Dobry wieczór.
Oto i piąta część ,,Smutku''. Dziękuję serdecznie za bardziej rozbudowane komentarze. Nawet nie wiecie, jak takowe cieszą! I, oczywiście, proszę, by więcej kłótni nie było. Komentarze są dla mnie, nie dla innych czytelników. Dlatego, moi drodzy, zostawiajcie po sobie opinie, nie podważając innych. Dziękuję ♥
_______________________________________________
Godzina pierwsza piętnaście. Elektroniczny zegarek, stojący na parapecie ogłasza godzinę jaskrawoczerwonymi cyframi. Wpatruję się w nie, czekając, aż cyfra jedności w minutach przeskoczy na kolejną. I znów, i znów. A potem dziesiątek. I tak aż do drugiej. Na parapecie, prócz zegarka, leży też mnóstwo innych przedmiotów. Mniej lub bardziej użytecznych. Są takie, jak ja, myślę. Leżą tak całymi dniami. Wszyscy zapomnieli o ich istnieniu. Nikomu niepotrzebne, bezużyteczne. Po prostu są, zajmując wolną przestrzeń.
- Nie śpisz – słyszę zza pleców. Po chwili dłoń, która obejmowała mnie w pasie drgnęła, przemieszczając się na moja splątane włosy, gładząc je niespiesznie.
- Nie śpię – opowiadam. - Myślę – dodaję, jakby to było bardzo znaczącym faktem. - Ostatnio ciągle myślę.
- O czym tak myślisz?
- O życiu. Trudne to wszystko – przyznaję filozoficznie, przewracając się na plecy. Wpatruję się gdzieś w przestrzeń, niezmąconą żadnym blaskiem, żadnym światłem. W pomieszczeniu jest ciemno, lecz moje oczy przyzwyczaiły się do tej ciemności. Widzę lekko zarysowaną twarz Yuu i wpatruję się w nią.
- Nic nie jest proste. Nie myśl już. Spróbuj zasnąć.
- Nie mogę. Boję się – przyznaję.
- Zamknij oczy. Sen przyjdzie sam, zobaczysz – czarnowłosy nalega, nadal mnie głaszcząc. Przytulam się do niego. Zamykam oczy. Czekam trochę. Sen faktycznie przychodzi sam.
*
Budzi mnie dziwnie znajome stukanie o szybę. Rozglądam się. Jestem w łóżku sam. Po chwili w moje nozdrza uderza ten dobrze mi znany zapach. Siadam, wsuwam nogi w swoje ulubione, cieplutkie obuwie i człapię zaspany do kuchni. Odnajduję wzrokiem Yuu. Podchodzę do niego od tyłu i opieram głowę na jego ramieniu.
- Wyspałeś się? - pyta. Mruczę twierdząco w odpowiedzi. Mężczyzna odwraca się przodem do mnie, łapiąc za ramiona. Chyba nie do końca wierzy w moje, jakże przekonujące, mruknięcie. - Wcale się nie wyspałeś... - stwierdza i podaje mi kubek z gorącą kawą. - Proszę, jeśli to ma cię jakoś rozbudzić.
- Dziękuję – odpowiadam i upijam łyk. Napój jest przyrządzony idealnie. Jestem zaskoczony, że zwyczajna kawa może smakować tak dobrze. - Przepyszna – wyrażam uznanie umiejętnościom ciemnookiego, na co ten uśmiecha się, najwyraźniej dumny z siebie.
- A co to takiego? - pyta nagle, wskazując na moje stopy.
- Kapcie – odpowiadam, zatapiając usta w gorącym płynie. Yuu chichocze cicho.
- Są urocze – wyznaje mi z uśmiechem. Zerkam na żółciutkie kaczki i nie potrafię nie przyznać mu racji.
Spoglądam przez okno, uświadamiając sobie, co było przyczyną mojej pobudki. Chwytam za paczkę papierosów i zapalniczkę, wychodząc na balkon w cieniutkiej koszulce i krótkich spodenkach, w których śpię.
