Cześć, pączuszki :3
Dodaję dziwaczne Reituki. Całkiem niezamierzone. Całkiem nieplanowane. Bez żadnego planu wydarzeń. Ot, takie wymyślane ,,na bieżąco''.
Miłego czytania ♥
___________________________________________________________________
[Ruki]
- Dzień dobry, Akira – mruczę do zdjęcia ułożonego na poduszce obok. Chwilę potem całuję je lekko. Uśmiecham się, jednocześnie czując smutek i taką wewnętrzną pustkę... Gładzę opuszkami palców uśmiechniętą twarz na zdjęciu.
Twoją twarz...
Podnoszę się z łóżka, przecierając oczy. Tej nocy znów nie spałem.
Idę do łazienki, gdzie spoglądam w lustro. Co widzę...?
Bladą twarz. Podkrążone oczy. Zmęczonego siebie.
Czym? Życiem. I ciągłym kryciem się, że tylko cię lubię. I nic więcej.
Obmywam buzię wodą, przebieram się w dzisiejszy zestaw ubrań i opuszczam pomieszczenie.
Po przejściu do salonu wyglądam przez ogromne okno, rozciągające się na całą ścianę. Uroki mieszkania w domku...
Deszcz nierównomiernie bębni o szybę. Pioruny, niczym srebrne nici przecinają ciemnoszare niebo na wskroś.
Pada coraz mocniej...
Istne urwanie chmury.
Przykładam ręce do szyby i przytykam do niej nos. Wgapiam się w mój ogród i zachwycam się, jak pięknie jest podczas burzy...
Po chwili odklejam się od okna, pozostawiając na nim brudne plamy. To nic. Później umyję...
Wzdycham głośno na myśl, że za chwilę muszę jechać na próbę.
Zjadam szybko śniadanie i ogarniam wzrokiem mieszkanie, sprawdzając, czy wszystko zostawiam w należytym porządku.
Nakładam na siebie przeciwdeszczową pelerynkę, by nie targać zbędnego parasola.
Jednak po wyjściu z domu i zamknięciu drzwi klnę pod nosem, gdyż deszcz powitał mnie poskręcaniem świeżo wyprostowanej grzywki.
Wzruszam ramionami. Przecież nie wrócę i nie będę na nowo układał włosów...
Nagle gdzieś z czeluści mojej podręcznej torby rozlega się głośny dźwięk telefonu.
Wsiadam szybko do auta, szukając urządzenia.
Odbieram.
- Takanori? Słuchaj, tak się rozpadało, że odpuścimy sobie dzisiejszą próbę.
- Uh... Dobra, dzięki za powiadomienie...
- Ach! Jeśli jutro nie przestanie padać, próby też nie będzie. Albo... Albo nie! Mamy trzy dni urlopu. Tak, właśnie. Ciężko ostatnio pracowaliście...
- Yutaka, Yutaka... - wzdycham. - Ty też ciężko pracujesz, wiesz?
- To nic. Wam należy się bardziej.
- Głupoty pleciesz, liderze! - mówię niewymagającym sytuacji poważnym tonem. Po drugiej stronie słuchawki słyszę perlisty śmiech. - Dobra, dobra. Dziękuję za wolne. Do zobaczyska za... za trzy dni!
- Miłego urlopu, Takanori.
Rozłączam się, wysiadając z auta. Znów przemykam szybko przez deszczową barierę, wbiegając do domu.
Zostawiam buty w progu na małym dywaniku, a pelerynkę zanoszę do łazienki, pozostawiając ją do wyschnięcia.
Z jednej strony ucieszyłem się na ten urlop. A z drugiej... Co ja do cholery będę robił sam przez calutkie trzy deszczowe dni...?
Zaczynam szukać zajęcia.
Sprzątam mieszkanie, przy okazji czyszcząc brudną szybę.
Czytam fragment ulubionej książki.
Oglądam film.
Słucham muzyki.
Siedzę na laptopie.
Bo nic innego nie przychodzi mi do głowy...
Może inaczej: jestem zbyt nieśmiały, by poprosić cię o towarzystwo na dziś...
Czas na bezsensownym obijaniu się zleciał mi bardzo szybko. Wyłączam komputer i idę wziąć prysznic.
Zrzucam z siebie wszystkie ubrania, wchodzę do kabiny i odkręcam ciepłą wodę, która natychmiastowo rozluźnia wszystkie moje spięte mięśnie.
