wtorek, 26 czerwca 2012

AoixUruha (oneshot): ,,Trening czyni mistrza''

      Siedziałem w fotelu, głaszcząc czarnego, puszystego kota, leżącego na moich kolanach. Dostałem go w prezencie od Kaia, Rukiego i Reity, abym ,,nie czuł się samotny''. Ile razy namawiali mnie, bym mu wszystko powiedział? Nie wiem, po tygodniu czasu przestałem liczyć, a namawiają mnie już od ładnych kilku(nastu?) miesięcy.
Kocur zeskoczył mi z kolan, siadając przy swoich miseczkach. Trącił jedną z nich łapką.
- Zapomniałem cię nakarmić... Wybacz, Star - powiedziałem półszeptem, drapiąc kota za uchem. Sięgnąłem do kuchennej szafki po kocią karmę i wypełniłem nią miseczkę.
I niby to coś ma sprawić, że będę mniej odczuwał brak jego obecności w moim domu?
Pokręciłem głową w geście bezradności. Westchnąłem ciężko. Po chwili usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Odebrałem niechętnie, widząc, że dzwoni do mnie wokalista.
- Halo?
- No cześć! Robimy małą imprezkę. Wpadniesz?
- Nie, Ruki, dzięki...
- No co ty! Sam będziesz siedział?
- Nie chce mi się iść. A po drugie tylko wam humor zepsuję. Po trzecie mam kota, a po czwarte...
- Dość! - krzyknął, przerywając mi. - ReeeiReeei!!! Chodź tu! Uruha nie chce przyjść na imprezę!
- Kouyou, idioto! Masz tu być. Punkt dwudziesta! - usłyszałem w słuchawce gniewny ton basisty. Nawet nie wnikałem jak i kiedy znalazł się u Rukiego. Przecież dopiero dziesiąta rano!
- Ale ja nie chcę! Rozumiecie, że nie mam ochoty na jakieś pojebane imprezy?! Nie przyjdę! Nara! - cisnąłem telefonem o ziemię. Wystarczająco mocno, by wypadła z niego bateria i stłukł się ekranik. Uroki posiadania terakoty...
Zwierzę nieco wystraszyło się huku, jaki wydał rozbity telefon, lecz nie zwróciłem na to większej uwagi. A na imprezę nie poszedłem, bo nie chciałem go dziś widzieć... Ta ciężka atmosfera i docinki ze strony ,,trójcy'' – Kaia, Rukiego i Reity. Dziękuję, postoję.
      Postanowiłem odpocząć. Wziąłem ze sobą odtwarzacz muzyki, słuchawki i położyłem się na łóżku w sypialni. Wsadziłem słuchawki w uszy, włączając cicho spokojną muzykę. Okryłem się szczelnie kocem, nawet się nie przebierając. Po jakimś czasie zasnąłem.


      Obudziło mnie głośne pukanie... Przepraszam! Walenie w drzwi, które zakłócało muzykę wpadającą bezpośrednio do moich uszu. Zdjąłem słuchawki i wygrzebałem się spod koca, kierując się w stronę drzwi. W duchu modliłem się, by to nie byli moi zacni kumple... Swoim zwyczajem, nie zaglądając przez wizjer, od razu otworzyłem drzwi, chwilę później uświadamiając sobie, co zrobiłem i klnąc w głowie na swoją głupotę.
- CO WY TU ROBICIE?! - ryknąłem.
- Nie chciałeś przyjść na imprezę, więc impreza przyszła do ciebie! - krzyknął entuzjastycznie najmniejszy, unosząc siatki z alkoholem w górę.
- Kota mi zbudzisz, ciszej bądź...! - prychnąłem.
- Za bardzo się wczułeś w rolę opiekuna - skwitował Reita.
- I tak nie będę imprezował. Bawcie się dobrze - już miałem zamknąć drzwi, ale Reita z Kaiem byli silniejsi, pchając od drugiej strony.
- Idźcie gdzie indziej! Chcę mieć choć dzień spokoju!
- Tak kumpli traktujesz?! Nie mamy zamiaru tłuc się z tym - Ruki wskazał na reklamówki z trunkami. - z powrotem przez pół miasta - cała czwórka w momencie mojej nieuwagi wepchnęła się do środka. Zrezygnowałem. Niech robią co chcą. Ja nie będę w tym uczestniczył. Już zaczynam cierpieć przez czyjąś obecność...
- Ruki, pozwól... - zawołałem chłopaka.
- Tak?
- Żadnych docinek. Żadnych. Rozumiesz?
- N-no... Jasne...
- Dziękuję. A teraz przekaż tamtej dwójce - wskazałem palcem na Kaia i Reitę.