- Hej, wróć i się ubierz. Nie wychodź tak – ignoruję te uwagi, otwierając balkonowe drzwi na oścież. I wychodzę na śliskie, mokre kafelki. Deszcz pada spokojnie, a ja zaciągam się używką, patrząc w dal. Opieram się o barierkę. Krople wody wpadają do kubka, a ja piję. Stwierdzam, że smak cieczy nie zmienia się i jestem bardzo zaskoczony. Za wszelką cenę próbuję odnaleźć ten charakterystyczny, gorzki posmak, lecz po prostu go nie ma. Nagle tracę kontrolę nad tym, co robię. - Kouyou, wróć do środka... - słyszę tuż przy swoim uchu, kończąc wypalać papierosa. Odruchowo przystawiam końcówkę filtra do nadgarstka, lecz Yuu w porę odtrąca moją dłoń od drugiej. Niedopałek ląduje na ziemi. Niemal słyszę, jak upada. - Dość tego. Przeziębisz się – mówi, zabierając pusty kubek z mojej dłoni. Wchodzę do ciepłego mieszkania, dopiero wtedy otrząsając się z transu. Czarnowłosy zamyka balkonowe drzwi. Stoję otępiały, jak posąg, wyglądając zapewne przekomicznie. Wysoki, wychudzony, odziany w dwie cieniutkie części garderoby, na nogach mając fikuśne kapcie.
- Przepraszam... - mówię prawie bezgłośnie, a moje policzki stają się mokre już chwilę później. Nie mam pojęcia, dlaczego płaczę. Chyba uzależniłem się od właśnie takiego zaczynania poranka, ale tym razem coś poszło nie po myśli. Coś było zbyt idealne. Ciemnooki podchodzi do mnie i przytula mocno, a ja wtulam się w jego ciepłe ciało, łaknąc tego kojącego ciepła jak nigdy w życiu. Płaczę coraz głośniej, a moje serce jest jeszcze bardziej przepełnione bólem, niż zazwyczaj. Chcę przestać, lecz moim ciałem co raz wstrząsa szloch.
- Już, spokojnie... - cichy szept powoli uśmierza wszystkie dolegliwości. Siadamy na sofie. Yuu opiera moje plecy o swoją klatkę piersiową i mocno tuli. Zgarnia mi opadające włosy z twarzy i całuje w czoło, gdyż leżę nisko. Co jakiś czas jeszcze zanoszę się, nie mogąc tego powstrzymać, lecz jest lepiej. Jest o wiele lepiej, gdy mam kogoś przy sobie.
*
Nie zmieniliśmy pozycji od dwudziestu dwóch minut. Nadal leżę oparty o Yuu, a on bez słowa trzyma mnie blisko siebie. Mam ochotę odwrócić się i podziękować mu za to, co dla mnie robi, ale nie chcę psuć tej idealnej chwili. Zamiast mnie robi to czarnowłosy, podnosząc się i wysuwając spode mnie. Wstaje, bierze mnie na ręce i niesie do sypialni. Nie sprzeciwiam się mu, kiedy z moich nóg zdejmuje kapcie i kiedy kładzie mnie na łóżku. Chce się wyprostować, lecz ja nadal trzymam go za szyję. Mężczyzna chyba rozumie moją niemą prośbę i zawisa nade mną, łącząc nasze usta w czułym pocałunku. Zamykam oczy, a kiedy nie czuję na swoich wargach nic, otwieram je, mając przed sobą pięknie uśmiechniętą twarz. Yuu przejeżdża dłonią po mojej nodze od łydki, aż po udo, kończąc na nim wędrówkę. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz.
- Yuu, czy...
- Tak?
- Czy ty... Ty mnie... - ostatnie słowo nie chce mi przejść przez gardło, więznąc w nim gdzieś głęboko.
- Oczywiście – odpowiada zdawkowo, nie wypowiadając tych dwóch znaczących słów. Mimo to, uznaję tę odpowiedź, gdyż najzwyczajniej w świecie potrzebuję teraz bliskości. Chwytam za brzeg koszulki Yuu, podnosząc ją nieco do góry. Patrzę mu przy tym w oczy i oddycham ciężko przez usta.
- Co robisz? - pyta Yuu, chyba upewniając się, czy ma na myśli to samo, co ja.
- Popełniam szaleństwo... - szepczę cicho i unoszę się na łokciach, łapczywie smakując jego pełnych warg. Czarnowłosy chwyta mnie za biodra, badając kciukami kształt kości miednicowych. Potem podwija brzeg koszulki, odsłaniając wklęsły brzuch i składa na nim pocałunek. Wzdycham cicho, powoli nie wytrzymując przez tak ogromną ilość uczuć, jakie mnie przepełniają. Po chwili czarnowłosy zdejmuje ze mnie podkoszulek. Unoszę też biodra, by zsunął spodenki i bieliznę. Leżę przed nim zupełnie nagi i zupełnie bezbronny. Moment później to ja ściągam jego koszulkę, a z dolną garderobą Yuu radzi sobie sam, nieprzerwanie mnie całując. To piekielne pożądanie sprawia, że wciąż mi mało. Chcę więcej i więcej. I zdaje mi się, że nie będę miał dość, nawet jeśli dostanę wszystko...
