jeszcze pięć minut... - usłyszałem głos właściciela... zaraz, zaraz. Kiedy Takanori przefarbował się na rudo...?
- Kouyou...? - zapytałem, czując, jak chłopak mocno obejmuje mnie w pasie. To jakiś żart?!
- Dzień dobry, kochanie... - mruknął, całując mnie lekko w usta.
- Co jest grane...? - szepnąłem do siebie, natychmiast podnosząc się do siadu. - I co TY robisz ZE MNĄ w JEDNYM łóżku?!
- O co ci chodzi...?
- Czy... Czy my... - jakoś nie przechodziło mi to przez gardło.
- Nie pamiętasz...? Dobra, trochę się wczoraj spiłeś, ale...
- Trochę?! Zaciągnąłeś mnie do łóżka! Wykorzystałeś to!
- Fakt, zaciągnąłem cię. Jednak ty nie miałeś najmniejszej ochoty się stawiać... - warknął zły. Więc chciałem tego...? Jak ja mogłem zdradzić Takanoriego?! Mój największy Skarb...!
- Boże... Boże, co ja zrobiłem... - już miałem zamiar wstać i iść nie wiadomo gdzie, kiedy poczułem, jak Kouyou chwyta mnie za rękę.
- Yuu... Zostań... - jęknął błagalnie. Odwróciłem się, patrząc z żalem na jego zmartwioną minę.
- Przepraszam... - usiadłem z powrotem na łóżku, odwracając się tyłem do chłopaka. Po chwili poczułem, jak lekko przywiera do moich pleców, głaszcząc po ramieniu.
- Jesteś zły... - bardziej stwierdził.
- Jestem, kurwa, zły! Ty byś nie był!? - westchnąłem, pocierając skronie.
- Może... Skoro mi się poddałeś... To nie było niespecjalnie...?
- Alkohol może sprowokować wszystko, wiesz? Nawet przespanie się z dobrym kumplem...
- Wczoraj wyznawałeś mi, że mnie kochałeś...
- Wyznawałem ci... Ja...?!
- Czy gdybym Cię nie kochał, mówiłbym ci prawdę?
- Proszę, Kou...
- Czemu ty się tak bronisz?! No czemu?!
- Kocham Takanoriego...
- Możemy zrobić inaczej... - mruknął, całując mnie ukradkiem w szyję.
- Co znów wymyśliłeś...? - zerknąłem na niego, odpychając go lekko od siebie.
- Takanori nie musi o niczym wiedzieć...
- Czy ciebie do reszty...?!
- Wiesz, zawsze mogę sprawić, by jakimś cudem Takanori dowiedział się o tym, że przespaliśmy się ze sobą, podczas gdy on...
- Czekaj, czekaj... Więc to nie był sen?
- Jaki sen?
- Takanoriego nie...
- Która godzina...? - zapytał niepewnie.
- Kurwa, Kouyou! Zapomnieliśmy o nim!
- Ja pierdolę! Szybko, ubieraj się i spadamy! - złapał mnie za rękę po tym, jak w pośpiechu narzuciliśmy na siebie ubrania i kurtki. Zbiegliśmy na dół, wskakując na motocykl.
***
- Szybciej! - ponagliłem chłopaka. Gnaliśmy przez miasto jak szaleńcy. Na szczęście żaden glina nie śmiał przerwać nam akcji.
Przejechaliśmy tę samą drogę, kiedy nagle znalazłem ścieżkę w bok!
- Kou! Patrz! Droga...! Skręcaj, szybko...!
[Ruki]
Nadal leżałem na łóżku. Właśnie chciałem spróbować się zdrzemnąć. Spuchnięte od płaczu policzki niesamowicie piekły. Przymknąłem oczy. Nie na długo. Chwilę później poczułem dłoń na swoim tyłku.
Zaczyna się...
- Śpisz, mój słodki? Trzeba cię rozbudzić. Życie prześpisz...
- Saki... - szepnąłem, chcąc poprosić go, by tym razem mi darował. Jednak w tym samym momencie poczułem knebel w ustach. Znów...?
Saki podniósł mnie tak, bym usiadł i zdjął ze mnie koszulkę. Następnie popchnął na łóżko. Znów leżałem na brzuchu. Zamknąłem oczy. Czułem, jak zsuwa ze mnie spodnie, bieliznę, następnie unosi moje biodra i jednym, szybkim ruchem wchodzi we mnie do samego końca. Byłem obolały, darłem się - mimo zatkanych ust – najgłośniej jak potrafiłem, a z oczu leciały mi potoki łez. Posuwał mnie szybko, byleby dojść i spuścić się w moim wnętrzu.