Odchylam głowę do tyłu, mocząc poskręcane przez deszcz włosy.
Po prysznicu poczułem się o wiele lepiej.
Wychodzę z zaparowanego pomieszczenia z ręcznikiem na włosach i biodrach. Zgarniam z sypialni koszulkę i bieliznę, w którą się ubieram.
Nachodzi mnie ochota na obejrzenie koncertu.
Włączam płytę z dawnego występu. Z początków naszej kariery jako Gazetto.
Tylko na ciebie zwracam uwagę...
Pamiętam, kiedy mówiłeś mi, że boisz się przyszłości. Gdy zapytałem, dlaczego, ty bez wahania odparłeś mi, że boisz się wielkich scen.
Zaśmiałem się wtedy. Myślałem, że obawiasz się ewentualnego rozpadu grupy, jak było w przypadku Kar+Te=ZyAnose.
Jednak nie... Ty po prostu bałeś się sławy.
A ja to zauważyłem.
Koncert, który oglądam jest taki... inny...
Wiesz, dlaczego? Byłeś wtedy szczęśliwy. Mniej skrępowany. Bawiłeś się razem z fanami.
Nie lubisz dużej publiczności.
Mimo to, ten mały, dziwny fakt sprawia, że kocham cię jeszcze bardziej...
Koncert dobiegł końca.
Wszyscy cieszyliśmy się jak głupi, że nam się udało.
Masz piękny uśmiech, Akira...
Po długiej, bo dwugodzinnej projekcji, nie mam siły, by podnieść się z kanapy. Zgarniam ze stołu jedno z wielu twoich rozsypanych zdjęć, przyglądając mu się chwilę.
Zasypiam na niewygodnej kanapie z twoim zdjęciem w dłoni.
Śpię spokojnym snem, mimo szalejącej burzy na zewnątrz.
Dobranoc, ukochany...
[Reita]
Trzecia w nocy.
Wyłączam koncert, który oglądałem przed chwilą. W głowie mam tylko twój uśmiech.
Wizja trzech dni urlopu od Tanabe bardzo przypadła mi do gustu. Nie mam zamiaru marnować tego czasu.
Już nie chce mi się przenosić na łóżko.
Wsłuchuję się jeszcze w dźwięki deszczu uderzającego o szyby. Idealna kołysanka.
Z pewnością zainspirowałaby cię, Takanori, gdybyś siedział teraz z kawałkiem papieru w jednej dłoni i z długopisem w drugiej, pisząc piosenkę.
Jednak kto normalny pisze piosenki o trzeciej w nocy?
Z pewnością nie ty, ukochany...
***
Budzę się o siódmej. Deszcz nadal tłucze o szyby.
Z westchnięciem podnoszę się z sofy, przecierając twarz dłońmi.
Idąc do łazienki muskam opuszkami palców jedno z twoich oprawionych zdjęć.
Ubieram się niecodziennie, gdyż mam zamiar cię dziś odwiedzić, mój słodki...
Naprędce myję zęby, drugą ręką wcierając żel we włosy, by wyglądać... no właśnie... ,,Jakoś'' jest chyba odpowiednim określeniem.
Biorę parasol i cały w skowronkach wybiegam z domu. Nie zwracam uwagi na wczesną godzinę. Najwyżej zrobię ci niespodziankę.
Po drodze zajeżdżam do sklepu, robiąc zakupy na śniadanie.
Świeże bułki, francuskie rogaliki, dżem, sok, kawa... Bo nie wiadomo, czy możesz mieć to ostatnie. Wolę być pewny. Chcę, by mój plan się powiódł.
Wszystko mam. Idę do kasy, płacę i w końcu do ciebie jadę.
Gdy wjeżdżam na teren twojej posesji, serce zaczyna bić mi szybciej.
Chwilę później już podchodzi mi do gardła. Czuję w klatce piersiowej nienaturalne kołatanie.
Na myśl o tym, że mogę zastać cię jeszcze śpiącego, w brzuchu motyle zaczynają taranować wszystkie moje wnętrzności.
Wysiadam z auta, rozkładając nad sobą czarną płachtę. Szukam zapasowych kluczy, które mi kiedyś dałeś.
Powiedziałeś wtedy, że jeżeli mam jakiś problem, lub gdy po prostu nie chcę być sam – mogę odwiedzać cię kiedy tylko mam taki kaprys.