*

- Uruha, twoja... komórka? - Kai podał mi rozwalone urządzenie. Raczej jego pozostałości.
- Ach tak, dzięki. To wy sobie nie przeszkadzajcie, a ja będę u siebie. Tak w razie czego.
- O nie! Co to, to nie! Ja się nie zgadzam! - Aoi pociągnął mnie za ramię. No i czemu do cholery TY?
Chłopak popchnął mnie na kanapę, siadając obok, podczas gdy reszta rozpakowywała prowiant w kuchni. Więc zostaliśmy sami. Ja z Aoim. Sam na sam.
Klękajcie narody...
- Uru, co się z tobą dzieje...? - zapytał zmartwionym tonem. Nie mogę... Jego czarne tęczówki wwiercały mi się w duszę.
- Nic...
- No weź sobie jaj nie rób! Powiedz, co się dzieje? Poza próbami w ogóle się nie widujemy jako paczka kumpli... 
 
- Mało śpię ostatnio. Przez to mam dziwny humor... - cudownie kłamiesz, Uruś. Cudownie...
- Znam dobre leki na bezsenność. Mogę ci podać nazwę - łyknął haczyk?
- Dobra, zapisz mi gdzieś. Tam są kartki - wskazałem na szufladę komody. Podszedł do mebla, otwierając właściwą szufladę.
- Uruha...? - jakby... pobladłeś. Ale... Cholera jasna!
- Aoi... No daj spokój... - zaśmiałem się nerwowo, odciągając gitarzystę od komody. Ten wstał i odwrócił się twarzą do mnie, znów gapiąc mi się prosto w oczy. Myślałem, że zje mnie żywcem...
- Pokaż ręce...
- Ale... po co? - udałem idiotę i schowałem dłonie za siebie. - Chyba nie myślisz, że...
- Pokaż mi je, cholera!
- Nie!
- Co tu się dzieje, ludzie?! - do salonu wszedł rozeźlony Reita. W duchu strasznie się ucieszyłem, bo kompletnie nie miałem pojęcia, co zamierza mi zrobić gitarzysta. Do tego nie miałem pojęcia co mam mu powiedzieć...
- Nic – odparłem bez zastanowienia, jak gdyby nigdy nic. Aoi nadal na mnie patrzył, kręcąc głową. Dojrzałem w jego oczach żal.
- No przecież, kurwa, słyszałem! - basista rozłożył ręce.
- Fałszywy alarm... - Aoi zaśmiał się.
- To... ja wracam... - Rei popatrzył na nas jak na idiotów, po czym wrócił do kuchni.
- A teraz po prostu wyciągnij łapki przed siebie i podtocz trochę rękawy...
- Skoro jesteś pewien, że to zrobiłem, to po co każesz mi to pokazywać?
- Liczę na trochę szczęścia, że jednak tego nie zrobiłeś... - po tych słowach spuściłem głowę, a do oczu napłynęły mi łzy.
- Przepraszam...
- Nigdy więcej tego nie rób... A żyletki konfiskuję. Martwię się o ciebie, idioto... - przytulił mnie. Ciepło bijące od Yuu momentalnie mną zawładnęło. Wtuliłem się w niego jak małe dziecko. Było mi tak dobrze... Jednak nie mogłem zbyt długo cieszyć się tym gestem. Aoi odsunął mnie od siebie i czekał na moją reakcję.
- Nie zrobię. Obiecuję...
- A teraz zapomnijmy o wszystkim. Po prostu dobrze się bawmy.
- Ale Aoi...
- Stwarzaj chociaż pozory, bo ci żyć nie dadzą – wywrócił oczami.
- No... Dobra...
- Idź się trochę ogarnij.
- Zaraz wrócę – odparłem, kiedy dotarła do mnie wiadomość, jak ja muszę teraz wyglądać. Uciekłem do łazienki, gdzie przeanalizowałem w głowie całe to zajście. Spojrzałem na swoje pocięte nadgarstki.
Gdyby mnie zapytano, dlaczego to robiłem, chyba nie umiałbym odpowiedzieć na to pytanie... Było mi lżej? Rozładowywałem emocje? Może po prostu bezsilność...? 
Może...

