wtorek, 15 stycznia 2013
,,Pomóż mi... zapomnieć'', część XIV (minipartówka)
No, witam, Kochani moi ♥
Przybywam z kolejną wieścią! XD
Znów przedłużam opko... Bez komentarza, to jakiś tasiemiec wychodzi! XD
Nieważne. Z każdym kolejnym zdaniem mam pomysł na pisanie dalszego toku wydarzeń...
Cóż, jak na razie przewiduję... (piszę na chwilę obecną, bo nie wiem, co moja głowa jeszcze wymyśli XD) jakieś 16 - 17 rozdziałów @_@
Nie obiecuję, że do 17 dojdzie. Może zakończyć się na 16, albo pójść dalej. Naprawdę, zobaczymy.
Jak na razie daję wam tu część czternastą <3
Miłego czytania! *ahem*
______________________________________________________________
[Aoi]
Zbliżał się wieczór. Zaczynało się robić szaro. Czekałem już przed swoim apartamentowcem, kiedy usłyszałem znajomy warkot silnika motocyklu.
- Wkładaj to i wsiadaj! - przede mną ni stąd ni zowąd znalazł się Kouyou, podając mi kask. Szybko go założyłem i usiadłem za młodszym, łapiąc go za biodra. Ruszyliśmy.
Dobra, to było dziwne, ale zawsze bałem się trzymać tylnego uchwytu. Miałem wrażenie, że za chwilę zlecę. Na całe szczęście rudowłosy nic nie powiedział. Pewniej chwyciłem go w pasie, mając wrażenie, że za kilka zakrętów naprawdę spadnę. Przy takiej prędkości? Zgon na miejscu...
Prędko ruszyliśmy w stronę starego dworca, gdzie wczoraj szukałem Rukiego razem z Reitą. Kou znał jakąś okrężną drogę, gdzie swobodnie, bez żadnych świateł i oznaczeń można przejechać przez tory.
Rudowłosy jechał jak wariat. Jeśli chciał mnie zabić, albo się odegrać, mógł to zrobić inaczej...!
- Na pewno wiesz, gdzie jechać? - zapytałem, dość głośno, alby mnie usłyszał.
- Wiem – zbył mnie krótką odpowiedzią i jechał dalej. Miałem nawet wrażenie, że nieco przyspieszył... Musieliśmy szybko dotrzeć na miejsce. Tak strasznie bałem się o moje Maleństwo...
[Ruki]
Ocknąłem się. Wokół mnie panowała ciemność. Nie mogłem dostrzec nawet zarysu mebli, czy innych rzeczy będących w pomieszczeniu. Nie wiedziałem, gdzie jestem...
Wiedziałem tylko, że mam zakneblowane usta. Nie mogłem krzyknąć, ani się wyrwać, gdyż miałem związane ręce. Do tyłu. Za każdym razem, kiedy próbowałem się z tego wyszarpać – nadgarstki strasznie piekły. Musiałem mieć je nieźle obszorowane... W dodatku sznur, którym miałem skrępowane ręce, był do czegoś przytwierdzony, przez co nawet nie mogłem wstać. Mogłem jedynie klęczeć, co wcale nie uśmiechało się moim biednym kolanom.
Pod moim prawym okiem widniało wielkie limo, bo pamiętam, jak oberwałem, w sumie nie wiem za co. Moją szyję i klatkę piersiową zdobiła masa malinek, które finalnie chyba wcale malinkami nie były. Zamieniły się w porządne krwiaki, które strasznie bolały...
Obecnie byłem ubrany w jakieś lateksowe spodnie, bez koszulki. Trzęsłem się z zimna.
Byłem wykończony fizycznie. Saki odkąd mnie ,,ukarał'' - zerżnął mnie jeszcze kilka razy, lecz z taką brutalnością, jakiej nie zaznałem nigdy... Za ostatnim razem straciłem przytomność i... obudziłem się tutaj.
Miałem jedynie nadzieję, że Yuu nie jest na mnie wściekły. Że przyjedzie. Że mnie nie zostawi. Że... choć trochę jestem dla niego ważny...
Nagle drzwi pomieszczenia otworzyły się, przez co wpadło tu trochę światła. Od razu rozejrzałem się i krzyknąłem, co niekoniecznie mi się udało przez knebel. Znajdowałem się w piwnicy, razem ze szczurami i innym obrzydlistwem. Rozpłakałem się, opuszczając głowę, a do mnie podszedł mój oprawca, ujmując mnie za podbródek.
