czwartek, 2 maja 2013

Reita x Ruki ,,Zjawiskowo'', część VI




Dziękuję pięknie za 15 komentarzy!

Ten nic niewnoszący, beznadziejny, kompletnie nieadekwatny do niczego part dedykuję mojej kochanej Arashi. Dziękuję za Sonatę. Uratowałaś mój wen ♥


______________________________________________________________


[DZIEŃ JEDENASTY]

        Kolejnego dnia pałętałem się bez celu po domu, z godną podziwu wytrwałością wyczekując Takanoriego. Moja wytrwałość powoli ustępowała niecierpliwości, jednak towarzyszyło temu – na moje szczęście - dość zawrotne tempo.

Wstałem około siódmej rano.
Zasłałem łóżko.
Wykonałem poranną toaletę.
Obejrzałem poranne programy w telewizji, jedząc przy tym śniadanie.
Pograłem na konsoli.
Poszedłem do sklepu, by odwiedzić szefa, a przy okazji także Ryuu, któremu zawdzięczam mój urlop.
Ryuu ma dwadzieścia pięć lat. Mimo różnicy wieku, jaka nas dzieli, dogadujemy się bardzo dobrze.
- Cześć, Ryuu – przywitałem się, wchodząc do sklepu. Dzwoneczek zawieszony na drzwiach zabrzęczał radośnie. Czarnowłosy ubrany był w sklepowy fartuch, trochę pobrudzony, zapewne przez noszenie ciężkich, brudnych skrzynek z dostawy towaru, a także w koszulkę z nazwą sklepu, wyszytą na kieszonce, której rękawy trochę podwinął, ukazując swoje lekko umięśnione, blade ramiona.
- Akira! Cześć, stary!
- Jak interesy? - mruknąłem, wsadzając ręce w kieszenie.
- Klientów nie ubywa, klimatyzacji nadal nie ma, płaca... płaca się nie zmieniła – dodał ostatnie zdanie szeptem. Zaśmialiśmy się.
- Nie narzekaj. Zawsze mogło być gorzej.
- Masz rację... A, słuchaj! Ty mieszkasz sam, tak?
- Teoretycznie... Tak... - odparłem po chwili zamyślenia
- Głupio mi o to pytać, ale... nie mógłbyś mnie przenocować na parę dni? Sąsiad zalał mi mieszkanie. Zrobił to specjalnie. Nienawidzi mnie... - westchnął zażenowany swoją sytuacją, pocierając kciukiem i palcem wskazującym zatoki.
- No... - zacząłem, chcąc się zgodzić, ale zaraz przypomniałem sobie o zjawie... Przecież jak Ryuu u mnie zamieszka, co... co z nim? Nie mogę odpuścić sobie spotkań z Takanorim...

Po pierwsze: A co, jeżeli przez moją ''olewkę'' tak po prostu zniknie?

Po drugie: Jestem uzależniony od jego obecności.

Po trzecie: Chyba się...

- Ryuu, nie mogę. Zrobiłem przyjacielowi podobną przysługę... Naprawdę, nie mogę. Nie mam zbyt dużego mieszkania... - skłamałem, robiąc zmartwioną minę.
- Dobrze, rozumiem. Przecież nic nie szkodzi! - zaraz się uśmiechnął. - Poproszę siostrę o nocleg. Ona powinna mi pomóc. W każdym razie... dzięki, Akira.
- Ach, nie ma za co – zaśmiałem się, bo przecież w niczym chłopakowi nie pomogłem. - Będę leciał. Zostawiłem kumpla samego.
- Na razie!
- Miłej pracy – uśmiechnąłem się do chłopaka. Wychodząc, dzwoneczek znów miło zabrzęczał. Skierowałem swoje kroki do domu, gdyż na cokolwiek innego było za gorąco...