Przeczesałem trochę włosy, przemyłem twarz zimną wodą, wykonałem leciutki makijaż i wyszedłem do chłopaków. Kiedy wtargnąłem do salonu, na stole stały chyba wszystkie możliwe rodzaje trunków świata. Na kolanach Aoiego leżała Star.
- W końcu jesteś... - westchnął Yuu. - Jak go nazwałeś? - wskazał na kota.
- To dziewczynka – zaśmiałem się. - Wabi się Starru – wypowiedziałem imię zwierzaka swoją kiepską angielszczyzną.
- Jest urocza... - podrapał kota po brzuszku, na co ten zaczął mruczeć z aprobatą.
- Dobra, długo jeszcze będziecie się rozczulać nad sierściuchem? - warknął Reita. Ten to zawsze zły, dopóki nie pójdzie pierwsza flaszka... - Pijemy!
- Pijemy! - zawtórował Ruki. Aoi postawił kota na ziemi, a ten poszedł do mojej sypialni.
Reita wręczył mi piwo, które piłem powoli, małymi łyczkami. Naprawdę nie miałem ochoty na imprezowanie...

      Kilka trunków później Ruki wpadł na ,,wspaniały'' pomysł. Mianowicie butelka... Nie chciałem w to grać. Nienawidziłem tej gry już za czasów liceum, kiedy to musiałem pocałować się z jakąś dziewczyną. To niełatwe zadanie, jak dla geja... Ale mnie w to wciągnięto. Siłą! I nie mogłem się wycofać...
Wzdrygnąłem się na te głupie wspomnienia.
- Ja dziękuję. Popatrzę - mruknąłem, dopijając złocisty płyn prosto z butelki.
- Gramy wszyscy. Bez wyjątku! - krzyknął nieco wstawiony basista. Cała czwórka kazała mi grać w to cholerstwo, więc niechętnie, ale się zgodziłem.
- Kto zaczyna? - zapytał Kai.
- Ruki. On wpadł na ten pomysł... - odparł Aoi. - Ale gramy na całowanie?
- No tak! - zapewnił Reita.
- To kręcę... - oznajmił wokalista. Butelka wirowała, aż w końcu padło na Reitę. Ruki oblizał się, podszedł do basisty i wpił się w jego usta. Ten od razu zaczął oddawać pieszczotę.
Patrzyłem na ich pocałunek. Wyobraziłem sobie Aoiego i siebie w takiej sytuacji. Moje ciało przeszły miłe dreszcze. Z hipnozy wyrwał mnie głos lidera.
- Dobra, wystarczy zakochańce! - zaśmiał się Kai.
- Zakochańce? - zapytałem z niezrozumieniem.
- No - wyszczerzył się wokalista. - Od miesiąca - A ja jak zwykle ostatni...
- Etto... Nieważne. Reita, kręć - ponagliłem kumpla. Oby nie wypadło na Aoiego. Ani na mnie... Matko, co za głupia gra! W dodatku ustaliliśmy, że gramy na to przeklęte całowanie. Jakby nie można było na ,,prawdę, czy wyzwanie''...
- Wiecie, nie chcę grać... - oznajmiłem, kiedy butelka zatrzymała się na Aoim. Wstałem i po prostu wyszedłem do sypialni.


