Przepraszam, zwlekałam...
Huh, mam nadzieję, że opo przypadło komuś do gustu. Jest ciężkie, nie powiem...
Lecz pod wpływem emocji miałam lekkie pióro.
Więc... życzę miłej lektury.
(o ile ktoś to czyta...)
________________________________________________
Wczoraj odbyło się bez krzyków. Od razu wbiegłem do siebie
na górę,unikając jakichkolwiek rozmów (o ile te wrzaski można nazwać rozmową…).
Szybko zasnąłem. W końcu nie spałem tyle dni… Pomijając krótką drzemkę wczoraj.
Wstałem około 13. Potem ubrałem się, umyłem i jako-tako
doprowadziłem się do stanu normalności. Nawet zrobiłem lekki makijaż, którego
dawno nie miałem. Z dobrym humorem wyszedłem z domu, uprzednio zjadając
prowizoryczne śniadanie w postaci jabłka i kubka zimnej herbaty.
Postanowiłem pójść do lekarza.
Słońce miło przygrzewało, więc dzień zapowiadał się miło. W
pewnym momencie zakręciło mi się w głowie i straciłem równowagę, upadając na
chodnik. Podbiegła do mnie jakaś kobieta, pytając, czy wszystko w porządku i
czy nie potrzebuję karetki. Pokręciłem głową, dodając, że właśnie idę do
lekarza. A przychodnia znajdowała się tuż za rogiem. Uparcie wstałem i
poszedłem przed siebie.
Wszedłem do budynku, a że nikogo nie było w poczekalni,
zapukałem do gabinetu. Pielęgniarka zaprosiła mnie do środka. Wyjaśniłem co i
jak, a ona wykonała mi przeróżne badania.
Później musiałem czekać na wyniki. Trwało to jakieś 15 minut, po czym kobieta, która mnie badała,
przyniosła ze sobą świstek papieru i zaczęła mi tłumaczyć, co jest nie tak.
Powiedziała, że nie jestem w najlepszym stanie, zważając na tak wielką utratę
wagi w stosunkowo krótkim czasie… Mam anemię i muszę jeść produkty o wysokiej
zawartości żelaza. Do tego leki na odporność.
Podziękowałem, zabrałem wyniki razem z receptą na jakieś
tabletki i wróciłem do domu. Nie dzwoniłem do Reity. Po co go obarczać jeszcze
większą ilością moich problemów?
Miałem
jeszcze jakieś 40 minut, aby dotrzeć do szkoły. Dziwne, nikogo nie było w domu…
Zazwyczaj siedzą w chacie i leżą przed telewizorem. Delikatnie mówiąc –
opierdalają się.
Spakowałem kilka podręczników, do tego dzisiejsze wyniki i receptę,
aby po drodze wykupić lekarstwa. Wyszedłem z domu i poszedłem do apteki.
Kupiłem, co trzeba i skierowałem się na przystanek autobusowy. Na autobus
musiałem czekać tylko kilka minut.
Pod
szkołą znalazłem się jakieś 5 minut później. Wszedłem od tyłu, jak kazał mi pan
Fujimoto i skierowałem się do odpowiedniej sali.
Siedział tam. Czekał. Wyglądał jak zawsze: biała koszula,
krawat, garnitur i okulary na nosie. Nic nadzwyczajnego.
-Dzień dobry – wszedłem.
-Witaj, siądź tu – wskazał miejsce za biurkiem, na krześle
obok swojego.
-Byłem dziś u lekarza, jak obiecałem.
-Cieszę się, ale teraz nie o tym – odparł oschle. Zachowywał
się dziwnie. Był jakiś… zdenerwowany? Spieszył się, nie wiem po co, ale
widocznie miał coś ważnego, a to spotkanie było mu bardzo nie na rękę.
-Um… Dobrze, przyniosłem podręczniki.
-Nie będą potrzebne. Tu masz notatki, które zrobiłem – podał
mi jakieś kartki. Przejrzałem je. Miał ładne pismo.