- Ach, Yuu... - jęczę błagalnie, nie znosząc już dotyku dłoni, błądzących po moim nagim ciele. Ciemnooki przytyka swoje usta do mojej szyi, zasysając skórę. Naznaczone miejsce lekko pulsuje, doprowadzając mnie do granic wytrzymałości. Mimo że nigdy tego nie robiłem, jestem gotowy, by mu się oddać. Jako pierwszemu.
W głowie zaczyna mi wirować, kiedy czuję ciepły język na swoim przyrodzeniu. Wplatam palce w kruczoczarne włosy kochanka, nadając tempo, które w pełni mnie zadowoli, choć dziś granice nie mają żadnego znaczenia. Zwyczajnie nie istnieją. I nie mogę pojąć, jak aktualnie mogę robić coś takiego, skoro przed chwilą tak rzewnie płakałem, wylewając swój żal na zewnątrz w postaci łez. Chcę odreagować. Łaknę bliskości za wszelką cenę, jak niezrównoważony psychicznie. Więcej i więcej, i więcej.
Dochodzę, wylewając się w jego usta, po czym mam wrażenie, że policzki zaczynają mi płonąć. Wstydzę się reakcji swojego ciała. W jednej chwili mam ochotę skulić się i zniknąć pod grubą warstwą koca, lecz czarnowłosy skutecznie mi to uniemożliwia, przysuwając mnie za biodra bliżej siebie.
- Masz... No wiesz – mruczy zmysłowo, przejeżdżając chłodnym nosem po mojej szyi.
- Nie – odpowiadam zawstydzony, co oznacza, że zrobimy to bez żadnego zabezpieczenia.
- Będę delikatny – deklaruje, a ja wierzę mu. Wierzę mu, cholera, bezgraniczne, bo wiem, że mogę, że mnie nie zawiedzie, choćby nie wiem co. Kiwam energicznie głową, a Yuu przystawia mi dwa palce pod sam nos. Biorę je w usta, ssąc i liżąc, na co ciemnooki oblizuje się lubieżnie. Wiem, co teraz nastąpi, dlatego staram się zostawić na palcach jak najwięcej śliny, by bolało jak najmniej.
- Wystarczy – oznajmia, a ja rozkładam szeroko nogi, zmuszając się do tego, by nie pokazywać strachu. Zaciskam oczy, oczekując na rozwój wydarzeń. Po chwili czuję w sobie pierwszy palec. Odczuwam dyskomfort, który po jakimś czasie zanika. Wznawia się jednak, kiedy czuję w sobie dodatkowy palec, dokładnie drążący mnie w środku, rozciągający ciasne wnętrze, by przygotować na przyjęcie czegoś znacznie większego.
- Będę delikatny... - powtarza, a ja wierzę mu jeszcze bardziej, niż wcześniej.
- Już... - pośpieszam go, jakby nagle świat miał się skończyć, a czasu było coraz mniej. I staje się. Ciemnooki powoli zagłębia się we mnie, przez co zaczynam odczuwać ból. Zagłębia się do końca i czeka, aż się przyzwyczaję i dam znak, że może zacząć. Kiwam głową, a Yuu popycha mnie na materac tak, bym leżał na nim płasko. Zaczyna powoli poruszać się w przód i w tył, jednocześnie całując mnie z pasją. Nasze języki plączą się w namiętnym tańcu, co na chwilę pomaga mi zapomnieć o bólu w dolnych partiach ciała. Po chwili Yuu nie wytrzymuje i odrywa się od moich spuchniętych już od pocałunków warg. Postękuje cicho, prawie na mnie leżąc. Porusza się coraz szybciej, z coraz większą siłą i sięga coraz głębiej. Sięga mojego wrażliwego dna, uderzając w nie po jakimś czasie, a ja wariuję. Wariuję do tego stopnia, że zaczynam krzyczeć z rozkoszy tak głośno, iż mam wrażenie, że dach się wznosi. Kurczowo obejmuję kochanka za szyję. Po policzkach spływają mi łzy. Szaleństwo dobiega końca. Raz, dwa, trzy. Zaciskam oczy. Dochodzę po raz drugi z jeszcze głośniejszym krzykiem, a już po krótkiej chwili czuję ciepło, zalewające moje wejście. Yuu ostatkami sił wychodzi ze mnie, kładąc się bardzo blisko, jednocześnie będąc tak daleko. Czuję ogromny niedosyt, niedosyt jego, niedosyt bliskości i ciepła, którym próbuje mnie otoczyć. Yuu przytula mnie do siebie, zamyka mnie w swoich ramionach, składając drobny pocałunek gdzieś w okolicach skroni. Dyszymy ciężko. Czarnowłosy nic nie mówi. Nie chwali, że było wspaniale, ani, że chociaż dobrze.