- Jak się czujesz, mój piękny? - zapytał niby troskliwie. Spróbowałem się szarpnąć, by mnie nie dotykał, ale to jedynie pogarszało stan moich nadgarstków... - Bądź grzeczny, bo znów zrobię ci krzywdę. A tego chyba nie chcesz, prawda...? - przejechał opuszkami palców po moim policzku, zahaczając o limo.
Zacisnąłem oczy, odwracając twarz. Bolało. Jego dotyk mnie bolał...
- Jesteś głodny, co? Nic dziś nie jadłeś – stwierdził. Pokiwałem tylko głową. Nawet nie wyobrażał sobie, jak bardzo jestem wycieńczony. Mógł mnie rozwiązać... I tak nigdzie bym mu nie uciekł...
Byłem stracony.
I nagle, jakby na moją prośbę, poczułem, jak Saki zdejmuje mi knebel. Poczułem suchość w ustach. Natychmiast zachciało mi się...
- Pić... - wychrypiałem, ledwo przytomny. Czułem, że za chwilę upadnę, albo ponownie zemdleję.
Poczułem jeszcze obszorowujący moje nadgarstki sznur, powoli je uwalniający.
- Brzydkie... - szepnął do siebie Saki, biorąc mnie na ręce. Nie miałem siły na nic. Nawet na szarpaninę, by postawił mnie na ziemi. Pewnie i tak nie utrzymałbym się na własnych nogach.
Uważnie obserwowałem drogę z piwnicy do kuchni. Ta część mieszkania była dla mnie dobrze znana.
Zapamiętałem, jak tam dojść.
Zostałem usadzony za wysokim blatem.
- Mo... Mogę się przebrać...? Zimno mi... - poprosiłem grzecznie, byleby tylko mnie wysłuchał. Gdybym się do niego rzucił, z pewnością bym oberwał. Krzykiem nic nie zdziałam...
- Faktycznie, jeszcze mi się przeziębisz... Zaraz przyniosę ubrania. Na razie jedz. A tu masz sok – postawił przede mną talerz z kulkami ryżowymi i szklankę wypełnioną pomarańczową cieczą. Dwa dni niejedzenia potrafią zmienić człowieka...
Zabrałem się za konsumowanie, już nie zważając na to, czy mógł mi tam czegoś dosypać, czy nie...
Po chwili wrócił z moimi rzeczami. Obrócił mnie na obrotowym krześle przodem do siebie. Powoli ściągnął mi niewygodne spodnie, przy okazji całując mnie po nodze.
Łzy spływały mi po policzkach. Nie chciałem, żeby mnie dotykał... Ale mogłem jedynie zacisnąć dłonie w pięści i jakoś to przetrwać.
Saki założył na mnie moje zwykłe, szare dresy i bawełniany t-shirt. Kiedy przede mną stanął, skuliłem się, opuszczając głowę. Nie wiedziałem, co mam teraz robić.
Czarnowłosy podniósł dłoń. Automatycznie zasłoniłem się rękoma w geście obronnym, ale ten jedynie mnie pogłaskał...
- Jedz. Nie zjadłeś wszystkiego... - uśmiechnął się do mnie, a ja kontynuowałem posiłek. Jego uśmiech mnie odpychał. Nie miałem siły i ochoty na niego patrzeć...
Było mi tak cholernie źle. Ile bym dał, by wrócić do mojego Yuu...
[Aoi]
- Jak to, kurwa, zgubiliśmy się?! Kouyou, mówiłeś, że znasz te okolice! Co ja teraz zrobię?!
- Zamknij się! Ciesz się, że się w ogóle zainteresowałem!
- Kouyou! Musimy go odnaleźć! Właśnie jest więziony przez jakiegoś psychopatę!
- Nie musisz mi tego uświadamiać! Przecież myślę, co mam zrobić!
Dreptałem to w tę, to z powrotem, próbując coś wymyślić. Jednak w tej samej chwili dotarło do mnie to, że jestem totalnie zdany na Kouyou...
- Wymyśliłeś coś...? - zapytałem cicho, nie chcąc się więcej denerwować. I tak byłem kłębkiem nerwów...
- Możemy jeszcze raz przejechać wzdłuż, wypatrując tej cholernej ścieżki... Chociaż nie wiem, czy coś takiego wypatrzymy. Już noc... - rudowłosy spojrzał w niebo, na którym widniało milion maleńkich jasnych punkcików.
- Boże... Co ja mam robić...? - usiadłem na trawie i złapałem się za głowę.
- Yuu... Wszystko będzie dobrze... - kucnął obok mnie. - I wybacz, że zacząłem się na ciebie wydzierać... Też jestem zdenerwowany... - westchnął, po chwili siadając tuż obok mnie. Wepchnął swoje zmarznięte dłonie między swoje uda.