-Dziękuję – odpowiedziałem, po czym profesor zaczął tłumaczyć
niezrozumiałe mi tematy. Wszystko byłoby okej, gdyby nagle nie złapał mnie za
kolano. Przeszły po mnie ciarki. Co on?!
-Proszę mnie zostawić! – nie słuchał. Ręką sunął w górę po
moim udzie. Zacząłem się szarpać, ale jego uścisk był zbyt silny.
-Chłopcze, przecież musisz mi się odwdzięczyć… - powiedział
niskim, obleśnym głosem.
-Że co?! Mogę zapłacić, mam pieniądze! Niech mnie pan
zostawi!
-Zapłacisz. Sobą.
-Ratunku! – zacząłem krzyczeć z nadzieją, że ktoś mnie
usłyszy. Ale przecież nikogo nie było w szkole. Mogłem posłuchać Reity. Mogłem
się domyślić, że Fujimoto coś knuje…
-Nie drzyj się tak. To nic nie da… - zaśmiał się podstępnie.
Rozpłakałem się, kiedy szarpnął mnie za włosy i kazał przed sobą klęknąć.
Ja nie chcę! Zabijcie mnie… Ja nie chcę…
Fujimoto rozpiął spodnie, po czym zaczął posuwać moje usta.
Widząc, że się krztuszę, zaczął robić to brutalniej, bardziej się podniecając.
To było najgorsze, co mnie w życiu spotkało… To, że byłem
bi, nie znaczyło, że można mnie wykorzystywać!
Fujimoto doszedł w moich ustach, a kiedy zobaczył, że
wszystko zwróciłem, wymierzył mi siarczystego policzka. Zaczął zapinać spodnie.
Upokorzony, popłakałem się bardziej, nie wiedząc, co ze mną
zrobi… Policzek piekł mnie niesamowicie.
-Masz przyjść jutro o tej samej godzinie. Jeśli się nie
pojawisz – załatwię cię. Razem z tym twoim Akirą, śmieciu. Nie waż się nikomu
powiedzieć, bo będzie źle, obiecuję. A teraz spierdalaj, już! – wstałem z
ziemi, zabrałem torbę i wybiegłem z budynku.
Długo układałem w głowie to, co powiedział mi profesor…
Jestem śmieciem… Nic nikomu… Załatwi Reitę… Reitę? Nie pozwolę na to!
Muszę być silny.
Muszę. Będę silny dla ciebie, Akira…
Wróciłem do domu i pierwsze, co zrobiłem, to wparowałem do
łazienki. Obejrzałem swój policzek, na którym widniało wielkie, fioletowe limo.
Przepłukałem wodą usta, czując smak spermy zmieszanej z wymiotami…
To był koszmar. Koszmar, który prędko się nie skończy…
Nazajutrz, gdy wszedłem do sali, Fujimoto czekał na mnie z diabelskim uśmiechem. Byłem mu posłuszny. Musiałem. Inaczej zrobi coś Akirze...
Dziś posunął się krok dalej. Zrobił to, o czym nawet nie myślałem... Zgwałcił mnie. Darłem się w niebogłosy... Tak bardzo bolało. Rozdzierający ból... Jego dłonie wędrowały po moim ciele. Kiedy skończył - kopnął mnie w brzuch, i jak wczoraj - kazał spierdalać.
Upokorzenie to za mało powiedziane...
Czułem się jak dziwka. Brzydziłem się siebie...
Kiedy wróciłem do domu - od razu, kulejąc, szedłem pod prysznic, by zmyć z siebie jego zapach. Obecność... Tarłem ciało szorstką gąbką tak, że zdzierałem z siebie naskórek.
Po silnym kopnięciu, jakby ciężej mi się oddychało. Policzek nadal bardzo bolał.
Popadłem w ciężką depresję... Żyłem tylko po to, by Fujimoto nie skrzywdził osoby, którą kocham...