      Usiadłem na łóżku, gdzie wylegiwał się czarny kot. Westchnąłem ciężko.
- Po co mi to było...? - schowałem twarz w dłoniach, nie mogąc pojąć, czemu zakochałem się akurat w Aoim...
Nawet nie usłyszałem, kiedy ktoś wszedł do mojego pokoju.
- Uruha... Coś się stało? - tak, świetnie. Tylko tego tu brakowało.
- Nie lubię grać w to... coś.
- Daj spokój...
- Co tam masz? - zapytałem z ciekawością, próbując wypatrzeć, co czarnowłosy ukrył za swoimi plecami.
- Usiądź tu, na ziemi.
- Ale po co?
- No usiądź. Zobaczysz - zsunąłem się z łóżka, po czym usiadłem po turecku naprzeciwko gitarzysty. Aoi wyjął zza pleców pustą, szklaną butelkę po piwie, kładąc ją między nas.
- Aoi... - jęknąłem. Butelka była ostatnią rzeczą, na jaką miałem ochotę.
- Reita mnie nie pocałował. Ja też nie chciałem. A przecież wypadło na mnie, więc... teraz moja kolej - zakręcił szklanym naczyniem.
Nie do końca wiedziałem, co Yuu ma na myśli... Gra we dwóch?
Butelka kręciła się, kręciła i nie wydawało się, by szybko przestała. Aoi, lekko zdenerwowany, w końcu sam zatrzymał naczynie ręką tak, że szyjką wskazywało mnie.
- Ups... - uśmiechnął się znacząco i zbliżył się do mnie. Serce zaczęło mi łomotać, a mnie sparaliżowało. Jeśli mnie pocałuje i to tylko w ramach tej pojebanej gry, to chyba coś sobie zrobię... A przynajmniej nie przestanę o nim myśleć tak na poważnie... Albo zacznę, tylko intensywniej...