Cichutko wsuwam klucz do zamka i przekręcam go. Słyszę głośne kliknięcie. Modlę się w duchu, by cię nie obudzić, jeśli jeszcze śpisz.
Wchodzę na palcach, zamykam drzwi. Zdejmuję kurtkę, buty i zamykam mokry parasol, stawiając go w kącie na dywaniku, w który powoli wsiąka woda.
Zaglądam do sypialni. Nie ma cię.
Śmieję się chicho pod nosem.
Znów spędziłeś noc na kanapie?
Odwracam się na pięcie i idę do salonu, w progu zostawiając zakupy, by nie szeleścić reklamówką.
Znajduję w twojej dłoni zdjęcie. Moje zdjęcie, których swoją drogą jest jeszcze więcej na stole.
Dziwię się. W takim samym stanie zostawiłem swój stół...
Sądzę, że za długo się z wszystkim kryjemy...
Chyba czas podjąć w tym kierunku jakieś kroki, co, Takanori?
Wyjmuję delikatnie fotografię z twojej ręki. Przewracasz się na drugi bok, a koc spada na ziemię. Podnoszę go, okrywając cię szczelnie.
Po chwili składam wszystkie zdjęcia ze stołu w jeden stosik i chowam je do szafki. Może zapomnisz, że je tu wczoraj rozrzuciłeś i nie zorientujesz się, że je widziałem...
Śpisz nadal. Wychodzę do kuchni zrobić ci śniadanie. Takie, jak widziałem na filmach.
Prosto do łóżka.
Wizja przerosła jednak moje możliwości.
Jednak mimo krzywo poprzekrajanych bułek i trochę zmiażdżonych rogalików – niosę wszystko dzielnie na drewnianej tacy.
Zapach świeżo zaparzonej kawy chyba cię rozbudza. Kręcisz się niespokojnie i po chwili otwierasz oczy, mrugając szybko.
Powoli przyzwyczajasz się do jasności, ogarniającej pokój.
Spoglądasz na mnie nieco przerażony.
- Dzień dobry ko... Takanori... - speszony poprawiam się szybko i opuszczam głowę. Jak mogłem się tak pomylić?!
- Dzień dobry, Akira... Co... Co ty tutaj robisz...?
- Po prostu chciałem się z tobą zobaczyć... I zrobiłem ci śniadanie... - mówię, lekko zażenowany. Najście ciebie tak wcześnie chyba nie było najlepszym pomysłem.
Nagle cała moja pewność siebie pryska, jak bańka mydlana.
- Widzę – odpowiadasz. Podnosisz się do siadu, przeciągając się i ziewając rozdzierająco. - Dziękuję, Aki – uśmiechasz się pięknie, a ten gest natychmiastowo odbudowuje moją odwagę.
Stawiam tacę na twoich udach, a ty przyglądasz się przygotowanemu przeze mnie posiłkowi jakby... z fascynacją.
- Chciałem, by wyszło jak na filmie, ale... - drapię się w tył głowy.
- Jest o wiele lepiej... Siadaj – wskazujesz miejsce obok siebie i wpychasz mi przygniecionego rogalika do ręki.
- Taka, nie zrozum mnie źle, ale... zrobiłem je dla ciebie...
- Przecież wiem, że nic nie jadłeś... - znów się uśmiechasz, pokrywając swoją bułeczkę porzeczkowym dżemem.
Zajadasz się smakołykami.
Wiem, że lubisz słodkie śniadania. Zawsze jadałeś takie, kiedy byliśmy w trasie.
Po chwili i ja konsumuję rogalika.
Podsuwasz mi pod nos dżem, ale odmawiam. Twoja obecność tutaj nadrabia wszelką słodycz.
Upaćkany konfiturą oświadczasz, że skończyłeś i odstawiasz tacę na stół.
Uśmiechnięty, taki... taki słodki, dziękujesz mi, nachylając się, by pocałować mnie w policzek.
Jednak ja szybko odwracam głowę, wcelowując w twoje usta swoimi. Smakujesz porzeczkami.
Jesteś wyraźnie zaskoczony, bo oddajesz pocałunek niepewnie, lecz nie odsuwasz się.
Zlizuję z twoich warg resztki słodkiego dżemu, na co ty chichoczesz, czując łaskotanie.
Potem pogłębiasz pocałunek bez krępacji, chwytając moją twarz w swoje lekko roztrzęsione łapki. Ja zaś wplatam dłoń w twoje rozczochrane włosy.
