niedziela, 6 maja 2012

ReitaxRuki, cz.1: ,,Matsumoto, znów zaspałeś!''

Hejeczki~!
Ogólnie chciałam dodać, że jeśli przy postach nie ma niczego typu 'cz.1', 'cz.2' itd., to są to oneshoty.
Tylko tak dla jasności. Ach, i zazwyczaj nie opieram się na faktach ^^
Dziś część pierwsza paringu Reituki~ Za wiele z niej nie wyniknie, ale tak, czy inaczej miłego czytania!:3
____________________________________________________________________


Tej nocy targały mną różne przykre myśli. Nie dałem rady zasnąć, mimo że w końcu miałem okazję odpocząć. Oczy mi się kleiły, jednak byłem pewien, że kiedy zasnę, zaczną śnić mi się koszmary... Wolałem sobie tego zaoszczędzić. Dość już miałem problemów. Zarówno w gronie ,,rodziny'' (o ile mogłem cały ten domowy burdel nazwać rodziną), w szkole, czy w relacjach z przyjaciółmi. Oczywiście, najmniej zależało mi na rodzinie. Nienawidziłem jej. Zwyczajnie w świecie jej nienawidziłem. Wszyscy widzieli tylko to, co robię źle. Wszystkiemu byłem winien ja. Wciąż byłem nazywany darmozjadem i innymi takimi... Czekałem tylko na moment, kiedy to się skończy...
Do tego szkoła, z którą nie zawsze sobie radziłem. W sumie nie miałem złych ocen, ale przez niesypianie i brak czasu na odpoczynek – często spóźniałem się na lekcje i nie uważałem, przez co miałem słabsze stopnie, a co idzie za tym – wzywano rodziców. W domu otrzymywałem szlaban, albo dostawałem od ojca tak, że wszystkiego mi się odechciewało. W oczach rodziny byłem nikim. W oczach społeczeństwa i rówieśników – wyrzutkiem. Dla siebie? Jednym i drugim...
Jedyne, dla czego chciało mi się jeszcze funkcjonować to zespół, do którego należałem. Z zespołem wiążą się przyjaciele – jedyne osoby, które uświadamiały mi (a przynajmniej próbowały. Jestem upartym człowiekiem), że nie wszystko stracone. Że trzeba żyć dalej i iść naprzód. Byłem im za to wdzięczny...
Jednak... na nic nie wystarczało mi czasu. Jak nie nauka, to szkoła. Potem próby w Garażu i znów – dom, nauka... Nie spałem, nie jadłem... Nie miałem na to czasu. Wszystko zaczęło mnie przerastać.
Chwilę później, nieświadomie przymknąłem oczy. Ogarnął mnie słodki, spokojny sen...

Niespostrzeżenie nastał ranek. Uchyliłem powieki, gdy ktoś na dole upuścił jakieś naczynie, które z hukiem się rozbiło. Potem wiązanka przekleństw ogarnęła cały dom. Spojrzałem na zegarek. Wskazywał ósmą dwadzieścia dwa.
-Cholera jasna, zaspałem! - krzyknąłem, wyłażąc z łóżka. Pospiesznie się ubrałem, uczesałem włosy, chwyciłem za torbę, nie wiedząc, czy są w niej wszystkie książki i wybiegłem z domu, nie zwracając uwagi na wrzaski matki.
Najbliższy autobus za dwadzieścia minut... Do szkoły nie miałem daleko, więc pobiegłem tam jak najszybciej.
Pod szarymi murami budynku znalazłem się 10 minut później. Otarłem spocone czoło, uregulowałem oddech i wszedłem do szkoły.
-Matsumoto, znów zaspałeś! - usłyszałem po wejściu do sali lekcyjnej.
-Ale...
-Siadaj! Zostaniesz po lekcjach! - po sali rozległ się stłumiony chichot.
-D-dobrze... - wyjąkałem. Nie chcąc podpaść bardziej, skierowałem się na koniec sali i usiadłem w ławce. Czułem się, jakby ktoś wstrzyknął mi truciznę, przez którą nic mi się nie udawało i słabłem. Psychicznie i fizycznie. Nie jadłem, nie odczuwałem głodu... Zaburzenia mi brakuje. Świetnie...! Lepiej być nie może...
Dzwonek. Lekcje się skończyły, a ja zostałem w sali, jak kazał profesor. Pewnie znów zada mi jakiś pieprzony referat...
Podszedłem do biurka.
-Więc na jaki temat tym razem? - zapytałem zrezygnowany, wyjmując kartkę i długopis z torby.
-Chciałem pogadać.
-Tak? O czym...?
-Masz problemy, prawda?
-J-ja? Skądże...! - skłamałem, wymuszając uśmiech.
-Nie kłam. Masz problemy i to niemałe. W dodatku strasznie opuściłeś się w nauce. Opowiesz mi, co się z tobą dzieje, Takanori? Nie wezwę twoich rodziców. Zwykła rozmowa między dwoma facetami... Więc? - zapytał, wgapiając się we mnie.
Co ja, kurwa, jakaś książka jestem, z której się czyta?! I co? Miałem mu wszystko ot tak powiedzieć?!
Stałem zmieszany, nie wiedząc od czego zacząć.
-To nie jest uknute przez moich starych...?
-Nie. Powiesz mi w końcu, co się dzieje?
-Bo... Tak, mam problemy. Na nic nie mam czasu. Na naukę, jedzenie, spanie. Z niczym nie wyrabiam, przez co olewam tez przyjaciół... Nie mówiąc o czasie wolnym choćby na poczytanie książki... Wszyscy się na mnie uwzięli... Wszyscy... - opadłem na krzesło, zrobiło mi się słabo. Powiedziałem nauczycielowi wszystko pod wpływem chwili... Nie wspominałem o rodzicach. Z tym uporam się sam.
-Widzę, że strasznie schudłeś. Źle wyglądasz, powinieneś pójść do lekarza. Może coś ci dolega? Zacznij o siebie dbać, okej? Ach, czy któryś z twoich przyjaciół chodzi do tej szkoły?
-Nie, są starsi i skończyli liceum.
-Rozumiem. Wiesz... Zrób sobie tydzień wolnego. Ja będę robił ci notatki z lekcji i pod koniec tygodnia wszystko ci przekażę.
-C-co?...
-Nie martw się, usprawiedliwię ci te dni. Znam twoich rodziców i wiem jacy są.
-Ale...
-Bez żadnego 'ale'. Przez ten czas masz nadgonić bieżący materiał, pójść do lekarza i przede wszystkim odpocząć. Jasne?
-Tak, dzięku...
-Nie. Do domu, już. Żebym cię tu nie widział. Po prostu idź i wypocznij, resztą się nie martw.
Ukłoniłem się i wyszedłem z sali. Co go naszło?! Aż tak źle wyglądam?
Tydzień wolnego... Tydzień wrzasków i kłótni... Może chociaż trochę wypocznę?
Byłem bardzo wdzięczny nauczycielowi, lecz spieszyłem się na próbę.
Spojrzałem na zegarek. Byłem nieźle spóźniony...


愛子

_____________________________________________________________

Jak mówiłam, za wiele nie wyniknie.
Oczekujcie następnej części niedługo.

3 komentarze:

  1. Boskie ^ ___ ^ nie mogę się doczekać następnej części, wciągnęłam się w fabułę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ruks jako uczeń ^^ Może być ciekawie ;)
    Czekam na nexta ^.-

    OdpowiedzUsuń
  3. fajne, fajne... ;D Tylko szkoda Rukiego... ;(
    Idę czytać dalej ^^

    OdpowiedzUsuń