Yuu podszedł do mnie na czworaka. Ja przez szok nie drgnąłem nawet o milimetr. Siedziałem jak wcześniej – po turecku, patrząc na poczynania czarnowłosego.
Kiedy nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, Aoi uważnie przyjrzał się moim ustom, potem spojrzał w oczy, znów na usta i przymykając powieki zbliżył się bardziej. Kiedy musnął lekko moje wargi, zacząłem drżeć. Ze strachu. Bałem się...
- Kou...? - chłopak jak oparzony oderwał się ode mnie. Troszkę się wystraszył, kiedy dodatkowo ujrzał moje mimowolnie lecące z oczu łzy. - Czy zrobiłem coś nie tak...? Proszę, powiedz mi...
- Nie... To nic takiego...
- Kou-chan... Od dłuższego czasu czekałem, kiedy będziemy mogli pogadać na osobności. Ta impreza była jedyną opcją, bo tylko tak mogliśmy się zobaczyć. Kiedy do ciebie dzwoniłem, to albo nie odbierałeś, albo nie miałeś dla mnie czasu... Teraz mam okazję. Chcę ci coś... powiedzieć... - speszył się.
- Jak to...? - otarłem łzy.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie chcę cię stracić jako przyjaciela...
- Niby dlaczego miałbyś mnie stracić? 
 Przecież możesz zyskać... - dopowiedziałem sobie w głowie.
- Bo... Ja... Kocham cię, Kouyou... - opuścił głowę, zasłaniając twarz czarnymi, półdługimi włosami.
- Aoi... - przyłożyłem dłoń do jego policzka, potem przesunąłem ją na podbródek chłopaka, aby unieść lekko jego twarz. - Tyle czasu próbowałem ci to powiedzieć, ale...
- Ćśś... - przyłożył swój palec do moich ust. - W takim razie teraz twoja kolej - uśmiechnął się ciepło, wskazując na szklaną butelkę. Chcąc zaoszczędzić trochę czasu, po prostu przesunąłem butelkę tak, by wskazywała gitarzystę. Inaczej kręciłaby się do skutku...
Serce znów mi przyspieszyło. Aoi ponownie zbliżył się do mnie, lecz tym razem brutalnie wpił się w moje usta, od razu przejeżdżając po nich językiem, co zmusiło mnie do rozchylenia warg. Wjechał językiem do środka, zawzięcie penetrując wnętrze mojej jamy ustnej. Nieporadnie i szybko oddawałem pocałunki. Yuu narzucił... dość szybkie tempo.
Po chwili jednak zauważył, że sobie nie radzę. Cóż... Tak się składało, że nigdy nie miałem chłopaka. O dziewczynie nigdy nie myślałem. Zwyczajnie się brzydziłem, więc co za tym idzie... Nie potrafiłem całować.
Yuu oderwał się ode mnie, ścierając kciukiem stróżkę naszej zmieszanej śliny z mojej brody.
- Zrób tak... - uchylił lekko usta, robiąc coś na wzór ,,dzióbka''. Chociaż... to nie było do końca to. Sam nie wiem jak określić minę, którą zrobił Aoi. Była trochę śmieszna.
Złożyłem usta tak, jak pokazał mi czarnowłosy.
- Teraz patrz... - znów się do mnie zbliżył, tym samym znów się całowaliśmy. Teraz już załapałem technikę starszego i oddawałem pocałunki z pasją.

Wreszcie mogłem poczuć smak tych pełnych, miękkich warg. Złapałem chłopaka zębami za kolczyk, na co ten zachichotał.
Kiedyś musiało zabraknąć nam powietrza. I gdybyśmy się od siebie nie oderwali, chyba udusilibyśmy się. Ja mogłem ryzykować. Przynajmniej umarłbym szczęśliwy...
Nasze usta rozdzieliły się, a Yuu oparł swoje czoło o moje, wyrównując oddech. Dyszeliśmy ciężko, płytko czerpiąc powietrze. Przez to wszystko dostałem czkawki.
- Aoi... Czy...
- Uruha, pozwól... - zaśmiał się, słysząc, jak męczę się z powiedzeniem czegokolwiek, przez tą cholerną czkawkę! Wciąż rozbawiony próbował sklecić jakieś zdanie, lecz nie mógł przestać się śmiać. Dopiero kiedy walnąłem go w bok, przestał, ocierając łzę z oka, spowodowaną śmiechem.
- Już? - zapytałem. Czkawka nadal nie dawała mi spokoju, więc mówiłem, lub odpowiadałem jednosylabowcami. 
 