- Było dobrze? - pytam cicho, patrząc mu prosto w oczy, a w odpowiedzi Yuu całuje mnie w usta. Pocałunek był długi i czuły. Czy to właśnie tak wyglądał nasz seks?
- Weźmy kąpiel – proponuje mi, a ja zgadzam się.
I już po kilkunastu minutach siedzimy w salonie pod ciepłym kocem. Yuu czesze moje mokre włosy, a ja oddaję się tej przyjemności.
Czyż nie jest zbyt pięknie?
*
Nastaje noc, za oknami jest już bardzo ciemno. Wstaję z sofy, zostawiając na niej Yuu i podchodzę do okna. Pomarańczowe światła przyulicznych latarni palą się słabo, choć z mojego piętra widać tylko maleńkie punkciki. Zerkam za siebie, na czarnowłosego. Na jego spokój wymalowany na twarzy, kiedy śpi. Zazdroszczę mu tego spokoju. Chciałbym umieć panować nad wszystkim. Nad sobą, swoimi emocjami, ale zwyczajnie nie umiem. Zamiast cieszyć się, że mam przy sobie kogoś, kto znosi moje zachowanie i wie, jak mi pomóc – płaczę. Stoję przy oknie i cicho łkam. Użalam się nad swoją niemocą, bo nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.
Po chwili okazuje się, że łkam jednak trochę za głośno, bo słyszę, jak Yuu mruczy pod nosem, bym był ciszej. Nie mam pojęcia, czego się spodziewałem. Że nagle się obudzi, wstanie i podejdzie do mnie, prosząc, bym się uspokoił? Że pocałuje? Przytuli? Ukoi rozszalałe myśli swoim głosem? Nie. Jedynie przewraca się na drugi bok, głośno wzdychając przez sen.
Wracam do swojej sypialni i kładę się na czystym już łóżku, na którym jeszcze niedawno przeżyłem najpiękniejszą chwilę w moim życiu. Przez głowę przechodzi mi myśl, że ciemnooki mógł mnie wykorzystać, lecz gości ona w moim umyśle bardzo krótko. Nie dopuszczam tego do siebie, bo taka opcja wydaje mi się wręcz niemożliwa. Zamykam oczy, chcąc zasnąć, lecz nie czując charakterystycznego ciepła obok - nie potrafię. I leżę zwinięty w kłębek przez całą noc, aż do chwili, kiedy zaczyna świtać.
Mógłby bardziej ufać... chociaż nie. Zaufał mu już wystarczająco mocno. Teraz niech on pokaże, że było warto i może ufać mu coraz bardziej, bo sama mam takie samo wrażenie jak Kou. Ta uwaga, żeby był ciszej była nieodpowiednia zważywszy na to, że Kojo jest jego pacjentem i ma mu pomagać, a nie, że ma być cicho, bo jaśnie-pan-wpieprzę-ci-się-do-domu śpi. To niech zapieprza do domu, a nie w jego jaskince wymaga. Powinien być wdzięczny, że mu pozwolił na to chwilowe (...?) pomieszkiwanie u niego. Co to ma być, czarnuchu? Biedny Kou.
OdpowiedzUsuńScenę seksu czytałam połowicznie, bo ''Hhh, znowu seks''. Wydaje mi się, że zbyt szybko, jak na Kojo w takim stanie. Tak tak, miłość, wiem, ale mimo wszystko.
Mm, jestem ciekawa jak to potoczy się dalej.
Wracając do ''wykorzystania'', trochę mi to nie pasuje... Yuu jest doktorkiem, żeby flirtować z pacjentami kiedy zdobędzie ''jakieś'' zaufanie? No. Ok, tamto mówił przez sen, ale on miał czuwać, żeby spokojnie spał, a nie chodził po domu. I co teraz?
Świetne, czekam na nowe ;)
A tak się starałam z tą sceną! Sądzę, że opisałam ją... w miarę. Kurczę, myślałam że to na korzyść, jako że dawno takową pisałam.
UsuńTo wszystko miało toczyć się szybko. Miało być nienormalnie, cel zamierzony i osiągnięty.
Ok ja serio nie wiem co napisać. Naprawdę bardzo mi się podobało... :3
OdpowiedzUsuńZresztą ja zawsze xDDDD
Pisz, pisz... Czekam na więcej !