- Zimno ci? - zapytałem.
- Trochę. To nic. Zaraz się nagrzeję.
- Naprawdę nic dziś nie zdziałamy...? - jęknąłem.
- Jest ciemno. Sam zobacz, żadnej drogi nie odnajdziemy. Tym bardziej jakiejś lichej ścieżynki... A wszędzie lasy. Jak tylko zrobi się widno, wyruszymy. Co ty na to...?
- Ale.. Jak my się rano zorganizujemy...?
- Racja...
- To przenocuj u mnie, co? Jak tylko się rozjaśni, pojedziemy...
- Ja nie wiem, czy...
- Matko, Kou... Po prostu cię przenocuję...
- Mam nadzieję, że nie zamkniesz mnie, jak tamten koleś Takanoriego...? - zachichotał cicho.
- Możesz spać spokojnie... - uśmiechnąłem się gorzko pod nosem, nie wiedząc, co może się dziać dla mojego Maleństwa...
Zajechaliśmy pod mój dom, zostawiając motocykl przed apartamentowcem. Weszliśmy zmęczeni na górę, a ja otworzyłem mieszkanie. Byłem padnięty szukaniem...
- Dobra, leć się odśwież, a ja pościelę łóżko dla ciebie...
- Zaraz wrócę... - mruknął, zamykając się w łazience.
Przez ten czas posłałem łóżko, gdzie miałem zamiar położyć Kou. Sam mniej-więcej zasłałem kanapę dla siebie.
Po jakichś dziesięciu minutach rudowłosy wyszedł z łazienki. Był jedynie w swoich bokserkach.
- Um... słuchaj. Masz może pożyczyć jakąś koszulkę...?
- Ja... Eee... Tak, jasne... zaraz... - jąkałem się. Boże! Jakie on ma nogi! Zaraz, zaraz... Mój Takanori ma o wiele zgrabniejsze... Poszedłem do sypialni i wyciągnąłem jakiś t-shirt, podając go Kou. Podziękował mi uprzejmie.
- To... Śpię w salonie, oczywiście?
- Śpisz tutaj. I błagam, bez sprzeciwów... Jestem zmęczony...
Młodszy się już nie odezwał. Wpełzł pod kołdrę, układając się wygodnie do snu.
- Dobranoc – szepnąłem, gasząc światło. Poszedłem do łazienki, wchodząc do wielkiej wanny wypełnionej ciepłą wodą. Przy okazji zabrałem też butelkę whiskey, by móc zapić wszystkie dzisiejsze niepowodzenia.
Po wzięciu kojącej kąpieli wszystkie moje spięte mięśnie natychmiast się rozluźniły. Po omacku poszedłem do salonu, siadając na łóżku.
Jednak to, na co usiadłem, wcale nie było miękką sofą. Po drugie raczej nie ,,na co'', a ,,na kogo''...
- Ała... - jęknął Kouyou.
- Boże, Kou! Nic ci nie jest?! I co ty tu, do diaska, robisz? - chłopak podniósł się do siadu, łapiąc się za bolący bok.
- Miałem się nie wykłócać, więc po prostu tu przeszedłem...
- No już, zmiataj do sypialni.
- A jeśli powiem, że nie? - w ciemnościach widziałem tylko jego błyszczące oczy, wpatrujące się we mnie.
- To cię zaniosę?
- Spróbuj – żachnął, jakby nie wierzył, że dam radę. Narąbany Aoi, to Aoi lubiący wyzwania. Uniosłem go z lekkim trudem, na chwiejnych nogach przenosząc go do sypialni. Kiedy chciałem go położyć, ten pociągnął mnie za sobą, łącząc nasze usta w mocnym pocałunku. Nie mogłem utrzymać się w pionie. Chyba za dużo wypiłem...
Mimo alkoholowego upojenia, byłem w totalnym szoku. Przecież doskonale wiedział, że jestem z Rukim! Że to jego kocham! Bezczelnie to wykorzystał...! Odepchnąłem go od siebie.
- Co to miało być?! - wrzasnąłem, lekko pijackim tonem.
- Pocałunek – spojrzał na mnie figlarnie.
- Doskonale wiesz, że jestem z Rukim... Jak możesz...?
- Yuu, kocham cię. Kocham cię, a wiesz, że uczuć nie da się zmienić...
- Ja też cię kochałem. Jednak po tym, gdy wywaliłeś mnie ze swojego mieszkania, zwyczajnie zrezygnowałem i związałem się z Taką. Jestem szczęśliwy.
- Dlaczego to robisz...? - zapytał.