- Więc do rzeczy... Powiedziałeś, że mnie kochasz...?
- Tak... - znów czknąłem, po czym zasłoniłem sobie buzię ręką. Głupio się czułem, mówiąc wprost, co czuję, mając czkawkę. Szczególnie do faceta, za którego dałbym się pokroić. Dodając, że ,,nasza sprawa'' nie jest do końca wyjaśniona... Nie tak to sobie wyobrażałem.
- Zaraz przyniosę ci wody. Tylko najpierw cię o coś zapytam... - kiwnąłem głową, nie chcąc się znów upokorzyć. - Kouyou, czy... zostaniesz moim chłopakiem...? - nie wierzyłem. Po prostu nie wierzyłem...
- Ja... Yuu! Oczywiście, że tak! - rzuciłem się mu na szyję, przewalając go na plecy. Ucałowałem go delikatnie w kącik ust. Patrzyliśmy sobie w oczy, obdarzając się leniwie drobnymi pocałunkami, tuląc się do siebie.
- Widzę, że czkawka minęła - uśmiechnął się, odgarniając moje włosy za ucho.
- Jesteś idealnym lekiem - zaśmiałem się. - Wiesz, cieszę się. Cieszę się, bo w końcu cię mam... Kocham cię Yuu...
- Ja ciebie też, skarbie... Ale wiesz...
- Tak?
- Ta twoja podłoga jest strasznie twarda. I niewygodna. Będziemy musieli zainwestować w puchate dywany.
- Więc zamieszkasz u mnie? - ucieszyłem się.
- Chyba, że nie chcesz. Ale wiesz, ja baaardzo lubię się wpraszać...
- A ja nie mam nic przeciwko, jeżeli wprosisz się do mnie na zawsze.
- Noo... Będziemy musieli wypróbować te dywany.
- Jak to?
- Czy są wystarczająco miękkie - uśmiechnął się podstępnie. W głowie już miałem wizję nas – kochających się w puchu ogromnych dywanów. W oczach starszego ujrzałem zadziorne iskierki.
- Też tak sądzę. Będziemy musieli. Stanowczo – zaśmiałem się i zszedłem z chłopaka, przenosząc się na łóżko.
- Yuu... Pocałuj mnie...
- Cały czas się całujemy... - uśmiechnął się, jeżdżąc opuszkami palców po moim udzie. Przyjemnie łaskotało.
- Ale tak... No wiesz... - zrobiłem ten prowizoryczny ,,dzióbek'', jaki mi wcześniej pokazywał. Od razu załapał o co mi chodzi. Czarnowłosy pogładził mój policzek, po czym nasze języki splotły się w bardzo czułym tańcu.
Cóż. W końcu... trening czyni mistrza.

15 komentarzy:

  1. To było super! Oczywiście, że jest dobry! Nie umiesz pisać z nimi ficków? Bicz Plis, potrafisz. Zakochałam się w tym shocie. *,*
    Jak Aoi przyszedł później do Uruhy z tą butelką... Miałam łzy w oczy, uśmiechałam się jak debil do komputera i czytałam... A raczej pożerałam tego shot'a. Jest cudowny i wcale nie jest kiepski! Jak Ci się może nie podobać? oO
    Weny życzę i czekam na więcej Twoich shot'ów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo był pisany bez wena! Dlatego mi się nie podobał. I w ogóle, jakoś nie bardzo podobał mi się rozwój fabuły i punkt kulminacyjny (wyznanie).
      Mamo, cieszę się jak głupia na Twoją reakcję XD
      Dziękuję, wen bardzo się przyda @@ ♥♥♥

      Usuń
  2. I to jest niby kiepskie? Aiko! Więcej wiary w siebie ;*
    Mnie się bardzo podobało ;3 Haha, butelka! Sama niedawno wykorzystałam ten motyw w oneshocie XD A potem, jak Aoi przyszedł do Uru z tą butelką.. To było mega! i słodkie ;3 Bardzo lubię twoją twórczość :D
    " -Noo... Będziemy musieli wypróbować te dywany.
    -Jak to?
    -Czy są wystarczająco miękkie - uśmiechnął się podstępnie. W głowie już miałem wizję nas – kochających się w puchu ogromnych dywanów. W oczach starszego ujrzałem zadziorne iskierki. "
    To mnie rozwaliło XD Tak tak, koniecznie muszą wypróbować wszystkie dywany! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo pisałam to bez żadnego natchnienia TT^TT
      Butelka jest zapychaczem. Jeśli nie masz pomysłu - napisz coś z butelką XD

      CZEKAŁAM AŻ KTOŚ ZWRÓCI UWAGĘ NA TE DYWANY I POWIE, ŻE DIALOG BYŁ DOBRY XD

      Usuń
    2. No widzisz, a jednak bez natchnienia da radę się napisać dobrego shota ;3
      Okeeej, zapamiętam XDD
      DOCZEKAŁAŚ SIĘ! *boss*