       Kiedy tak szedłem, telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować, by po chwili obwieścić głośnym dzwonkiem czyjeś chęci połączenia się ze mną. Wyjąłem urządzenie z kieszeni, zerkając na ekranik. Moje plany na błogi odpoczynek przed wielkim, starym wentylatorem, aktualnie zagrzebanym wśród piwnicznych rupieci przepadły jak kamień w wodę. Nacisnąłem zieloną słuchawkę, przykładając aparat do ucha.
- Tak? - mruknąłem.
- Witaj, Akira! Dawnośmy się nie widzieli, hm? - po drugiej stronie rozległ się specyficzny, męski głos.
- No tak...
- Co u ciebie?
- Mam urlop. W sumie całymi dniami siedzę w domu. Dziś zrobiłem wyjątek i postanowiłem się trochę przejść, co chyba najlepszym pomysłem nie było...
- To świetnie się składa!
- Nie rozumiem... - burknąłem.
- Zabieram cię nad rzekę! - krzyknął entuzjastycznie. Trochę za głośno.
- No chyba nie! - przecież nie mogłem! Za kilka godzin miał mnie odwiedzić Takanori...!
- Akira, nie możesz całymi dniami...
- Owszem, mogę! - rozzłościłem się, od razu kończąc połączenie. Nie miałem ochoty go widzieć. Zapewne pojechalibyśmy nad rzekę nie we dwójkę, a w trójkę, znając Kouyou i jego zamiłowanie do spędzania każdej wolnej chwili  z Yuu...


        Zmarnowany wróciłem do domu, ze skrzyneczki na klucze zgarniając kluczyk od piwnicznej kłódki. Zbiegłem z powrotem na dół, chwilę mocując się z dawno nieużywaną kłódką. Jednak w końcu ta puściła. Wśród wszechobecnego kurzu, pająków i towarzyszących im pajęczyn odnalazłem duży wiatrak. Na oko miał z półtorej metra. Zamocowany był na długiej, masywnej nóżce, toteż wentylator mało nie ważył... Ale w sklepie nosiłem masę skrzynek, więc z wtarganiem urządzenia na drugie piętro nie mogłem mieć większego problemu...

Przeliczyłem się. Po zatrzaśnięciu ciężkiej kłódki chciałem udźwignąć to draństwo, ale ledwo oderwałem je od ziemi. Zacząłem je wciągać po schodach, robiąc niemały harmider na klatce schodowej. Z dwóch mieszkań wyjrzały dwie starsze sąsiadki, skarżąc się na to, że nie mogą spać. Przeprosiłem je grzecznie, zapewniając je, że ,,za jedno piętro skończę''.
       Kiedy w końcu wtargałem wiatrak do domu, postanowiłem, że nie zniosę go, nawet, jeśli upały się skończą. Nie widzi mi się ponowne znoszenie i wnoszenie go po schodach. Poza tym... wygląda jak starodawny. Zawieszę na nim kilka ładnych wstążek i będzie robił za dekorację pokoju.


       Po godzinie dziewiętnastej usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzyłem ''na czuja'', bo drzwi nie posiadały judasza. Ucieszyłem, że przede mną nie stał ani Kouyou, ani Yuu, tylko kochana pani Fukuda.
- Dzień dobry pani – uśmiechnąłem się do niej promiennie, jednocześnie patrząc na to, co trzyma w swoich lekko trzęsących się dłoniach.
- Witaj, Akira. Przyniosłam ci coś do jedzenia. Zrobiłam dziś więcej.
- Dziękuję bardzo. Właśnie miałem coś sobie szykować... Proszę. Proszę wejść – odebrałem z rąk staruszki żaroodporne, jeszcze ciepłe naczynie, wpuszczając ją do środka. - Herbaty? - zaproponowałem.
- Zielonej, dziękuję – mruknęła, a potem podgrzała mi obiad. Wypiliśmy razem herbatę, porozmawialiśmy...
Pani Fukuda była dla mnie jak babcia. Troszczyła się o mnie, czasem przychodziła na herbatę i tak odkąd mieszkam tu sam. Gdyby nie ona, w wielu sprawach bym sobie nie poradził.
       Wszystko pięknie, ale nim skończyliśmy rozmawiać, zegar wskazywał dwudziestą trzecią. Staruszka nadal u mnie siedziała, opowiadając, chyba niemające końca historie. Nie chciałem jej poganiać, ale... co z Takanorim? Już późno, jestem zmęczony, w dodatku czekam na zjawę... Zacząłem nerwowo bawić się palcami, co nie umknęło uwadze staruszki.
- Źle się czujesz? - zapytała troskliwie.
- Nie... Jestem tylko trochę zmęczony... - po tych słowach pani Fukuda zerknęła na zegarek.
- Faktycznie, już bardzo późno, a ja zawracam ci głowę...
- Nie, to nie tak. Proszę przychodzić, kiedy będzie miała pani ochotę.
- Dobrze, Akira, dobrze...
- Dziękuję bardzo za posiłek i za towarzystwo.
- Ależ nie ma za co. Dobrej nocy...
- Dobranoc... - staruszka wyszła z mojego domu, wypełniając mieszkanie pustką. Jednak miałem nadzieję, że Takanori zmąci ją swoim uśmiechem. Że dotrzyma mi dziś towarzystwa... Że nie będę dziś sam.
Fakt, odrzuciłem propozycję Kouyou. Dla własnego dobra. Nie mam nic przeciwko nim, ale takie mizianie się przy mnie nie wpływa dobrze na mój stan psychiczny.
Poczłapałem do swojej sypialni, zabierając stamtąd koszulkę i świeżą bieliznę, po czym poszedłem do łazienki, biorąc prysznic. Umyłem też zęby i wróciłem do łóżka, moszcząc się wygodnie pod kocem.