- Niby co takiego?
- Dlaczego się oszukujesz? Oszukujesz też mnie i Takanoriego. Kłamstwa bolą bardziej, wiesz?
- O co ci, do cholery, chodzi?!
- Skoro mnie kochałeś... Uczuć nie da się tak szybko wymazać z serca.
- Do czego zmierzasz? - zapytałem, lekko odurzony alkoholem krążącym gdzieś w żyłach i obecnością dawnej miłości tutaj. Fakt, kochałem go...
- Wszystko się ułoży... - szepnął, sięgając moich ust ponownie. Nie sprzeciwiłem się. Nie tym razem. Wręcz przeciwnie – zasmakowałem tych pełnych ust, których zasmakować pragnąłem od bardzo, bardzo dawna...
Kiedy Kouyou wpełzł dłonią pod moją koszulkę – całkowicie straciłem zdolność trzeźwego myślenia. Wszystko toczyło się samo. Oddałem się chwili słabości, spowodowanej dawnym, nie do końca wygasłym uczuciem.
________________________________________________________________
SZIMA MISZCZ TROLLINGU. HA-HA-HA~! *złowieszczy śmiech*
Kocham Was. Nie bijcie za mocno XD <3
Odpowiedzi na komentarze:
Mira-chan:
Fankę gwałtów widzę @_@"
No co wyście się tak tej reituhy uczepiliście!? XD
Sei:
Długa i upojna, mówisz...? >D Ty niewyżyty... człowieku.
Yuuri:
Ta... Do Uru. Yhm. Jasne.
Weźcie wy się z tą reituhą. XD
Ja. Zgwałciłam. Takę. QnQ MOJE ŻYCIE NIE MA SENSU.
Misha:
Kolejna z gwałtami. Nawww ;_;
To je Ruki, tego nie przekonasz XD
Sanoi:
U-ulubiona? QuQ Tyle wygrac ;w;
Ina:
Sądzę, że Saki bardzo lubi zabawy. Pomożesz mi, prawdaaa? Liczę na Ciebie, Inuś C:
Kou i Yuu pomagają. Jak widać... bardzo skutecznie. >>
Aoi Konoe:
Ja też jestem ciekawa, jak to się skończy... >w>
Mrs. Cassis:
Tak, wiedziałam, że ten gwałt będzie przewidywalny ;___;
W każdym bądź razie staram się bardzo, aby jak najmniej sytuacji wyszło przewidywalnych~ (nie wiem, czy mi się udaje QnQ)
Tynka:
Baaaardzo się cieszę, że w ogóle to czytasz :3 I cieszę się, że lubisz moje opowiadania! \(^0^)/
Chizu:
Literówki zawsze spoko XD
REJDA I JEZIORO ŁABEDZIE. O JEZU, DEDŁAM HARDO XDDDDDDDDD
Jasne, że go dotykałam. A Ty byś nie dotknęła...? QnQ
No kluczem otwiera drzwi, ale teraz zabrał klucz! Jezu, ludzie... XD Od razu Harry Potter. A idź Ty XDD
HAHAHA OŚLEPIAJĄC URODĄ. EPIC <3
mrmrmr <3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oni się tu kurna całują, a Ruki tam cierpi! No jak tak można! Oni są nienormalni. Biedny Taka-chan. Nie krzywdź go już, on na to nie zasługuje! T.T
OdpowiedzUsuńO, nareszcie Aoiha xD Nawet mi nie żal Rukiego, zamkniętego z tym psycholem.. No może trochę :D
OdpowiedzUsuńCholera jasna , Aoi , Uruha... Macie wpierdol.
OdpowiedzUsuńZamiast zapieprzać tymi torami wte i wewte z latarkami na łbach to wio do domciu! Do Aoia! " Choooooodź , przenocuję cię , przelecę , chrzanić Takanoriego , niech sobie zdycha u jakiegoś psychola na jakiejś pipidówie. Co se będę konia walił , Kouyou , wypinaj rzyć i jedziemy! ".
Niech teraz Reita wlezie , żeby zapytać Aoia czy coś wie! Niech ich przyłapie , dostanie piany , pobije i znajdzie Takę!
Przeczytałam zaległe notki. I to po takim długim czasie nie czytania yaoi (wciąż mnie jeszcze nie kręci tak jak kiedyś). A wracając do tematu partu.