      Usuń
  3. WEŹ SIĘ OGARNIJ, TO JEST ZAJEBISTE XDDDD

    ŁOMUJBORZELEŚNY, to jest meeegaaa <333
    I słodkieeeee <3
    I w ogóleeee <333
    Bosh, fazę mam, nie powinnam komentować jak mam fazy, ale za późno XDDD

    JAK JA KOCHAM TWÓJ STYL PISANIA, I WGL, KOCHAM CIĘ <3
    Love ;*

    Ej, może nasze weny nas zdradzają...? O.O

    *hughughug*
    Nie martw się, na pewno Twój wen wróci! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JARAM SIĘ JAK RZYM ZA NERONA XDD

      Dziękuję <333

      JA TEŻ KOCHAM TWOJE SHOTY, ALE CIEBIE BARDZIEJ XD

      To bardzo możliwe. Wymykają się z naszych umysłów i praktykują to, co napisałyśmy XD

      *huuuuuuuug*

      Usuń
  4. Czy ty mi czytasz w myślach?? Od wczoraj czułam niedosyt Aoi'ego i Uru a ty taka piękna Aoiha... CUDNA!
    Normalnie kocham cię!! Ale chyba o tym już wiesz :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, dziękuję @@
      Nie wiem, ktoś mi coś tam kiedyś wspominał, że jemu też czytam w myślach. Czasem mi się zdarza XD
      <3

      Usuń
  5. Jak nienawidzę Aoihy i miałam opory przed przeczytaniem to nie żałuję, że jednak się przemogłam ^ ^"
    To było boskie! Pomysł, akcja, trochę irytują mnie te wyznania miłosne, ale o to chyba chodzi w krótkich one shotach.
    Krew mi zmroziło przy fakcie gdy okazało się że Uru się tnie ;< Za dużo myśli z mojego życia prywatnego w tym momencie. I zastanawiam się... czy pisałaś tu w oparciu o swoje życie prywatne, czy to po prostu wykorzystałaś motyw... Ale odpowiadać nie musisz...
    Butelka jest dobra w połączeniu z całowaniem, prawdą i wyzwaniem ;>
    I praktyka faktycznie czyni mistrza ;D
    Życzę weny i szybkiego skończenia artu Ruki'ego bo chcę go ujrzeć ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nienawidzę pisać Aoihy ^^ Ale komuś tam kiedyś obiecałam, więc niestety musiałam.
      Dziękuję! Cieszę się, że się podobało~
      Mnie irytuje pisanie wyznań. To takie... zbyt banalne i niemożliwe, żeby nagle sobie wszystko powiedzieć. ,,Jesteś całym moim światem, traktuję cię jak powietrze, kocham Cię!''. Nie wyobrażam sobie tego. Ale jednak oneshot, to oneshot.
      Życie prywatne... Masz na myśli cięcie się? W gruncie rzeczy nie chcę o tym mówić, ale teraz, gdy tak napisałam, pewnie i tak domyślasz się, czy pisałam w oparciu, czy nie. Po prostu nie piszę tutaj za dużo o sobie. Ludzie by się zrazili, czy coś...
      Kiedyś ktoś mnie pytał, skąd wiem, jak wygląda następstwo pocięcia się (odsyłam do shota ,,Miłość wybacza''). Niektórzy ludzie są dziwni, bądź tępi, albo nierozumni, nie wiem... A shot miał być pół na pół humorystyczny, aby nikt się nie skapnął. Jednak widzę, że coś mi nie wyszło @@
      To nic, pisanie shotów odrywa mnie od rzeczywistości.

      Dziękuję, mam nadzieję, że niebawem skończę. Jeszcze sporo mi zostało, ale dwa dni i powinnam go wstawić c

      Usuń
  6. Jeju jakie to było słodziutkie! Normalnie, gdy już tak siedzieli razem, to od tego momentu z ust mi uśmiech nie schodził. Awww ♥

    OdpowiedzUsuń