Lecz gdy sądziłem, że to koniec, nie wyszedł ze mnie, a dodatkowo dokładał coś jeszcze. Palce...? Chce mnie rozerwać?!
Zacząłem się szarpać, lecz to tylko pogarszało mój – i tak opłakany – stan. Saki przytrzymał mnie za kark, przyciskając do poduszki, bym przestał się szamotać. Dolne partie ciała rwały mnie niesamowicie. Zacząłem skomleć przez ogromną dawkę bólu, jaką dostarczał mi psychopata. Kiedy poczułem w sobie dodatkowo trzeci palec – zemdlałem, nie mogąc znieść tego wszystkiego.
[Aoi]
Dojechaliśmy w szybkim tempie. Chatka była ładna i bynajmniej nie oznajmiała, że mieszka w niej jakiś pojeb...
Kiedy podszedłem razem z Kou bliżej, usłyszałem odgłosy uderzania kogoś... Jakby ktoś przywalił komuś z liścia. Kilkakrotnie. Co tam się dzieje...?!
Niczym w transie podbiegłem do drzwi, wparowując do środka. Było otwarte!
Od razu pobiegłem w stronę źródła dźwięku... prosto do sypialni.
Na łóżku leżał nagi Takanori z kneblem w ustach i związanymi dłońmi. Okładał go ten... ten psychol!
- Kou! Pomóż, proszę...! - wydarłem się, na co zwróciłem na siebie uwagę czarnowłosego chłopaka. W oczy od razu rzuciła mi się jego blizna na twarzy.
- Co wy tu robicie?! Wypierdalać stąd! To mój dom!
- Ale masz kogoś, kto należy do mnie! - krzyknąłem, a w następnej chwili znalazł się przy mnie Kou. Podszedłem do chłopaka, spychając go z Rukiego. Upadł na ziemię, a Kouyou przyłożył mu solidną gałęzią prosto w twarz.
Podbiegłem do Maleństwa, od razu próbując go ocucić. Narzuciłem na niego swoją kurtkę, by nie wyziębił się do końca. Twarz miał zakrwawioną i poobijaną. Kiedy rozwiązałem jego dłonie – miał tam mocno poobcieraną skórę. Zdjąłem knebel, nakazując rudowłosemu przynieść wody. Nawilżyłem nią usta Taki, potem tuląc bezwładnego chłopaka do siebie.
- Yuu... Ra... Ratuj... - usłyszałem słaby szept.
- Jestem tu... Takanori, jestem przy tobie... - przytuliłem go mocniej, głaszcząc po głowie i co jakiś czas składając na spoconym czole drobne buziaki.
Kilka minut później usłyszałem sygnał karetki i przebijający go sygnał policyjnego radiowozu...
___________________________________________________________
Nie żywcie hejta do Aosia. Spił się, naprawdę kocha Takę ;_;
To Uru jest zuem. Jego hejcić trzeba ;_;
Odpowiedzi na komentarze:
Kira Sakamoto:
Dobra, cicho ;_; Staram się jak mogę D:
Aoi Konoe:
JAK TO TAK ;___________;
Misha:
Tak.... NIE NIE. TO URUHA MA WPIERDOL. AOSIA ZOSTAF. ON URATOWAŁ TAKĘ ;_;
Myślałam nad taką kontynuacją, ale nie.. XD
Ruder:
Witaj, kochanie! <3
Wiem, zrobiłam tę aoihę specjalnie ;_;
Ina:
Cześć, Inuś <33
Nienie, fochaj się na Uruszkę. On zuy, Aoś kochany ;_;
Midziak:
EHEHE. MISZYN KOMPLIDED. <3
Właśnie tak miało być! :D
Chinatsu Yuuriko:
Hahaha... Brawo, jestem mistrzem. Wszyscy myślą, że będzie reituki, reituha albo aoiha :D
No feś, tak dopingujesz, żeby aoiha była ;_;
Cicho, załóżmy, ze po prostu nie wiedzą, w którą stronę jechać, by znaleźć drogę ;_;
Chizu:
Nie wiem, jak bardzo mam nasrane we łbie, ale... nie bij ;_________;
Widzisz, Kaczka ma tupet ,_,
TO ALKOHOL. NIE FOCHAJ NA AOSIA ;_; AOŚ NIE CHCIAŁ ;_;
Zresztą... potem się wyjaśni, okej? ;_;
Z Reitą też będą przeboje później, khe >_>
HAHAHA. Doebaaś z tą farbą XDD
Jest. Jest wytłumaczenie. :< Potem będzie ;_;
Ej, saki miał klucz, kurde! XD
Tylko schowany! XD
*AiTulaMocnoMocnoChizu* <3
No i masz nexta, kochanie :3