OdpowiedzUsuńKurde jak Aoi mógł teraz pójść w ślinę z Uruhą? Przecież Ruki tam cierpi, chcę by ktoś go w końcu znalazł i uwolnił od tego psychola. A tam Yuu odwaliło coś takiego! I to jeszcze z Shimą (o fuuu)
Więcej części ~! Inuś się cieszy <3
OdpowiedzUsuńAle no Ruki ;_;
ok, Kou mnie rozbroił tą akcją ze spaniem x3
Ale i tak, za to, że się zgubił...wiem, zdarza się, ale teraz...=(
-KU*** Kou ~! *uspokaja się, ale nadal focha...na obydwu*
Nie wiem co mam mysleć O_o Bardziej namiesaać sie nie dało xd ?
OdpowiedzUsuńWiecej nie czytam bo nie zniose tego dramatu. Jak Aoi mogl pojsc sie pieprzyc z Uru?
OdpowiedzUsuńHahah, spokojnie. Zapewniem, że wszystko wyjdzie na prostą.
UsuńPo prostu lubię wplatać coraz to nowsze intrygi. Taka jestem D:
Oh, jak ja lubię gdy wszystko staje na drodze by Rukaś był tylko i wyłącznie z jedną osoba, a nie z jakimś tam Aoim ^^
OdpowiedzUsuńBrawo Uru, tak trzymaj! <3 Przelećta się <3
Jak Taka będzie grzeczny, to się Tace nic nie stanie, a Aoi będzie mógł w spokoju pieprzyć się z Kou.
*Wybiera numer* Haaaloo? Reeiii? Bo wiesz, Aoi pieprzy się z Kou więc nie może iść się bawić w bohatera i znaleźć Taki, możesz go znaleźć? No, no, tam od stacji zapierdalasz po dróżce i jesteś. No, no, to dzięki, papa <3
Zgubił się? Ale wrócił do domu, tak? Logiczne przecież, oczywiste że jak się zgubisz to znasz drogę do domu.
...
OdpowiedzUsuń...
...
Ai, c-co się właściwie stało?? Ja... W dupę! Tak nie wolno, NIE WOLNO,rozumiesz? Nie, no, nicht, nein! Jak bardzo trzeba mnieć nasrane we łbie, żeby... Nie wiem! Wszystko nagle szlag jasny trafił!
...
Co za:
-fiuty,
-kutafony,
-imbecyle,
-dekle,
-idioci,
-kretyni,
-cwele,
-przydupasy,
-głupki,
-debile
... Jak wielki tupet trzeba mnieć, żeby po dość dosadnym powiedzeniu "NIE", rzucać się na swojego niedoszłego chłopaka, wykorzystując jego podłamanie psychiczne spowodowane całkowicie uzasadnionym zmartwieniem i tęsknotą za swoją połówką?
Jak można... Zdradzić, jeśli się wie, że ukochana osoba powoli umiera najpierw mentalnie, później cieleśnie w jakimś... Buszu? Z równie dzikim panem domu, którego popędy można bez najmniejszego zastanowienia nazwać 'zwierzęcymi', NO JAK, SIĘ PYTAM?!
a Rei dalej żyje w słodkiej niepewności, chociaż wiem, że też się martwi-takie prawo natury. Poza tym, ktoś musi się martwić, bo kochanypanBĘDĘMÓWIŁŻEGOKOCHAMALEWSUMIEMITOPIŹDZI na takowy pomysł jeszcze nie wpadł. Genius!!!
Rei mógłby się na nich zemścić mooooże... Pomalować im tyłki farbą fluorescensyją i powiesić na słupach zamiast sygnalizacji świetlnej, huh?
Dla Aoi'ego nie ma wytłumaczenia. Oszukuje siebie i wszystkich wokół. To co zrobił było zaprzeczeniem każdego gestu czy słowa skierowanego do Taki... Smutne
Ruuu nie zdyyychajjj. Musisz głęboko wierzyć i mieć nadzieję, bo nadzieja umiera ostatnia, ne? I twój oprawca dostnie kluczem, którego nigdy nie miał! Zadbamy o to!
Ai, tulnij mnie. Czytałam ten jeden konkretny zrodział pare razy, żeby pojąć to, co się stało. Wierzę, że będzie hepi ęd!
Cieszczę się bardzo, że wydłużasz opko... Bardzo,bardzo...
Cmokam, tulam, głaskam, huuugam, pozdrawiam
Chizuru
Edytuj. Tym razen spróbuję nie przeoczyć... A jeśli przeoczę, to i tak odpowiem C;
Ups. Nie pogroziłam Uru, sou... Takashima Kouyou! Tak nie wolno! Jeżeli dalej będziesz taki samolubny, tooo... *zua, podła Chizu*
UsuńBędziesz szczytował przez pępek
To tyle!
Weeśśśś! Żyję w niepewności!
Ploosie, zlituj się i wstaw nexta!