Ogólnie chciałam dodać, że jeśli przy postach nie ma niczego typu 'cz.1', 'cz.2' itd., to są to oneshoty.
Tylko tak dla jasności. Ach, i zazwyczaj nie opieram się na faktach ^^
Dziś część pierwsza paringu Reituki~ Za wiele z niej nie wyniknie, ale tak, czy inaczej miłego czytania!:3
____________________________________________________________________
Tej nocy targały mną różne przykre myśli. Nie dałem rady zasnąć, mimo że w końcu miałem okazję odpocząć. Oczy mi się kleiły, jednak byłem pewien, że kiedy zasnę, zaczną śnić mi się koszmary... Wolałem sobie tego zaoszczędzić. Dość już miałem problemów. Zarówno w gronie ,,rodziny'' (o ile mogłem cały ten domowy burdel nazwać rodziną), w szkole, czy w relacjach z przyjaciółmi. Oczywiście, najmniej zależało mi na rodzinie. Nienawidziłem jej. Zwyczajnie w świecie jej nienawidziłem. Wszyscy widzieli tylko to, co robię źle. Wszystkiemu byłem winien ja. Wciąż byłem nazywany darmozjadem i innymi takimi... Czekałem tylko na moment, kiedy to się skończy...
Do tego szkoła, z którą nie zawsze
sobie radziłem. W sumie nie miałem złych ocen, ale przez
niesypianie i brak czasu na odpoczynek – często spóźniałem się
na lekcje i nie uważałem, przez co miałem słabsze stopnie, a co
idzie za tym – wzywano rodziców. W domu otrzymywałem szlaban,
albo dostawałem od ojca tak, że wszystkiego mi się odechciewało.
W oczach rodziny byłem nikim. W oczach społeczeństwa i rówieśników
– wyrzutkiem. Dla siebie? Jednym i drugim...
Jedyne, dla czego chciało mi się
jeszcze funkcjonować to zespół, do którego należałem. Z
zespołem wiążą się przyjaciele – jedyne osoby, które
uświadamiały mi (a przynajmniej próbowały. Jestem upartym
człowiekiem), że nie wszystko stracone. Że trzeba żyć dalej i
iść naprzód. Byłem im za to wdzięczny...
Jednak... na nic nie wystarczało mi
czasu. Jak nie nauka, to szkoła. Potem próby w Garażu i znów –
dom, nauka... Nie spałem, nie jadłem... Nie miałem na to czasu.
Wszystko zaczęło mnie przerastać.
Chwilę później, nieświadomie
przymknąłem oczy. Ogarnął mnie słodki, spokojny sen...
Niespostrzeżenie nastał ranek.
Uchyliłem powieki, gdy ktoś na dole upuścił jakieś naczynie,
które z hukiem się rozbiło. Potem wiązanka przekleństw ogarnęła
cały dom. Spojrzałem na zegarek. Wskazywał ósmą dwadzieścia
dwa.
-Cholera jasna, zaspałem! -
krzyknąłem, wyłażąc z łóżka. Pospiesznie się ubrałem,
uczesałem włosy, chwyciłem za torbę, nie wiedząc, czy są w niej
wszystkie książki i wybiegłem z domu, nie zwracając uwagi na
wrzaski matki.
Najbliższy autobus za dwadzieścia
minut... Do szkoły nie miałem daleko, więc pobiegłem tam jak
najszybciej.
Pod szarymi murami budynku znalazłem
się 10 minut później. Otarłem spocone czoło, uregulowałem
oddech i wszedłem do szkoły.
-Matsumoto, znów zaspałeś! -
usłyszałem po wejściu do sali lekcyjnej.
-Ale...
-Siadaj! Zostaniesz po lekcjach! - po
sali rozległ się stłumiony chichot.
-D-dobrze... - wyjąkałem. Nie chcąc
podpaść bardziej, skierowałem się na koniec sali i usiadłem w
ławce. Czułem się, jakby ktoś wstrzyknął mi truciznę, przez
którą nic mi się nie udawało i słabłem. Psychicznie i
fizycznie. Nie jadłem, nie odczuwałem głodu... Zaburzenia mi
brakuje. Świetnie...! Lepiej być nie może...
Dzwonek. Lekcje się skończyły, a ja
zostałem w sali, jak kazał profesor. Pewnie znów zada mi jakiś
pieprzony referat...
Podszedłem do biurka.
-Więc na jaki temat tym razem? -
zapytałem zrezygnowany, wyjmując kartkę i długopis z torby.
-Chciałem pogadać.
-Tak? O czym...?
-Masz problemy, prawda?
-J-ja? Skądże...! - skłamałem,
wymuszając uśmiech.
-Nie kłam. Masz problemy i to niemałe.
W dodatku strasznie opuściłeś się w nauce. Opowiesz mi, co się z
tobą dzieje, Takanori? Nie wezwę twoich rodziców. Zwykła rozmowa
między dwoma facetami... Więc? - zapytał, wgapiając się we mnie.
Co ja, kurwa, jakaś książka jestem,
z której się czyta?! I co? Miałem mu wszystko ot tak powiedzieć?!
Stałem zmieszany, nie wiedząc od
czego zacząć.
-To nie jest uknute przez moich
starych...?
-Nie. Powiesz mi w końcu, co się
dzieje?
-Bo... Tak, mam problemy. Na nic nie
mam czasu. Na naukę, jedzenie, spanie. Z niczym nie wyrabiam, przez
co olewam tez przyjaciół... Nie mówiąc o czasie wolnym choćby na
poczytanie książki... Wszyscy się na mnie uwzięli... Wszyscy... -
opadłem na krzesło, zrobiło mi się słabo. Powiedziałem
nauczycielowi wszystko pod wpływem chwili... Nie wspominałem o
rodzicach. Z tym uporam się sam.
-Widzę, że strasznie schudłeś. Źle
wyglądasz, powinieneś pójść do lekarza. Może coś ci dolega?
Zacznij o siebie dbać, okej? Ach, czy któryś z twoich przyjaciół
chodzi do tej szkoły?
-Nie, są starsi i skończyli liceum.
-Rozumiem. Wiesz... Zrób sobie tydzień
wolnego. Ja będę robił ci notatki z lekcji i pod koniec tygodnia
wszystko ci przekażę.
-C-co?...
-Nie martw się, usprawiedliwię ci te
dni. Znam twoich rodziców i wiem jacy są.
-Ale...
-Bez żadnego 'ale'. Przez ten czas
masz nadgonić bieżący materiał, pójść do lekarza i przede
wszystkim odpocząć. Jasne?
-Tak, dzięku...
-Nie. Do domu, już. Żebym cię tu nie
widział. Po prostu idź i wypocznij, resztą się nie martw.
Ukłoniłem się i wyszedłem z sali.
Co go naszło?! Aż tak źle wyglądam?
Tydzień wolnego... Tydzień wrzasków
i kłótni... Może chociaż trochę wypocznę?
Byłem bardzo wdzięczny nauczycielowi,
lecz spieszyłem się na próbę.
Spojrzałem na zegarek. Byłem nieźle
spóźniony...
愛子
_____________________________________________________________
Jak mówiłam, za wiele nie wyniknie.
Oczekujcie następnej części niedługo.
Boskie ^ ___ ^ nie mogę się doczekać następnej części, wciągnęłam się w fabułę.
OdpowiedzUsuńRuks jako uczeń ^^ Może być ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ^.-
fajne, fajne... ;D Tylko szkoda Rukiego... ;(
OdpowiedzUsuńIdę czytać dalej ^^