Jeszcze tylko kilka dni. Kilka dni... Ruki, wytrzymaj... Wytrzymaj dla Reity...
Kolejny dzień. Znów poszedłem do szkoły. Wszedłem do sali, a mój zmęczony wzrok dostrzegł kogoś jeszcze.
Ten koleś w kapturze...
Tym razem Fujimoto przyprowadził towarzystwo. Teraz obaj... Jednocześnie...
Dziś znów zrobiłem coś nie tak, przez co ponownie oberwałem w ten sam policzek, co 2 dni temu. Zawyłem z bólu.
Kiedy skończyli, obolały i ledwo przytomny wyszedłem z budynku.
Wracając do domu, skręciłem w ciemną uliczkę, by nikt nie widział, że kuleję i jestem pobity. Tyłek bolał mnie strasznie...
-Ej ty! - huh? Kolejne kłopoty...?
-Kim jesteś...? - zapytałem, a typ w czarnym płaszczu podszedł do mnie.
-Chcesz działkę? Mam tanio. Koka, hera... Co tylko chcesz.
-Po ile...?
Kupiłem herę wraz ze strzykawkami. Może dzięki temu... poczuję się lepiej?
Najpierw dojdę do domu.
Wziąłem prysznic, a potem wstrzyknąłem używkę. Po jakimś czasie zaczęła działać. Czułem się szczęśliwy. Zapomniałem o bólu... Było mi dobrze. Nie czułem się tak od bardzo dawna...
Cudowny lek...
Wstrzyknąłem kolejną działkę, gdy tamta przestała działać.
O Słodkie Uzależnienie, witaj...
愛子~
___________________________________________________________
Nie zostało Wam nic innego, jak tylko czekać na kolejną, podejrzewam, że ostatnią część.
Nie mam ochoty dłużej tego ciągnąć i rozbijać na kolejne części, z których nic by nie wynikało...
Potem zaczniemy kolejną historię.
Miłego oczekiwania. Dobranoc ♥
Oczywiście, komentarze baaaaaaaardzo miło widziane:3
Ha, jestem pierwsza...
OdpowiedzUsuńDlaczego zawsze dobre opowiadania kończą się w takich momentach??
Czekam, na następny rozdział z niecierpliwością.
Podoba mi się twój styl pisania, chociaż strasznie "szybko" (?) wszystko opisujesz...
Czasem możesz się bardziej rozpisać nad jego uczuciami (jak na początku) ale nie przesadź tak jak ja (bo u mnie to naprawdę jest tego za dużo)
Och, wiem... Opo pisane było pod wpływem emocji, może dlatego wszystko tak 'szybko' mija...
UsuńDziękuję za uwagi, postaram się naprawić błędy~
Zgadzam się z Lilien! Fajnie się zaczęło, jakaś akcja i już ma się skończyć...No, ale poczekam na kolejny rozdział, bo chce wiedzieć co dalej ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to ja wole czytać dialogi, ale opisy uczuć też są czasem bardzo przydatne ^^
Ale rozdział mi się podoba! ;D
No, więc życzę dużo weny i pisz dalej ^.~
Jeju, dziękuję <3
UsuńNaprawdę nie spodziewałam się, że opko przypadnie komukolwiek do gustu.
Spodziewałam się raczej krytyki, krytyki i jeszcze raz krytyki... Bo nie powiem, by było to moje najlepsze opo ^^'
Jeju, spodobało mi się <3 Ogólnie fajna akcja, niesamowicie wciągająca :D Ogółem cała ta notka jest świetna, tak samo jak reszta rozdziałów ^.^" No, i oczywiście życzę weny ^w^" I mam nadzieję,że dalej będziesz kontynuować dalsze losy Rukiego i Akiry *_*
OdpowiedzUsuńOczywiście, postaram się nie zawieść:D
UsuńOprócz RxR pojawią się tu też inne paringi, zapewne:3
Cieszę się, że opko się podoba ^-^