//Yuuko-san
Umarłam
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Yuu chciał sobie tylko ulżyć, bo coś mi to wszystko za szybko się potoczyło. Mam jednak nadzieję, że nie będziesz robiła z niego 'zimnego drania'. Nie no, to lekarz, jemu zależy na dobru pacjęta. A zwłaszcze takiego, z którym sypia w łóżku, prawda? Mam mętlik w głowie (>へ<).
A tak w ogóle, to strasznie mi szkoda Kouyou. Mam ochote go przytulić, pocieszyć, zrobić cokolwiek. Normalnie go pokochałam. Taki bezbronny, chcący się ukryć przed światem, w którym nie potrafi sobie znaleźć miejsca. No po prostu... płakać mi się chce.
Kacze kapcie znowu w akcji! <3 Nie dość, że dzisiaj w sklepie robiłam zdjęcia wszystkiemu, co było w kształcie kaczki lub miało kaczuszke na opakowaniu, to jeszcze tutaj znajduje te urocze stworzonka <3 ( moja mała obsesja ).
Ah, proszę o więcej tego cuda <3
Pozdrawiam i życzę weny :D
Podobało mi się i to bardzo. Nawet jeśli tak szybko się to wszystko potoczyło to mam nadzieję, że Yuu nie zrobił tego, by wykorzystać Kouyou. W sumie... Jest lekarzem, a lekarz który wykorzystuje swoich pacjentów? Nie. Nie. Za dużo by ryzykował, a poza tym... Chyba Uruś nie oddał mu się ot tak... Pragnął bliskości i wydaje mi się, że Aoś też jej potrzebował. Obym się nie myliła... No cóż. Nie ma co gdybać. Zobaczymy jak to wszystko się dalej potoczy w kolejnych rozdziałach. :)
OdpowiedzUsuńUłoży im się, prawda? Ooooczywiście, że tak. Jestem tego pewna chociaż tytuł opka NIC na to nie wskazuje. ;_;
Nic nie powiem! Akcja, jak wspominałam wyżej, miała potoczyć się szybko.
UsuńNic nie powiem. Niech będzie to tajemnicą.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSzczerze, to nie spodziewałam się, że akcja tak szybko się potoczy. Jeszcze przed chwilą Uruha uciekał przed wszystkim i każdym, a teraz pozwolił tak bardzo zbliżyć się do siebie Yuu.
OdpowiedzUsuńMomentami mam wrażenie, że Kouyou nie nadąża nad własnym życiem, że pozwala mu biec przodem bez siebie samego. I nagle pojawia się Aoi, który dodaje mu sił i motywuje, by biegł dalej. Ale z każdym deszczem Shima na powrót zaprzestaje jakichkolwiek czynności, na powrót chowa się przed całym światem.
Gdy Yuu powiedział- niby przez sen, ale powiedział- aby Uruha był ciszej- zaniemówiłam. Wiem dobrze, że zrobił to nieświadomie, ale... Ale to nie zmienia faktu, że to okropne. Chciało mi się płakać- pomińmy fakt, że ryczę od dwudziestu minut- zwłaszcza, że ponownie uświadomiłam sobie jaki Kouyou jest kruchy i delikatny, jak bardzo potrzebuje pomocy, ciepła i wsparcia Yuu, bo tylko jemu zaufał. Tylko jemu zaufał, a on mu mówi, że ma być ciszej! Całkowicie go ignoruje i odwraca się do niego tyłem! Wydaje mi się, że to było jednym z powodów depresji Uruhy. Że wszyscy ci, którym zaufał, byli głusi na jego wołanie o pomoc, ba!, mieli pretensje o to i karcili jego niestosowne (?) zachowanie. Że odwracali się od niego. I już nawet kapcie z motywem kaczki nie były w stanie wywołać u niego uśmiechu...
Nie mogę uwierzyć, nie spodziewałam się takiego zakończenia. Niby jest ok, dochodzi między nimi do zbliżenia, ale teraz po tym 'bądź ciszej' Yuu to stwierdzam, że jest on dla Uru bardzo zimny. Tak wiem, że było to 'będę delikatny' no ale nic poza tym. Zaczynam się zastanawiać czy Yuu nie wykorzystał okazji. W sumie to nie wiem co mam na ten temat myśleć i nie mam pojęcia co będzie dalej, oby szczęśliwe zakończenie, zżyłam się Uru.
OdpowiedzUsuńPodziwiam to, że chce ci się pisać i masz na to czas. Dziękuję ci za to. Życzę weny do kontynuowania pisania i dalszego zachwycania nas swoimi pracami