Czekałem...

Czekałem...

Zerknąłem na zegarek, wskazujący pierwszą w nocy.

Czekałem...

Już trzecia.

Czekałem...

Czekałem...

Czekając, usnąłem...




10 komentarzy:

  1. Ruksonowi coś się stało ? :CCC On by nie mógł tak po prostu go olać, coś się musiało stać! :CC
    O czym mówiła ta babunia?~ ♥ HEJ, AKIRA, MASZ JUŻ DZIEWCZYNĘ? XDD W końcu, jak babcia! Jak cały czas siedziała, to myślałam tylko 'NO IDŹ JUŻ, IDŹ, IDŹ, IDŹ DDDDDDDD:' . W ogóle. Co to za staruszka? 23 a ona nie śpi? W dodatku zawraca dupę jakiemuś młodzieńcowi? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Rukiemu na pewno coś się stało. Nie zrobiłby czegoś takiego Reicie. Mam nadzieję, że nic mu nie jest.
    Pozdrawiam i życzę weny ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. NO MÓWIŁAM, CHOLERA, ŻE TAK MISJA JEST GŁUPIA~! To pewnie przez nią albo coś stało się w tym jego świecie~! On nie zrobiłby tego Reicie, no. *oburzona Yume*
    Tam dzieje się coś złego, prawda? ;c *zrozpaczona Yume*
    Pisz szybko nowy rozdział, a ja tymczasem pójdę się wypłakać psu w sierść. XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, Rukiemu na pewno nic się nie stało, na pewno. Ale to się okaże, dan dan daaan~!
    Ah, te kochane starsze panie <3
    Ciągle nie mogę przeboleć długości rozdziałów ; / Zaczynam czytać, czytam, czytam i nagle nie ma co T__T to naprawdę wciąga!
    I tym razem nie było ciasteczek :<
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale Taka go wystawił... A on specjalnie odmawiał... Biedny. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało, to byłoby straszne. Może to miało związek z jego misją??? Nie wiem, ale wiem, że prawdopodobnie specjalnie tego nie zrobił... Chyba. A może, jak Akira się obudzi, to Ruks już będzie na niego czekał...?

    Szkoda, że rozdziały są krótkie. Mogłyby być troszkę dłuższe^^

    Pozdrawiam, i życzę wielu momentów inspiracji^.~
    Rena X

    OdpowiedzUsuń
  6. RUKI WRACAJ!!! Ja chcę Ruksa! Reita tak nie może zostac sam! ... Źle mi kobieto działasz na psychike (oczywiście w dobrym znaczeniu xD) zaczynam sie uzależniac od tego opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekał, czekał i się nie doczekał. biedactwo moje. Chodź utulam cię Akiś :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzie taka-chan;_; ?!

    Ufo go porwało ;_;?
    Cos mu sie stało sie ;_;?
    Niee ;_;

    Mmmmrrr Watek Aoiszany *Q*

    I Wgl co takie krótkie ;_;?

    OdpowiedzUsuń
  9. Awww i jak? I Akira doczeka się?;-; Cudowne, nie mogę się doczekać kolejnej części Aikuś! /Diga

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział przyjemny, taki lekki w czytaniu. "Typowy dzień z życia x3.."
    Na fragmentu o wstążeczkach na wiatraku mogę powiedzieć tylko aww
    Babcia jednak najlepsza, widać, że miała gadane xD
    Trochę szkoda, że Ruks się nie zjawił,ale byłoby za dobrze.
    No to ja mykam dalej nadrabiać ;)

    OdpowiedzUsuń