Brakuje nam powietrza.
Musimy się od siebie oderwać, jednak robimy to bardzo niechętnie.
Nie otwierając oczu stykasz się ze mną czołem. Obejmujesz mnie za szyję, chwilę później kładąc głowę na moim ramieniu. Tulę cię do siebie mocno, masując po plecach.
Po dłuższym czasie na ślepo odszukujesz moich ust. Całujesz mnie lekko, jakby tylko naznaczając.
Potem patrzysz mi prosto w oczy.
- Matsumoto... Kocham cię... - stwierdzam, a ty lekko się uśmiechasz.
- Tak się składa, że ja ciebie też, Suzuki – zagryzasz kokieteryjnie wargę, patrząc mi to w oczy, to na usta.
- Mój słodki... - mruczę, po raz kolejny wpijając się w twoje wargi.
I znów przerywamy, bo braknie nam tchu.
- Dobrze, że przyjechałeś... - mówisz z cichym westchnięciem. Wtulasz się we mnie.
- Nie chciałem, byś siedział całe trzy dni sam. A poza tym... Obaj dobrze wiemy co, prawda? - chichoczę, a ty uderzasz mnie lekko piąstką w tors.
- Tak, chciałeś też zrobić mi pyszne śniadanie – śmiejesz się, bo dobrze wiesz, że wcale nie to miałem na myśli. - Swoją drogą... Mam nadzieję, że takie śniadania będziesz mi robił częściej.
- Zbankrutuję na francuskich rogalikach, mój drogi.
- To... - popadasz w krótką zadumę.
- Tak? - pytam, chcąc dowiedzieć się, co siedzi w twojej głowie.
- To... jutro na śniadanie chcę ciebie – dumny ze swojego planu uśmiechasz się szeroko. Ukradkiem spoglądam na zegarek.
- Niedługo pora na drugie śniadanie... - mruczę, napotykając się z twoim zaciekawionym spojrzeniem. - Po co więc czekać do jutra...? - pytam retorycznie, a w twoich czekoladowych tęczówkach błyszczą maleńkie iskierki radości.
ajsbnjdbasfgshfvshg *O* co prawda Reituki mam na drugim miejscu ale to jest po prostu ajkshbhjgsdgshdy <3 normalnie zajebiste 8D następnym razem nie marudź mi że nie umiesz pisać bo piszesz lepiej ode mnie^^ Pozdrawiam i czekam na dalsze twe wypociny ♥
OdpowiedzUsuńawwwwwwwwwwww ;3 to jest takie slooooodkie ;3 awwwwww ;3
OdpowiedzUsuńOch~
OdpowiedzUsuńto było słodkie, urocze oraz delikatne.
Swoją drogą również lubię zasypiać przy deszczu.
Czasami sama bym chciała takie śniadania.
I jak mam już lekki przesyt co do Reituki, tak tu w ogóle tego nie czułam. Czytałam z chęcią oraz zaciekawieniem.
Pozdrawiam i czekam oczywiście na więcej <3
Awww jakie to jest fajne :D
OdpowiedzUsuńWAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!
OdpowiedzUsuńYuuri taaaaaaaak bardzo kocha reituki! <3
Owowow, to było taaakiee słoodkieee. O, jak dżemik!
Hehehehe, głupi Akira. Zero spokojnego gadania, zero! Tylko buzi buzi miziu miziu! Ugh!
O BOŻE JAKIE TO SŁŁŁŁOOOOOOOOOOOOODZIIIIUUUUTKIEEEEEEEEEEE <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńRu ty mały farciarzu :DD tez chce sniadanie do lozkaaa xddd :<
Podobało mi się to opkoooo takie lekkie, urocze, roamntyczne, slodziaszne ...
Ja chcę więcej takiich <3 Chcę chcę chcęę <3
Buziaczki, tulaski i duzo weny ^^
Przy okazji zapraszam do siebie;P
^^
http://midd-no-katari.blogspot.com/
~~/xMidziak
W 10000% zgadzam się z moimi poprzedniczkami. To opko jest słooodkie. Takie... świetne, no! Czytało się bardzo przyjemnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuużo weny!
Ooooo jakie to rozczulające.
OdpowiedzUsuńIdealne na walentynki
czekam na kolejną notkę kochana:*
Już się nie mogę doczekać
Buziaczki i weny życzę:*
Nya ... to arcydzieło !
OdpowiedzUsuń<3